Jakieś cztery miesiące po moim przyjeździe do bazy, dowódca zarządzający szpitalem polowym zebrał cały personel i zarządził zebranie.
- Zbliża się dzień zaopatrzenia. - rozpoczął przemówienie dowódca. - Proszę wszystkich aby się przygotowali do tego. Dziś w nocy na dyżurze ma pozostać możliwie jak najmniejsza liczba personelu. Reszta niech się wyśpi i wypocznie. Macie być gotowi jutro rano. Wszyscy! Zwarci i gotowi tutaj punkt siódma. Jakieś pytania? - z braku pytań kazał się wszystkim rozejść.
- O co chodzi z tym dniem zaopatrzenia i czemu jest taka mobilizacja przed nim? - zapytałam moich współlokatorek jak już byłyśmy w naszej kwaterze.
- Przyjeżdża zaopatrzenie, ale takie duże, mnóstwo broni, amunicji i ciężkiego sprzętu. To smakowity kąsek dla rebeliantów. Atakują eskortę wszystkimi możliwymi siłami stąd mnóstwo rannych a to tłumaczy naszą mobilizację. - Wyjaśniła Ashley wojskowa lekarka.
- A ty Lilly jesteś w eskorcie? - zapytałam niepewnie drugą współlokatorkę.
- Tak. Mój oddział jest jednym z sześciu oddziałów eskorty. - tej odpowiedzi się bałam najbardziej.
- Nie boisz się jechać?
- Boję. To już mój drugi wyjazd w eskorcie zaopatrzenia ale i tak się boję. Jednak to bardzo ważne zadanie. Bez tego nie mielibyśmy czym walczyć z rebeliantami. Przepraszam ale muszę iść. Przyjechały oddziały z innej bazy które jadą z nami odebrać swoje zaopatrzenie. Jesteśmy ich przystankiem przed odebraniem zaopatrzenia. Muszę iść na odprawę.
- Wróć do nas cała i zdrowa. - przytuliłam ją na pożegnanie.
Długo nie mogłam usnąć. Rzucałam się z boku na bok. Mnóstwo myśli kręciło mi się po głowie. Martwiłam się o Lilly. W końcu jednak udało mi się usnąć. Obudziłam się o 5 rano. Nie było sensu dalej próbować zasnąć, bo wiedziałam, że nie dam rady a za godzinę i tak musiałam wstać. Wzięłam zimny prysznic, żeby ochłonąć po ciężkiej nocy. Ubrałam się i poszłam zjeść śniadanie na stołówkę. W bazie panowało niezłe zamieszanie. Jeszcze nigdy takiego nie widziałam a byłam już tu sporo czasu. Punkt 7 rano byłam na zbiórce w szpitalu. Dowódca wszystko zaplanował i przekazał nam swoje rozporządzenia dotyczące umiejscowienia rannych i kto czym ma się zajmować. O 7.30 miała powrócić eskorta, a była już 7.45 i ich nadal nie było. O 8 przyszedł do nas porucznik Mails i oznajmił, że za pięć minut będą, że mają dużo rannych i żebyśmy się przygotowali. Rzeczywiście było tak jak mówił. Pięć minut później pojawiły się wozy przed szpitalem, żołnierze pośpiesznie z nich wysiadali i zaczęli wyciągać rannych, których było mnóstwo. Cały personel medyczny stał w kolejce i każda grupa po kolei odbierała rannego i przechodziła z nim do szpitala. Było niemałe zamieszanie. Byłam trochę przerażona. Jeszcze nigdy nie widziałam tyle krwi i tyle rannych. Wozy byłe pełne łusek po nabojach, krwi i kurzu. Trochę nie mogłam się otrząsnąć jednak nagle stanęłam jak wryta a przez moje ciało przeszedł prąd. Z hammera stojącego naprzeciwko mnie wysiadł Tony. Pośpiesznie podbiegł do tyłu, otworzył tylną klapę i zaczął wyciągać rannych. Po chwili z miejsca pasażera z przodu hammera wysiadł Ryan. Podszedł do porucznika i zaczął z nim rozmawiać. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Znów go widziałam w bojowym mundurze, w całym uzbrojeniu i od razu przypomniało mi się wszystko to, co przeżyliśmy razem jak mnie ratował. Serce zaczęło mi walić jak szalone na jego widok.
- Było gorąco co? - odezwał się do Ryana porucznik Mails.
- No. Jak nigdy. - znów usłyszałam jego głos i po tym to już całkowicie nie mogłam się skupić na niczym innym niż jego osoba. Na szczęście stałam na samym końcu. Tony był skupiony na rannych i nie widział mnie.
- Kiedy chcesz wyjechać do waszej bazy?
- Zostawimy tylko rannych i ruszamy w dalszą drogę.
- Tak szybko?
- Tak.
- Nie uzupełnicie uzbrojenia?
- Nie ma czasu. W tym czasie co my będziemy uzupełniali uzbrojenie to rebelianci też zdążą je uzupełnić.
- Ale potem będzie zaskoczenie jak wyjedziecie. Nie będą wiedzieć kiedy ruszycie dalej.
- Przygotuja sie do tego czasu. Większe zaskoczenie będzie jak ruszymy od razu.
- No jak uważasz. Twój oddział. A nie chcesz helikopterów do pomocy?
- Nie. Zanim one uzupełnią amunicję i benzynę to za dużo czasu minie.
- Jak wolisz. To powodzenia.
- Dzięki. Przyda się. - uścisnęli sobie dłoń i porucznik Mails poklepał go po ramieniu.
Ryan wrócił do hammera, zamienił słówko z jednym z żołnierzy i wsiadł do samochodu. Po chwili pojawił się na miejscu strzelca przy karabinie na dachu. Połowa żołnierzy znów zajęła miejsca w pojazdach i po chwili eskorta z drugiej bazy ruszyła w dalszą drogę na rozkaz Ryana. Dopiero jak zniknęli dostałam pacjenta. Na szczęście. Wraz z moją grupą zanieśliśmy go do środka. Oczywiście była to rana postrzałowa i musieliśmy szybko operować, ponieważ nasz żołnierz szybko tracił krew.
![](https://img.wattpad.com/cover/158233354-288-k965274.jpg)
CZYTASZ
Żołnierz - wystarczy chwila
RomanceJest to opowieść o losach pewnego żołnierza służącego na misjach na froncie oraz pewnej Pani doktor. Los krzyżuje ich drogi i... wystarczy tylko chwila... żeby się zakochać... żeby coś stracić... żeby przegapić swoją okazję... żeby coś zyskać... Wys...