Epilog

14.5K 932 557
                                    


Tristan Pov.

Pozornie zwykły szary, zimowy dzień. Leżałem w łóżku jak najdłużej mogłem. Jedynie wstałem po kubek kawy, aby później wrócić z nim pod kołdrę. Włączyłem sobie swój ulubiony serial i nawet nie myślałem o tym, aby odsunąć rolety. Tak właśnie wyglądał mój idealny dzień. Kompletne lenistwo. Choć po paru dniach urlopu nie bawiło mnie to tak jak dawniej. Szczególnie nie samemu.
Tony tego dnia wstał wiele wcześniej jako, że zapowiadał się dla niego ciężki tydzień.
Pan Steven postarał się z grafikiem The Bloody Roses.
Sesje zdjęciowe, wywiady, nagrania i wiele innych przyjemnych lub mniej rzeczy.
Czekało ich wydanie nowej płyty na wyjście której fani odliczali już dni. Zapowiadała się wielka zmiana jako, że dołączyła do nich nowa gitarzystka, Alexa. Była naprawdę dobra, ale choćby dawała z siebie wszystko i tak nie mogłaby przebić Tony'ego.
Brunet został głównym wokalistą tym samym zsuwając Betty na małe wstawki. Dziewczyna nie prejęła się tym za bardzo ponieważ jej pensja pozostała niezmienna.

Wracając do mojego wolnego dnia.
Wstałem z łóżka dopiero koło drugiej po południu. Przebrałem się z piżamy w luźną, ciepłą bluzę i zmieniłem położenie z sypialni do salonu.
Shiro przywitał mnie wesoło merdając ogonkiem.
- Siemka.- przywitałem się z pieskiem głaszcząc go po głowie.
Była jego pora obiadowa, więc nasypałem mu chrupek do miski.
Nie chciało mi się już oglądać seriali, więc zasiadłem za fortepianem. Chwilę pobrzdąkałem przedszkolne piosenki, aż w końcu z głośnym westchnięciem wstałem i rzuciłem się na kanapę. Nie potrzeba było dużo czasu, abym zaczął się nudzić.
Wtedy zobaczyłem portet Tony'ego, który narysowałem jeszcze przed naszą znajomością. Brunet powiesił go sobie na ścianie, ze zdjęciami. Zawieszał tam wszystkie zdjęcia i inne takie. Był tam nawet bilet z jego pierwszego koncertu.
Co rano, szykując się do pracy oglądałem to wszystko popijając kawę. Nigdy nie mogłem oderwać od tego wzroku.
Najładniejsze były te zdjęcia jak był całkiem mały. Moim ulubionym było to na którym siedział u taty na kolanach, a rodzic pomagał mu grać na o wiele za dużej dla niego gitarze. Miał tam taką zabawną, skupioną minę, że ustawiłem je sobie na tapecie od telefonu.
Myśląc o tym, wyjąłem komórkę i zadzwoniłem do Tony'ego, który jak na złość nie odbierał.
Nie musiałem długo czekać, bo już po niecałym kwadransie oddzwonił.
- Dzwoniłeś?- w słuchawce rozbrzmiał głos bruneta.
- No, kiedy wracasz?- zapytałem zrezygnowany. Miałem ochotę się poprzytulać, a chłopak od paru dni wracał wyczerpany o późnych godzinach.
- Mamy dzisiaj wywiad. Trochę to potrwa...- oznajmił.
- No, ale stęskniłem się.- mruknąłem.
- Ja też, ale obiecuję, że ci to wynagrodzę. Ok?- zapytał, a ja przytaknąłem smutno. Wtedy z tyłu usłyszałem głos Zack'a.
- Twoja kolej. - oznajmił.
- Idę!- zwrócił się do niego.- To do później, kochanie.- rozłączył się.
Głośno westchnąłem i ponownie usiadłem na kanapę.

Zdecydowałem udać się do pobliskiej kawiarni. Chodziłem tam zawsze z Romeo po lekcjach, mieli tam najlepsze napoje w mieście, a przynajmniej naszym zdaniem. Nie widziałem się z przyjacielem od zakończenia szkoły. Z tego co było mi wiadomo wyjechał prawie na drugi koniec kraju a nasz kontakt się urwał.
Wziąłem Shiro na smycz i dyskretnie wyszedłem z domu. Profilaktycznie zarzuciłem kaptur od bezrękawnika na głowę. Wyglądał on jak czerwona koszula w kratę tyle, że bez rękawów i z kapturem. Pod spodem założył miałem czarny t-shirt z logiem The Bloody Roses jako, że mimo wszystko dalej bylem ich fanem. Nie wyróżniała mnie ona bo przed wydaniem nowej płyty każdy fan nosił taką. Przyjemnie było, gdy nikt mnie nie rozpoznawał, nie prosił o autografy ani o zdjęcia. Tak... zwyczajnie.

Gdy doszedłem na miejsce przed ladą stała zaledwie trzy- osobowa kolejka. Wziąłem Shiro na ręce i wszedłem do kawiarni.
- Mrożoną, karmelową poproszę.- oznajmiłem nie odrywając wzroku od menu.
- To będzie 3 dolary.- powiedział kasjer. Gdy nasze spojrzenia się spotkały obaj zamarliśmy w bezruchu.
- Tris?- zapytał latynos z usmiechem.
- Romeo! Ty tutaj?- zapytałem.
- Mam ferie to sobie dorabiam. - zaśmiał się. - Za chwilę kończę zmianę. Poczekasz?
- Jasne.- odpowiedziałem, po czym udałem się do stolika.
Po paru minutach Romeo przyniósł mi kawę. Nie miał już na sobie uniformu.
- Co żeś się tak odpicował?- zapytał chłopak przytulając mnie. Mowił o moich włosach i kolczykach z których i tak sporo nie miałem na sobie.
- Ajj długa historia.- oznajmilem odwzajemniając uścisk.
- Idziemy się przejść?
- Spoko.
Szliśmy promenadą rozmawiając na przeróżne tematy.
- Mowiłeś, że masz wakacje.. Studiujesz coś?- zapytałem.
- Architekturę. I o ile pamiętam od zawsze mieliśmy iść na to razem!- szturchnął mnie łokciem.
- Ajj przepraszam.- zaśmiałem się.
- No to... czym się zajmujesz?
Nie wiedziałem czy odpowiedzieć na to pytanie. Romeo nigdy mnie nie okłamał, mogłem powiedzieć mu o wszystkim. Czy nic się nie zmieniło?
- No dawaj. Nie będę się śmiał.- oznajmił zachęcająco.
- A obiecujesz, że nie wygadasz?- zapytałem obserwując uważnie jego wyraz twarzy.
- Obiecuję.- położył prawą dłoń na lewej piersi. Prawie wcale się nie zmienił. Jedynie jego rysy twarzy nieco wydoroślały.
Westchnąłem i spuściłem wzrok. Latynos zapewne już wiedział, że trudno mi to powiedzieć.
- Jestem pianistą.- oznajmiłem.
- I co? Tyle?- zapytał. Myślał, że chodzi o najzwyklejszego muzyka w jakiejś restauracji.
- Myślałem, że powiesz coś w stylu 'zostałem księdzem', albo nie wiem... Prostytutką.- zaśmiał się a ja mu zawtórowałem. Już zdążyłem zapomnieć, jak przyjemnie było za czasow liceum.
Wtedy zadzwonił mój telefon, a na wyświetlaczu pojawił się napis 'Przystojniak' i kilka serduszek. Tony ustawiał sobie ten pseudonim.
Przeprosiłem Romeo i odebrałem.
- Skończyłem już wywiad. Co tam u ciebie?- zapytał.
- A pooglądałem sobie coś i przed chwilą wyszedłem sobie na kawę.- oznajmiłem.
- Zazdroszczę.. Ja mam jeszcze trochę roboty.- westchnął.
- A wiesz już kiedy będziesz?
- I tu mam niespodziankę! Za dwie godziny!-powiedział. W porównaniu do ostatnich paru dni było to niezwykle wcześnie.
- A z jakiej to okazji?- zaśmiałem się.
- A wyjątkowej. - mruknął rozbawiony. - Dobra, kończę. Kocham cię.
- Ja ciebie też.- pożegnałem się.
- Czyżby bogate życie uczuciowe?- zapytał latynos.
- A tak.- odpowiedziałem.
- Już się wyleczyleś z Tony'ego?- oczywiście nie wiedział, że do siebie wróciliśmy.
- Dalej jesteśmy razem.- oznajmiłem. Mina latynosa byla przezabawna.
- Co przecież ona jest z tym pia.. oh..- wreszcie zdał sobie sprawę.
- Co? To ty!?- wykrzyknął.
- Cicho.- uciszyłem go jak dawniej na lekcji.
- Nie gadaj... W życiu bym cię nie poznał.- powiedział.
- To prawda, że w nowej płycie TBL grasz jakąś piosenkę?
- Nie, to tylko plotka poszła.- zaśmiałem się.
- Wow... Mój przyjaciel jest sławny.- powiedział i szturchnął mnie.
Spędziliśmy ze sobą sporo czasu i rozmawialiśmy o wszystkim.
- Koniecznie, musimy odnowić kontakt.- stwierdził chłopak, gdy już mieliśmy się rozejść.
- Pewnie.- przytuliłem go na pożegnanie.

Gdy wróciłem do domu Tony był już na miejscu.
- Co tak długo? Gdzieś ty był?- wypytywał.
- No na kawie... Mówiłem już.- odpowiedziałem, a chłopak podszedł do mnie i przytulił mnie mocno.
- Czemu nie odbierałeś? Martwiłem się...
- A dzwoniłeś?- zdziwiłem się i wyjąłem telefon z kieszeni. Sześć nieodebranych połączeń.
- Przepraszam. Zagadałem się.- powiedziałem.
- Z kim?
- A Romeo spotkałem w kawiarni.- oznajmiłem, a po minie bruneta uznałem, że nie pamiętał latynosa.
- No tego mojego kolegę co byłeś o niego zazdrosny.- zaśmiałem się.
- Co? Ja? Zazdrosny? Gdzie tam...- zawtórował mi.
- No tak, ty.
- No dobra... Może trochę... Ale też byłbyś zazdrosny gdybyś miał takiego chłopaka.- puścił mi oczko.
- Mam lepszego.- pocałowałem go w policzek.
- Dzięki, ale i tak według mnie jesteś najlepszy, najmądrzejszy i najsłodszy.- cmoknął mnie chyba z pięć razy pod rząd w kark. Zaśmiałem się cicho.
- Dobra, ubierz się ładnie. Chciałbym zabrać cię na spacer.- oznajmił z tajemniczym uśmiechem na ustach.
- Już się boję.- zachichotałem i poszedłem do garderoby. Wychodziliśmy razem pierwszy raz od paru tygodni. Czułem lekką ekscytację. Tęskniłem za tym.
Włożyłem nieco bardziej wyjściowe ubranie niż wcześniej. Czarne podarte na kolanach spodnie i białą koszulkę, a na wierzch zarzuciłem raczej mało elegancką marynarkę. Wychodząc z Tony'm zmuszony byłem założyć maskę.
Gdy przyszedłem do salonu wokalista też był już przebrany. Musiał wcześniej przygotować sobie ubrania w łazience. Był ubrany bardziej elegancko ode mnie. Ciemne, granatowe, zwężane spodnie w kant i białą koszulę z podwiniętymi rękawami do łokci.
- Idziemy na spacer czy wyciągniesz mnie na jakąś imprezę?- zapytałem podejrzliwie. Tony prychnął śmiechem.
- Na wyjątkowy spacer.
- Chyba ci nie ufam.. Ale jako, że się stęskniłem pójdę z tobą wszędzie.- zaśmiałem się.

Szliśmy w stronę plaży trzymając się za ręce. Nie mieszkaliśmy daleko od niej. Była zima więc słońce zachodziło stosunkowo wcześniej. Niebo mieniło się ciepłymi barwami. Chłodny, przyjemny wiatr smugał moją twarz odgarniając grzywkę do tyłu.
Po drodze nie spotkaliśmy żadnego paparazzi, ani fana robiącego zdjęcia. Było cicho i spokojnie. Rozmawialiśmy niby zwyczajnie jednak Tony był wyraźnie zestresowany. Starałem się to ignorować.

Przeszliśmy kawałek wzdłuż plaży, było już ciemno. Mijaliśmy spacerowiczów, którzy nawet już nas nie rozpoznawali.
Gdy znaleźliśmy uciszne miejsce przysiedliśmy na chwilę.
- Przepraszam, że ostatnio nie poświęcałem ci dużo czasu...- westchnął Tony.
- Masz dużo pracy... Rozumiem.- oparłem się o jego ramie.
- Wiesz... Uznałem, że teraz poświęcę ci trochę więcej uwagi.- pocałował mnie w czoło i zdjął mi z twarzy maskę po czym wstał. Westchnął głośno jakby zbierając się na odwagę i uklęknął przede mną.
- Kocham cię, i chciałbym z tobą zostać... Długo myślałem, nad tym co powiedzieć, w tej chwili, ale wszystko wydawało mi się zbyt oklepane dla ciebie. Więc powiem to po prostu a to jak bardzo zakochany w tobie jestem będę ci powtarzać codziennie, o ile się zgodzisz... Wyjdziesz za mnie?- wyciągnął w moją stronę drobny pierścionek z małymi kryształami. Moje serce stanęło. Nie wiedziałem, że Tony tak szybko podejmie taką decyzję. Wstałem jak poparzony, a moje kolana niemal się pode mną ugieły. Poczułem jak po moich policzkach spływają łzy. Nie mogłem wydusić z siebie ani słowa. Ruszałem ustami, ale nic nie mówiłem. Brunet patrzył na mnie wyczekująco z lekkim przerażeniem w oczach.
- T-tak.- wypłakałem wreszcie, rzucając mu się w ramiona. Byłem szczęśliwy.
Chłopak przytulił mnie mocno i wycałował po policzku.
- I tak już ze mną zostaniesz?- zapytał szeptem.
- Na zawsze.- wypłakałem, a Tony odsunął się ode mnie i starł łzy z mojej twarzy.
- A teraz chodźmy coś zjeść, mój narzeczony.- puścił oczko w moją stronę i ujął moją dłoń.

Tak już po paru miesiącach oficjalnie mogłem podpisywać się jako Tristan Andrews.
Przestalem wychodzić na scenę w masce więc tak też mnie zapowiadano.
Za każdym razem słysząc swoje nowe nazwisko przechodziła przeze mnie fala ciepła. Byłem dumny.

_____________________________________________
Oto koniec.
Totalnie nie wiedziałam co tu napisać więc... powstało to.
Szczerze mówiąc nie miałam już weny na to opowiadanie i już brałam się za to na siłę.
Wogóle omg co tu się odwaliło xD Już jakoś 10 rozdziałow temu pisałam, że zbliżamy się do końca i dupa 😂
Pisałam to ostatnie pół roku, ale szybko zleciało.

Chłopak z gitarą |YAOI|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz