/* Jako, że opowiadanie zdobywa coraz większą popularność, wstawiam kolejny rozdział. Są nawet osoby które piszą przefajne komentarze i to właśnie one są tą siłą napędową mojej weny twórczej. Dziękuje wam za wszystkie miłe słowa. To dzieki wam powstają nowe rozdziały tak szybko i to dzieki wam chce mi się usiąść i pisać po ciężkim dniu. Mam nadzieję, że będzie wam się podobać coraz bardziej. Miłego czytania :D */
Obudził mnie alarm. Przestraszona zerwałam się siadając na baczność. Nie wiedziałam co się dzieję. Cały samolot wypełniło czerwone światło. Zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu odpowiedzi.
- Spokojnie. - Ryan się odezwał. Mój wzrok powędrował na niego. Rozpiął właśnie swoje pasy i wstał. - To tylko sygnał, że jesteśmy w strefie wojennej. Musimy założyć kamizelki, hełmy i siedzieć w pełnej gotowości. - Uspokoił mnie. Chyba nie bardzo do mnie docierało. Bo kontynuował. - Nic się nie dzieje. Spokojnie. - podniósł swoją kamizelkę i zaczął się w nią ubierać.
- Okej. - niemrawo odparłam mu i chciałam się ubrać w swoją kamizelkę. Z początku miałam problem z samym wyciągnięciem jej spod fotela. Aż w końcu Ryan przyklęknął koło mnie, wyciągnął ją i wstając, rozłożył ją tak, żebym mogła wejść do jej środka. Jak to zrobiłam, pozapinał mnie i wręczył mi mój hełm ze słowami:
- Prosze pani doktor.
- Dzięki.
- Teraz, już się nie pozbędziesz tego, aż do bazy Gazrini. - posłał mi uśmiech.
- Ekstra po prostu. Poprzednim razem tak nie było.
- Leciałaś w o wiele spokojniejszy obszar.
- Okej. A czemu mają służyć te kamizelki w samolocie?
- W razie ataku, jak się rozbijemy jest szansa, że cię uratuje kamizelka przed odłamkami… - trochę się gubił i nie bardzo wiedział co mi odpowiedzieć - Takie przepisy. -wzruszył ramionami i podsumował nie chcąc dalej w to brnąć.
Teraz już nie można było spać. Czekało nas kilka godzin nudnego lotu. Niektórzy grali w “łapki”, inni w “papier, kamień, nożyce”, jeszcze inni bawili się po prostu własnymi palcami. Co drugi żołnierz ziewał co chwila. Ja się rozbudziłam całkowicie. Serce mi waliło ze strachu. Zerkałam co chwila na Ryana, jednak on wydawał się być spokojny i zrelaksowany. Siedział prosto na swoim fotelu, oparł głowę o ścianę samolotu i przymrużył lekko powieki. Nie bardzo dało się porozmawiać, bo w tym hałasie rozmowa bardziej męczyła niż sprawiała przyjemność.
Po długim locie w końcu z głośników odezwał się głos pilota, że podchodzimy do lądowania. NARESZCIE. Miałam dosyć siedzenia w tym samolocie. Tyłek już mnie bolał, bo te siedzenia do komfortowych to nie należały. Kiedy opony samolotu zetknęły się z ziemią wcisnęło mnie w Ryana. Trochę się zakłopotałam, a on się do mnie uśmiechnął. Kiedy samolot “zaparkował” tylna klapa zaczęła się otwierać. Wszyscy wstali ze swoich miejsc i zaczęli zbierać swoje bagaże, jednak nikt nie wychodził przed Ryanem.
- Chodź. - zawołał mnie i pociągnął za rękę za sobą.
Kiedy wyszliśmy, naprzeciw niego stanął inny żołnierz. Przywitali się i zaczęli rozmawiać. Ja za to rozglądałam się dookoła. Jeden samolot wylądował przed nami i stał obok. Właśnie wyciągali z niego sprzęt. Drugi właśnie lądował. Panował tutaj ogromny chaos. Mnóstwo żołnierzy biegało, wyładowywało sprzęt, wsiadało i wysiadało z pojazdów wojskowych. Jedni odjeżdżali, inni przyjeżdżali.
Ryan rozkazał wszystkim aby przeszli kawałek dalej, tam chciał ich przekazać dowódcom, a tutaj chciał umożliwić ponowny załadunek samolotu. Cały czas trzymałam się jego. Nie odstępowałam go na krok. Kiedy stanęliśmy w miejscu, gdzie nie będziemy przeszkadzać, podeszło do nas kilku żołnierzy. Mieli oni zaprowadzić oddziały do ich dowódców. Ryan zaczął wyczytywać nazwiska i wskazywał z kim mają się udać. I tak aż do momentu kiedy zostało jakaś jedna czwarta żołnierzy, którzy przylecieli razem z nami. Została także jedna osoba, z tych, którzy do nas podeszli po wylądowaniu. To ona zaprowadziła nas na lądowisko helikopterów. Jak się zbliżyliśmy widziałam szereg ogromnych helikopterów z dwoma dużymi śmigłami, jednym na przodzie, drugim na tyle. Kształtem przypominały trochę banana.
CZYTASZ
Żołnierz - wystarczy chwila
RomanceJest to opowieść o losach pewnego żołnierza służącego na misjach na froncie oraz pewnej Pani doktor. Los krzyżuje ich drogi i... wystarczy tylko chwila... żeby się zakochać... żeby coś stracić... żeby przegapić swoją okazję... żeby coś zyskać... Wys...