Chodził od okna do okna i ostrożnie wyglądał co się dzieje na ulicy. Ciągle próbował się połączyć przez radio z resztą oddziału jednak bez efektów. W końcu usiadł koło mnie tuż obok okna. Zdjął hełm, oparł głowę o ścianę i tak w milczeniu siedział. Widziałam, że jest bledszy i wiedziałam też czego to był efekt.
- Dasz mi się opatrzeć.
- To tylko draśnięcie – spojrzał na swoje prawe ramię, na którym widniało rozcięcie w mundurze i niewielka plama krwi.
- Nie mówię tylko o tym. – wiedziałam, że wtedy na ulicy oberwał gdzie indziej, mocniej niż to draśnięcie na ramieniu.
- To na szyi też tylko otarcie. - stwierdził bez emocji.
- O tym też nie.
- A o czym? – udawał głupka.
- Oberwałeś tam na ulicy. – stwierdziłam.
- Skąd wiesz?
- Widziałam, po twarzy poruczniku. – postanowiłam użyć jego stopnia żeby go zawstydzić, że złapałam go na kłamstwie.
- Tamto też jest tylko draśnięcie.
- Ale mogę je opatrzeć. Jestem w końcu lekarzem.
- Jeśli dam pani doktor opatrzyć swoje rany to nie będzie miał pani doktor kto bronić w tym czasie. - jak tylko skończył, wstał i znów zaczął krążyć po pokoju.
Już się nie odzywałam do niego. Ciągle próbował się skontaktować z oddziałem aż w końcu mu się to udało.
- Nareszcie! Gdzie jesteście?
- … - słyszałam tylko co mówił porucznik, on miał słuchawkę w uchu i tylko on słyszał co mówili tamci.
- Ok. Mam panią doktor. Ukrywamy się w budynku naprzeciwko sklepu, uliczkę od głównej ulicy. Za ile będziecie?
- …
- Ok. Jak tylko dacie radę to dołączcie do nas. Bez odbioru.
Nie wyjaśnił mi nic po prostu nadal krążył, tylko bardziej nerwowo, a ja się mu cały czas przyglądałam.
- No to kto jest w stanie poświęcić całą armię dla pani? – spytał po dłuższej chwili ciszy
- Mój ojciec jest generałem. To on na pewno się do tego przyczynił. – postanowiłam być z nim szczera.
- Teraz to rozumiem. – już więcej nic nie mówił. Za to ja postanowiłam wykorzystać moją szczerość i prosić, żeby dał sobie pomóc.
- Dasz mi w końcu się opatrzeć.
- Nic się nie zmieniło od tamtej pory.
- Prócz tego, że zrobiłeś się bledszy pomimo okropnego ukropu.
- Nie krwawię mocno. Kula nie przeszła na wylot. Nadal hamuje krwotok.
- Ale twój stan się pogarsza. Mnie nie oszukasz jestem lekarzem!
- Za niedługo będą nasi.
- Za ile?
- Nie wiem. – przyznał się niechętnie.
- No dalej! Za niedługo nie będzie miał kto mnie pilnować. Przecież jest spokojnie na zewnątrz.
- Niech ci będzie - przyznał niechętnie
- Usiądź tu. – wskazałam miejsce przed sobą.
Wykonał polecenie i stanął przede mną. Zaczął zdejmować z siebie rzeczy. Najpierw odłożył broń na bok, tak, żeby w każdej chwili mógł do niej sięgnąć. Potem ściągnął kamizelkę, koszulę od munduru i na końcu koszulkę. W jej zdjęciu musiałam mu pomóc. Miał bardzo ograniczone ruchy prawej ręki, nie mógł podnieść jej do góry. Kiedy ujrzałam jego tors na chwilę wstrzymałam oddech. Był nieziemsko umięśniony. Na prawym ramieniu miał tatuaż który wchodził mu na plecy. Tak wiem, nie powinnam na niego tak patrzeć w takiej sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy, ale coś w nim było że nie mogłam przestać. Usiadł do mnie tyłem i wtedy miałam pełny wgląd jego rany postrzałowej. Na plecach od rany aż do pasa miał strużkę krwi. Rana nie była duża. Mała dziureczka między łopatką a kręgosłupem w górnej części pleców. Miał ogromne szczęście. Dwa centymetry dalej i na sto procent oberwał by w kręgosłup. Musiałam się zająć tą raną jak najszybciej. Nie mogłam wyjąć kuli, bo mogłabym niechcący uszkodzić kręgosłup. To była za mała odległość. Nie miałam narzędzi chirurgicznych a warunki były tragiczne jak na jakikolwiek zabieg. Jak dla mnie to jak najszybciej powinien trafić do szpitala. W każdej chwili kula mogła się przemieścić i uszkodzić kręgosłup.
CZYTASZ
Żołnierz - wystarczy chwila
RomanceJest to opowieść o losach pewnego żołnierza służącego na misjach na froncie oraz pewnej Pani doktor. Los krzyżuje ich drogi i... wystarczy tylko chwila... żeby się zakochać... żeby coś stracić... żeby przegapić swoją okazję... żeby coś zyskać... Wys...