Szantaż

2.1K 109 8
                                    

/*
Witam wszystkich czytelników. Wiem, długo mnie nie było i przepraszam za to. Na nowy rok obiecuję poprawę. A teraz miłego czytania 😊 mam nadzieję, rozdział będzie się wam podobał.
*/

Przemierzałam bazę kierując się na jadalnię. Chciałam zjeść szybko obiad, bo wiedziałam, że jak wejdę do szpitala to mogę już nie mieć na to czasu. W oddali zauważyłam idących w moim kierunku Lilly i Tonego. Byli wyraźnie rozbawieni.

- Cześć gołąbeczki. - Przywitałam ich, jak zbliżyli się. Byli tak zajęci sobą, że gdybym się nie odezwała, to by mnie nawet nie zauważyli.

- Sara! - Uradowała się Lilly i podbiegła do mnie, sprzedając mi mocnego przytulańca.

Ściśnięta przez ramiona Lilly zerknęłam na Tonego, który wyraźnie stracił dużo z niedawnej radości. Za to jej miejsce zajęło zakłopotanie. Przystanął, ale nie zrobił w moim kierunku ani kroku. Przywitał się rzucając tylko niewyraźne "Cześć". Od razu wiedziałam co jest grane i nie mogłam w to uwierzyć. Jak mogli to zrobić po raz kolejny?!

- Ale ty radosna jesteś. Chyba nie chcę wiedzieć gdzie byliście. - Oznajmiłam, jak już się ode mnie oderwała. Chyba chciałam ją nieco zawstydzić i uświadomić, że po ich zachowaniu i twarzach można się wszystkiego domyśleć, ale nie wyszło mi to ani trochę, bo Lilly w ogóle się tym nie przejęła, a wręcz przeciwnie.

- Jak chcesz to zdradzę ci, który to magazyn! - Pisnęła radośnie. Chyba jeszcze takiej nakręconej to jej nie widziałam. - Tony może podpowiedzieć Ryanowi i...

- Lilly! - Przerwałam jej nie chcą, żeby zabrnęła za daleko.

- No CO?!

- Uważaj tylko na siebie. I idź już, bo Tony jest spięty za was dwoje.

- Ale pamiętaj! Jakby coś, to zawsze możesz zapytać! - Podekscytowana musiała dodać jeszcze na odchodne.

Pokręciłam głową z dezaprobatą i pomachałam im na pożegnanie. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, rozbawiło mnie zachowanie Lilly.

Zjadłam szybko obiad i od razu skierowałam swoje kroki do szpitala. Zaraz po wejściu do głównego budynku, spotkałam wychodzącą z jednej z sal zabiegowych panią chorąży Corbett. Była tutaj okulistką.

- Dzień dobry Pani chorąży Corbett. - Przywitałam się. Pomimo, że bardzo się lubiłyśmy, nie mówiliśmy sobie po imieniu.

- Dzień dobry Pani doktor Conelly. - Odwzajemniła uśmiech i szybkim krokiem podążyła do gabinetu na drugim końcu korytarza.

Zmierzałam prosto do pokoju lekarskiego, chcąc jak najszybciej zrzucić z siebie kamizelkę. Minęłam salę, z której wyszła chorąży Corbett. Drzwi do niej były otwarte, ale nie zagłębiałam się dlaczego, tylko podążyłam dalej. Sekundę później usłyszałam czyjeś kroki za sobą, jednak nim zdążyłam się odwrócić żeby zobaczyć kto to był, ten ktoś chwycił mnie w pasie i uniósł do góry, tak, że nie dotykałam stopami ziemi. Serce mi przyspieszyło i już chciałam krzyknąć, jednak usłyszałam uspokajający głos Ryana. Trzymając mnie w powietrzu, szybko wszedł do sali znajdującej się za drzwiami, w pobliżu których się znajdowaliśmy. Jak tylko znaleźliśmy się w pomieszczeniu, postawił mnie na ziemi. Popchnął drzwi i nim te się zamknęły, odwrócił mnie przodem do siebie i zaczął mnie całować. Zdążyłam zauważyć, że nie miał na sobie ani kamizelki, ani hełmu, co mnie wprawiło w większy stres, bo mogło oznaczać, że znów jest pacjentem szpitala.

Nie chcę narzekać, bo było mi całkiem przyjemnie, ale byłam zszokowana całą tą sytuacją i tym, że Ryan znajdował się w szpitalu, dlatego nie potrafiłam w pełni odwzajemnić pocałunku. Za dużo pytań cisnęło mi się na usta, dodatkowo lekko paraliżował mnie strach, bo znajdowaliśmy się w sali, do której w każdej chwili mógł ktoś wejść, a my nie mielibyśmy nawet szansy zareagować. Nie wiem, jak Lilly mogła posunąć się tak daleko. Chyba nie potrafię się wyluzować tak, jak ona. Za bardzo się stresuję wszystkim. Za to Ryan ani trochę. Całował mnie, nie przejmując się niczym. Nie przerywając pocałunku, zaczął gmerać przy zapięciu mojego hełmu, a kiedy w końcu udało mu się je rozpiąć, zdjął go i rzucił na podłogę koło naszych stóp. Wtedy jego ręce powędrowały na mój tyłek i nie pozwoliły mi odsunąć się od niego choćby na milimetr.

Żołnierz - wystarczy chwilaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz