Poszłam rano pożegnać się z Tonym. Przytulił mnie i stwierdził, że będzie tęsknił. Polubiłam go bardzo.
Kazałam mu dzwonić jak tylko będzie w kraju albo wpadać bez zapowiedzi, bo dałam mu także swój adres. Z chęcią spotkam się z nim na przyjacielską kawę.
Poszłam również pożegnać się z Ryanem i podziękować mu za uratowanie życia i wyciągnięcie z tego piekła. Bo to przecież głównie jego zasługa.
- Hej. Mogę? - zajrzałam do jego sali.
- Jasne. Wejdź.
- Przyszłam podziękować.
- Za co?
- Za wszystko.
- To znaczy?
- Za uratowanie życia, za opiekę, za wyciągnięcie mnie stamtąd, za każdą osłonę jaką mi dałeś. - Zaczęłam wymieniać po kolei co mi przyszło do głowy. - Dużo jeszcze tego będzie.
- Nie ma za co. Taki mój obowiązek.
- Tak, rozkazy… - posmutniałam na myśl, że to były tylko i wyłącznie jego rozkazy a nic więcej.
- Dokładnie.
- Ale i tak uważam że powinnam ci podziękować. No i chciałam się też pożegnać. - szybko zmieniłam temat, żeby nie mógł znów mnie zgasić że taka praca albo coś w tym rodzaju.
- Pożegnać? - zdziwił się lekko.
- No. Wracam dzisiaj do domu. - W tym momencie było słychać warkot lądującego samolotu. - O! Właśnie ląduje mój transport. - odruchowo wskazałam palcem do góry.
- Aha. W końcu się wydostaniesz na dobre z tego piekła - posłał mi ledwo dostrzegalny uśmiech.
- No - również się uśmiechnęłam, co wskazywałoby na moje zadowolenie z tej postaci rzeczy chociaż nie wiem czemu to zrobiłam bo wcale tak nie było. Nie cieszyłam się ani trochę.
- To miłej podróży.
- Dzięki. A tobie szybkiego powrotu do zdrowia.
- Dzięki.
To była nasza ostatnia rozmowa. Chociaż nie chciałam, żeby tak ona wyglądała. Raczej miałam nadzieję, że powie mi czy coś do mnie czuje albo ja się odważe wyznać mu co ja czuję. Ale nie stało się tak.
Wróciłam do namiotu mojego taty, zebrałam swoje rzeczy i czekałam aż przyjdzie mnie odprowadzić do samolotu. Niecałą godzinę później ucałował mnie na pożegnanie i już siedziałam w samolocie. Po kilku godzinach byłam w kraju. Tyłek mnie bolał od twardego siedzenia w wojskowym samolocie transportowym. Po wylądowaniu przesiadłam się w samolot pasażerski którym poleciałam do rodzinnego miasta. W domu dopiero odetchnęłam. Postanowiłam odpocząć miesiąc czy dwa i na razie nie wracać do pracy. Byłam zbyt rozbita i fizycznie a tym bardziej psychicznie. Starałam się ciągle o tym wszystkim co mnie tam spotkało zapomnieć. Zarówno tym złym jak i tym dobrym. Nie chciałam mieć stamtąd wspomnień. Żadnych wspomnień. Wiem, że to jest niemożliwe, ale chciałam z siebie wyprzeć najwięcej jak się dało.
Po miesiącu postanowiłam wrócić do pracy w szpitalu. Nie mogłam przestać myśleć o tej jednej osobie z tamtąd. Myślałam że praca mi pomoże zapomnieć. Jednego byłam pewna. Mój tata się mylił mówiąc, że to tylko szok po przeżytym piekle a nie miłość. Nie wiem jak to możliwe, żeby zakochać się w kimś w tak krótkim czasie i w takich warunkach ale stało się. Wiedziałam, że kocham Ryana i chciałabym być blisko niego ale to nie było możliwe. On był tam, albo gdzieś indziej, sama nie wiedziałam a ja tu. Nie mieliśmy ze sobą żadnego kontaktu. Nie było szans żebyśmy się jeszcze kiedyś spotkali. Zresztą nie było potrzeby. On i tak nie czuł nic podobnego do mnie. Przecież to wszystko to tylko wykonywanie rozkazu.

CZYTASZ
Żołnierz - wystarczy chwila
RomanceJest to opowieść o losach pewnego żołnierza służącego na misjach na froncie oraz pewnej Pani doktor. Los krzyżuje ich drogi i... wystarczy tylko chwila... żeby się zakochać... żeby coś stracić... żeby przegapić swoją okazję... żeby coś zyskać... Wys...