Trudna rozmowa

2.5K 109 9
                                    

Po ponad 24 godzinach na nogach mogłam w końcu udać się do swojego pokoju i wreszcie się położyć. Mieliśmy dużo rannych i nie dało rady, żeby ktokolwiek skończył służbę w szpitalu wcześniej.

To było przeżycie, którego nigdy nie zapomnę. Żadne wiadomości w telewizji nie oddadzą tego, co tak naprawdę dzieje się tutaj. Nigdy nie widziałam tylu rannych, tyle bólu i krwi, a jednocześnie wsparcia,  jedności i gotowości do poświęcenia się za kogoś.

- Jak tam żyjesz po pierwszym zaopatrzeniu? - spytała się troskliwie Ashley

- Nie czuje nóg ani pleców. W ogóle się nie czuje. - przyznałam się szczerze.

- Ale dałaś radę. Myślałam, że będzie gorzej. Niejeden cywilny lekarz wymiękł na dużo lżejszym dniu.

- Dzięki.

Po chwili do pokoju weszła Lilly, a ja pomimo ogromnego zmęczenia, jak tylko ujrzałam ją, to zerwałam się na równe nogi i pobiegłam ją przytulić.

- Cieszę się, że jesteś cała. - powiedziałam jej mocno ją ściskając.

- Też się cieszę, że się cieszysz.

- Myślałam, że nie żyjesz, bo cię nigdzie nie widziałam od wczoraj.

- Za duże zamieszanie było pod szpitalem, a potem nie miałaś czasu.

- Pewnie tak. - znów położyłam się na swoim łóżku, a Lilly poszła do swojego, też była padnięta.

- Ciężko było? - spytałam Lilly.

- Jak nigdy.

- Słuchaj… - Nie byłam pewna czy pytać ją o to ale jednak się przełamałam i postanowiłam zapytać.

- Co? - odezwała się jak ja przerwałam.

- Nie wiesz czy tamta eskorta dotarła cała do bazy? To znaczy czy komuś coś się stało?

- Nie wiem. Wiem tylko tyle, że ich zaatakowali, było kilku rannych, jacyś zabici ale tylko takie ogóły, nic konkretnego. A czemu pytasz?

- Mój znajomy był w tamtej eskorcie. - przyznałam niechętnie.

- Przykro mi. A kogo znasz? Może też go znam. - zapytała zaciekawiona.

- Takich dwóch żołnierzy. Nie ważne. - wymigałam się od odpowiedzi.

- Ooo… to aż dwóch znasz! No dalej powiedz kogo! - Lilly nalegała.

- Kiedy indziej. Idę spać bo padam już.

Na szczęście odpuściła a ja mogłam odetchnąć z ulgą. Gdyby drążyła temat, mogłaby się dowiedzieć o moich uczuciach do Ryana, a tego chyba nie chciałam.

Długo nie mogłam zasnąć, byłam zbyt zmęczona. Dziewczyny już dawno spały a ja wierciłam się na łóżku przewracając się z boku na bok. Jak tylko zamknęłam oczy wracały obrazy z ostatnich 24 godzin. Widziałam Ryana stojącego koło hammera i rozmawiającego z innym porucznikiem. Przed oczami ukazywała mi się jego twarz, miejscami brudna od pustynnego kurzu, po której spływały krople potu zostawiając czystą strużkę. Chwilę później przez moją głowę przebijały się obrazy rannych żołnierzy w szpitalu, ciurkiem lejąca się krew ze stołu operacyjnego i żołnierz, który próbował ją wytrzeć, żeby nikt się nie poślizgnął. Personel medyczny biegający, niby to w chaosie a jednak w zorganizowany sposób, pomagając rannym. Hammery, które po wysadzeniu rannych na tyle miały mnóstwo łusek wymieszanych z kałużami krwi i kurzem.  Ten dzień na pewno utkwi już na zawsze w mojej pamięci.

Obudziłam się późnym wieczorem. Dziewczyn już nie było w pokoju. Wstałam i czując, że nadal jestem padnięta, zupełnie tak jakbym wcale nie spała, powoli się ogarnęłam. Mój brzuch domagał się jedzenia i to bardzo. W sumie to na dyżurze nie jadłam prawie nic, a jak skończyłam to marzyłam tylko o tym, żeby się położyć i nie myślałam o tym, żeby coś zjeść. Za to teraz kiszki grały mi marsza.

Żołnierz - wystarczy chwilaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz