/*
Wesołych, zdrowych i spokojnych świąt, mimo tych trudnych czasów 😉 oraz przyjemnego czytania 😀
*/Oczekując na lot do domu, spędziłam w bazie cztery dni. Niby niedużo, ale nie dla kogoś, kto czeka nie mając co ze sobą zrobić, kto czeka, nie wiedząc jak długo ma czekać, kto czeka, siedząc niby bezpiecznie w bazie, ale jednak na froncie, albo kto czeka, nie mogąc się doczekać powrotu do domu. Ja tak czekałam i nie tylko ja. Wszyscy powracający tak czekali, jakby siedzieli na szpilkach, niby mało kto to pokazywał, ale jakby z kimkolwiek porozmawiać na ten temat, to wszyscy odpowiedzą tak samo… "Chce już do domu".
Ja większość czasu leżałam na swoim łóżku. Nie miałam ochoty nic innego robić. Dużo spałam, a jak nie spałam to po prostu rozmyślałam…
Tony. Nie, nie przeszło mu. I nie wiem co go ugryzło, ale zachowywał się jak dziecko. Rozumiem, że stracił bliską osobę, ale nie tylko on. I to nie był powód, żeby za każdym razem, kiedy mnie zauważy, odwracać się do mnie plecami ze spojrzeniem obrażonego dziecka. Co ja mu zrobiłam, ja się pytam? To, że broniłam Ryana? W stosunku do niego też nie powinien się tak zachowywać… Grrry… Byłam wściekła na niego. Po prostu starałam się nie zwracać na niego uwagi i z czasem wychodziło mi to coraz lepiej.
Ryan. Na niego też byłam wściekła i to był kolejny powód, dla którego chciałam się jak najszybciej znaleźć w domu. Już na drugi dzień, od mojego przyjazdu do bazy, usłyszałam nowinkę, która ujawniła kłamstwo Ryana. Jeszcze nie wyjechałam, a on już mnie okłamywał. "To tylko zwiad. Nic niebezpiecznego." Jasne! Tylko czemu na drugi dzień po bazie rozeszła się "dobra nowina", że nasze oddziały rozbiły jedną z baz rebeliantów w mieście?! Zwiad! A ja głupia tak po prostu mu uwierzyłam! Jego oddział nie jest oddziałem zwiadowczym i nigdy zwiadów nie robił i robić nie będzie! Za późno sobie to uświadomiłam. Miałam ochotę na niego nawrzeszczeć, ale nie chciałam tego robić dzwoniąc do niego z bazy, gdzie wszyscy mogą słyszeć naszą rozmowę. Wolałam poczekać na powrót do domu, dlatego nie kontaktowałam się z nim przez te kilka dni. Chociaż przyznam szczerze, że ciężko było wytrzymać, nie wiedząc co się z nim dzieje. Na szczęście byłam w bazie, z której odbywały się wszystkie loty. Tu od razu było wiadomo, jak miała powrócić jakaś trumna. Więc wiedziałam przynajmniej tyle, że żyje.
Czwartego dnia rano zostałam poinformowana, że wieczorem lecę do domu. W końcu! Tego dnia nie potrafiłam usiedzieć w miejscu. Kiedy przyleciał nasz samolot, a my czekaliśmy na płycie lotniska na jego rozładowanie, przebierałam z nogi na nogę. Odetchnęłam dopiero, jak byliśmy w powietrzu. Kiedy wsiadałam, Tony już siedział na swoim miejscu. Przeszłam koło niego, nawet nie zwracając na niego uwagi. Zachowałam się tak, jak on zachowywał się przez ostatnie cztery dni. Chociaż w sumie, to ja się zachowałam o wiele lepiej niż on, bo przynajmniej nie pokazałam mu swoich fochów tak, jak to on robił. Poszłam na sam koniec samolotu, gdzie zajęłam jedno z wolnych miejsc.
Niestety, ale wracaliśmy wojskowym samolotem i czekało mnie kilka godzin podróży na niewygodnym i ciasnym miejscu. W kraju wylądowaliśmy na lotnisku wojskowym, należącym do jednej z największych baz w kraju. Tam mieliśmy możliwość zdania sprzętu bojowego i polecenia lotem czarterowym do jednego z sześciu miast. Niektórym trafiło się i było to ich rodzinne miasto, inni nie mieli takiego szczęścia i musieli później jeszcze dojechać. Jak widać to rozwiązanie było tańsze niż zapewnienie lotów samolotami pasażerskimi bezpośrednio z frontu, zapewne dlatego, że w tym terminie powracała największa, jak do tej pory, liczba żołnierzy. No cóż miałam pecha. Ale za to szczęście dopisało mi w innej kwestii. A dokładniej w kwestii drugiego lotu, ponieważ jeden z samolotów leciał bezpośrednio do mojego rodzinnego miasta. Nie musiałam się później martwić o dalszy powrót do domu. Oczywiście poinformowałam tatę o tym, kiedy wracam, więc wiedziałam, że mam też zapewnioną podwózkę pod samo mieszkanie, ale nie zmienia to faktu, że miałam do niego bliżej. Chociaż w sumie to nie musiałam o niczym informować taty, wszystko już wiedział, nawet dokładniej niż ja. W końcu był wysokim oficerem, miał dostęp do prawie wszystkiego.
CZYTASZ
Żołnierz - wystarczy chwila
RomanceJest to opowieść o losach pewnego żołnierza służącego na misjach na froncie oraz pewnej Pani doktor. Los krzyżuje ich drogi i... wystarczy tylko chwila... żeby się zakochać... żeby coś stracić... żeby przegapić swoją okazję... żeby coś zyskać... Wys...