Chodź do mnie

2.9K 113 17
                                    

/*
Wiem, że pisanie rozdziału znów zajęło mi sporo czasu, ale za to, w ramach rekompensaty za czekanie, mam dla Was dłuuugi rozdział 😁 Jest najdłuższy ze wszystkich napisanych do tej pory. Serio , pobił ostatni najdłuższy o ok. 2500 słów 😲
Wiele z was długo wyczekiwało na ten moment opowiadania, także mam nadzieję, że rozdział was nie zawiedzie 😀 Następny rozdział postaram się napisać i wrzucić nieco szybciej. A i z następnym rozdziałem będę mieć dla Was małą niespodziankę 😉 Miłego czytania i dajcie znać czy rozdział spełnił wasze oczekiwania 😊
*/

Dwa tygodnie. Dokładnie czternaście dni. Tyle czasu minęło odkąd ślad po Ryanie zaginął, a ja nie dostałam nawet najmniejszej informacji na jego temat. Ten koszmar stawał się coraz trudniejszy do zniesienia. Jeszcze Tony nie wytrzymał i kilka dni po wizycie zadzwonił do mnie i przyznał się, że nie odważył się porozmawiać z Ryanem, a teraz dręczą go za to wyrzuty sumienia. Stwierdził, że miałam rację nakłaniając go do rozmowy, a teraz stracił szansę. Słyszałam w jego głosie, że jest bliski całkowitego załamania. Ja też byłam. I szczerze to nie wiem, jak dałam radę wytrzymać swoje i jego emocje. Też dręczyły mnie wyrzuty sumienia, że powinnam inaczej się zachować podczas ostatniej rozmowy z Ryanem, że może gdybym go przekonała, to by nie przedłużył kontraktu. Dużo tego było. I ciężko było mi siebie trzymać w pionie, żebym się całkowicie nie rozsypała, a tu jeszcze Tony pojawiał się ze swoim ciężarem emocjonalnym. Ale to był mój przyjaciel, nie mogłam mu powiedzieć, żeby do mnie nie przychodził, tym bardziej, że nie bardzo miał z kim pogadać. Nie miał nikogo tak bliskiego, kto był tam i przeżył choćby jeden dzień. Miał kolegów żołnierzy, ale z nikim nie był tak blisko, by wypłakać mu się przez telefon, czy w ramię. Jedyna taka osoba, prócz mnie, jest aktualnie uznana za zaginioną. Z rodziną za to nie bardzo mógł tak swobodnie rozmawiać o tym, co się tam dzieje. A nam od początku znajomości jakoś tak łatwo rozmawia się o wszystkim. Dlatego możemy się nazwać przyjaciółmi i choćbym sama się rozpadła psychicznie, to nie odwrócę się od niego.

Pragnęłam, żeby ta sytuacja jak najszybciej się skończyła. Nie wiedziałam ile jeszcze dam radę wytrzymać, ale życie w takiej niepewności było straszne. Coraz częściej pękałam i po powrocie do domu z pracy, po prostu ryczałam w poduszkę. Ten czas byłby odrobinę łatwiejszy do zniesienia, gdybym dostawała jakiekolwiek informacje. Niestety, jedyne co tata był w stanie mi powiedzieć to, to, że nic nie wiadomo. Nie mogli wysłać na miejsce zdarzenia kogokolwiek, ani czegokolwiek, bo rebeliantów było za dużo i nie mieli zgody na takie działania. Zdjęcia satelitarne pokazywały tylko i wyłącznie zawalony budynek. Sytuacja bez wyjścia, zmuszająca tylko do czekania. Świetnie...

Po tych dwóch tygodniach miałam wrażenie, że już nawet płakać nie mam czym. Powoli stawałam się cieniem człowieka, wypranym całkowicie z jakichkolwiek emocji. Przychodziłam do pracy i to był jedyny czas kiedy przypominałam człowieka. Funkcjonowałam normalnie, jak lekarz, zajmując się pacjentami i ani trochę nie myśląc o sobie. Ale od razu po zakończeniu dyżuru moje skupienie całkowicie znikało i zamieniałam się w emocjonalnego zombie. Zastanawiałam się tylko, ile jeszcze czasu będę mieć siłę, żeby funkcjonować chociażby na takim minimum, jak do tej pory. Bo z każdym dniem moje minimum mimowolnie zaczynało się zmniejszać.

I tak równe dwa tygodnie od zaginięcia Ryana, nie potrafiłam już nawet wytrzymać do końca dyżuru. Moja wewnętrzna pustka dopadła mnie na godzinę przed końcem pracy. Dyżur był bardzo spokojny i to temu przypisywałam winę, za mój brak skupienia. Po prostu nie miałam na co skierować myśli, więc skupiłam się na swoim stanie. Nie płakałam, chyba nie miałam na to siły, albo nie chciałam, żeby ktokolwiek z pracy zobaczył moją rozpacz. Siedziałam przy biurku, wpatrzona w jeden punkt gdzieś przed sobą, rozpaczając po cichu i niezauważalnie, tylko wewnętrznie. Mój stan przerwał dzwonek telefonu. Lekko przestraszona, szybko chwyciłam za smartfon. Na ekranie wyświetlił się numer mojego taty. Zdziwiłam się, bo dawno się nie odzywał. Pośpiesznie odebrałam w nadziei, że dzwoni z jakimiś informacjami dla mnie.

Żołnierz - wystarczy chwilaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz