Tony Pov.
Siadziałem w karetce spoglądając na lężącego na noszach Tristana. Trzymałem jego delikatną dłoń i gładziłem kciukiem jej wierzch. Była zimna. Chłopak zawsze miał chłodne ręce, gdy się stresował. Chciałem go jakoś uspokoić. Mimo, że mnie nie słyszał starałem się z nim porozmawiać. Być może po prostu musiałem sam siebie zapewnić, że będzie dobrze. Bałem się, że gdy przestanę w to wierzyć, on odejdzie.
- Chciałbyś kiedyś wziąść ze mną ślub?- zapytałem przez łzy. Ani drgnął.
- Nie mówię, że teraz, ale kiedyś na pewno...- dodałem.- Narazie nie umiem o ciebie zadbać... Chcę być z tobą na zawsze, ale narazie wszystko spiepszyłem i cholera, mam najlepszego chłopaka jakiego mogłem sobie wymarzyć.- westchnąłem spoglądając na opuszczone powieki Trisatana przykryte ciemnym wachlarzem długich rzęs.
Maszyny dalej dawały znać o życiu jakie tliło się w chłopaku. Szkoda, że to i płytki oddech który w każdej chwili mógł zniknąć całkowicie, były jedynymi jego oznakami.
- No weź...- zacząłem już płakać. Nic nie mogłem zrobić.
- Ej, ej. Spokojnie. Jeszcze żyje.- odezwał się ratownik klepiąc mnie po plecach. - Nie traćmy nadziei. Jak to mówią 'ona zawsze umiera ostatnia', pamiętaj.- pocieszał mnie.
- Ale to moja wina... Miałem kurwa trzymać język za zębami.-.warknąłem w sumie sam do siebie.
- Nie wiem co się stało, ani czemu tak uważasz, ale według mnie nie masz żadnych powodów, żeby się obwiniać. Zależy ci na nim, prawda?- skinąłem głową.- Nie mogłeś nic zrobić, a jeśli byś mógł jestem pewien, że pomógłbyś mu.
- Ale nie mogłem. Jak zwykle.- pogłaskałem Tristana po policzku wierzchem dłoni.
Zapanowała cisza.
Na szczęście zakłócana tylko piskami aparatury. Cała ta sytuacja jak i otoczenie sprawiały, że w gardle stawała mi gula. Było mi niedobrze i kręciło mi się w głowie. Od tego całego stresu zapomniałem o swojej zranionej ręce. Bałem się o Tristana bardziej niż o siebie samego, on był najważniejszy.
Do kurwy nędzy, najzwyczajniej w świecie się w nim zakochałem.
Nie wyobrażałem sobie, abym mógł go stracić.
Spojrzałem na chłopaka ze łzami w oczach i zdławionym głosem, niemal bezdźwięcznie powiedziałem:
- Nie odchodź, kochanie.Wtedy poczułem mocne szarpnięce. Nie wiedziałem co się stało. Nagle uderzył we mnie straszny ból głowy. Wszystko rozmazywało mi się przed oczami, aż w końcu nastała całkowita ciemność. Jeszcze chwilę słyszałem zamieszanie wokoło. Z czasem jednak ono także znikęło.
Obudziłem się w białej sali. Nie umiem dokładnie opisać jakie pomieszczenie to było. Rozmazywało mi się przed oczami. Widziałem tylko biel i błękitne elementy.
Strach zżerał mnie całego. W głowie krążyło mi tysiące pytań. 'Gdzie jestem?' 'Co się stało?' 'Co z Tristanem?'.
Mimo nikłego pola widzenia i zawrotów głowy spróbowałem wstać. Uniemożliwił mi to jednak jakiś 'kabel' w ręce i opatrunek na drugiej dłoni. Syknąłem cicho z bólu.
Nagle usłyszałem kroki, a potem dźwięk otwierających się drzwi.
- Proszę się położyć. Jest pan jeszcze pod wpływem leków.- usłyszałem męski głos, a zaraz potem stukanie po mojej lewej stronie.
Spojrzałem zdezorientowany, lecz dalej widziałem rozmazane plamy.
- Przepraszam. Zmienię kroplówkę.- odezwał się damski głos. Czyli byłem w szpitalu.
- Co się stało?- zapytałem cicho. Bałem się odpowiedzi.
- Mogę najpierw pana zbadać? Potem odpowiem na pytania.
Powoli skinąłem głową.
- Jak się pan czuje?
- Mam zawroty głowy, niewyraźnie widzę i boli mnie ręka.- oznajmiłem.
- Dziwnym by było gdyby nie bolała.- odezwał się. Siostra kontynuowała swoją czynność.
- A co z.. moim wzrokiem?- zapytałem niepewnie.
- To tylko skutek uboczny jednego z leków. Raczej nic panu nie będzie.- powiedział, po czym wykonał jeszcze kilka badań. Cały czas byłem spięty. Oczekiwałem odpowiedzi.
Nie wiedziałem, co działo się z Tristan'em. Karciłem siebie za tą myśl, ale w zasadzie nie byłem nawet pewny czy jeszcze żył.
- Doznał pan poważnego urazu prawej dłoni. Od pańskiego menagera słyszałem, że tą rękę trzyma pan na gryfie. Przykro mi to mówić... moje córki są twoimi wielkimi fankami... szczerze mówiąc też zawsze lubiałem waszą muzykę.- przeciągał. Wolałem, żeby oznajmił mi to szybko. A nie zapowiadało się na nic dobrego.- Ręka po rehabilitacji powinna sprawować się całkiem dobrze, niestety już nie wróci do dawnej sprawności. Raczej uniemożliwi to panu granie skomplikowanych utworów...- Zajebiście. Tego mi brakowało.Gdy lekarz usiadł, gotowy na moje pytania, było jeszcze gorzej. Słowa ledwo przechodziły mi przez gardło, a dłoń zaczęła mi się trząść.
- Co w zasadzie się stało?
- Karetka miała stłuczkę. Cud, że panu się nic nie stało. Kierowca zmarł na miejscu.- oznajmił, a moje serce stanęło w piersi.
- A co z.. Tristan'em Gray, którego wieźli na operację?- wydukałem. Meżczyzna spuścił wzrok na swoje kolana i westchnął.
Już na sam widok jego miny domyśliłem się, że happy end'u nie będzie. Najprawdopodobniej straciłem swoje ukochane światełko. Moje oczko w głowie. Do moich oczu napłynęły łzy, a serce w piersi zaczęło walić jak oszalałe. Nie chciałem słyszeć dalszych słów lekarza. Chciałem tylko jeszcze raz zobaczyć piepszony uśmiech mojego ukochanego wariata. Gdy myślałem o tym, że już nigdy go nie dotknę, nie przytulę ani nie zobaczę traciłem wszelkie chęci do życia.
-Cóż..- zaczął mężczyzna, a ja wstrzymałem oddech.- Co prawda nie powinienem ujawniać takich danych, ale zrobię to raz w drodze wyjątku.- wytłumaczył. Mocno zacisnąłem dłoń na pościeli.- Tristan Gray został uznany za zaginionego._____________________________________________
Hej!
No i jestem xD na czas... chyba, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie.Już parę jak nie z dziesięć rozdziałów temu pisałam, że zbliżamy się do końca xD I dupa zbliżam się i zbliżam i zbilżyć sie mogę :)
Miała super koniec wymyślony, ale potem jakieś 5 razy zmieniałam zdanie xD
CZYTASZ
Chłopak z gitarą |YAOI|
RomanceTony to utalentowany gitarzysta jednego z najsłynniejszych zespołów świata. Gwiazda każdej sceny. Tristan natomiast jest zwykłym chłopakiem. Szarą twarzą w szarym tłumie. Co połączy tę dwójkę? To opowiadanie jest yaoi (boy x boy) nie lubisz nie czyt...