/*
Trochę to trwało, zresztą jak zwykle ostatnio (za co was przepraszam), ale w końcu się udało skończyć nowy rozdział i już jest! Miłego czytania 😊 i jeszcze więcej cierpliwości podczas czekania na kolejny 😉
*/Minęły dwa miesiące mojego pseudo związku z Ryanem. Tak, pseudo związku, bo związku online nie da się nazwać normalnym. Dla Ryana wszystko było ok. Ale nie dla mnie. Mi brakowało czegoś do pełnego związku i nie traktowałam tego tak, jak Ryan. Dlatego z niecierpliwością czekałam na jego powrót i odliczałam pozostałe dni.
Czas szybko leciał, godzina za godziną, dzień za dniem. Zwłaszcza jak wróciłam do pracy. Swoją drogą, to była bardzo dobra decyzja, bo będąc ciągle zajęta, miałam mniej czasu na zamartwianie się. Poza tym dobrze było wrócić do pracy, jaką kocham, w bezpiecznych warunkach i wśród dobrze mi znanych osób. Amy była troszeczkę zawiedziona, że wybrałam oddział ratowniczy, a nie, tak jak ona, specjalizacyjny. Podobała mi się praca na froncie, no i świetnie sobie dawałam tam radę, a oddział ratowniczy to taki mały front - nigdy nie wiesz kiedy i jaki przypadek do ciebie trafi. A co za tym idzie, zdobywasz zróżnicowane doświadczenie. A jeśli chodzi o specjalizacje, to nie miałam jeszcze jakiś sprecyzowanych wymagań, więc postanowiłam nadal pozostać na chirurgii ogólnej - urazowej. Na ten moment oddział ratowniczy brzmiał dla mnie, jak najrozsądniejszy wybór. Zawsze mogłam coś zmienić w przyszłości.
Jeśli chodzi o Ryana. Jak na razie dotrzymywał obietnicy i nie pozwalał mi się aż tak zamartwiać, jak ostatnio. Pisał zawsze przed rozpoczęciem służby i po jej zakończeniu. Codziennie miałam informację od niego, że żyje i jest cały. Cieszyło mnie to niezmiernie i dawało duże uspokojenie. Niestety rozmawialiśmy bardzo rzadko. Przez coraz częstsze ataki rebeliantów, miał coraz mniej czasu dla siebie. Nieraz, jak już się zdzwoniliśmy, zamieniliśmy ze sobą dosłownie kilka słów i kazałam mu iść spać, bo widziałam, jaki jest padnięty. Mniej więcej co tydzień udawało nam się porozmawiać nieco dłużej i wtedy dzieliliśmy się tym, co się u nas działo.
Tego dnia wstałam wcześnie rano, odebrałam wiadomość od Ryana, że wrócił z patrolu i jest cały i zaczęłam szykować się do pracy, chciałam być trochę wcześniej w szpitalu, żeby na spokojnie przygotować się do obchodu i zorientować się w aktualnej panującej tam sytuacji. Zjadłam szybkie śniadanie, odpisałam Ryanowi i po nie całej godzinie byłam gotowa do wyjścia. Nie chcąc tracić czasu chwyciłam kurtkę i klucze i otworzyłam drzwi. Nie spodziewając się niczego pewnym krokiem chciałam wyjść z mieszkania, jednak jak tylko skierowałam wzrok przed siebie stanęłam jak wryta. Przestraszyłam się i serce mi zabiło mocniej.
- Tony?! - Zawołałam zdziwiona, widząc stojącego przyjaciela przed moimi drzwiami. Był ubrany w cywilne ubrania, a na ramieniu miał narzucony wojskowy plecak. Chyba dopiero co się przed nimi znalazł, bo właśnie miał zamiar pukać. Zaskoczyłam go tak samo, jak on mnie.
- Cześć Sara.
- Co ty tutaj robisz?
- Przyjechałem pogadać.
- Właśnie wychodzę do pracy.
- Muszę z Tobą porozmawiać. Proszę. - Spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem. Wyglądał na przybitego.
- Możemy się umówić na kawę, jak skończę pracę. Będziemy mogli spokojnie porozmawiać.
- Muszę wrócić do jednostki do wieczora. Możemy teraz porozmawiać?
- Muszę iść do pracy.
- Proszę, to ważne.
- Dobrze, jeśli ci to nie przeszkadza, możemy rozmawiać po drodze do szpitala. Ok?
CZYTASZ
Żołnierz - wystarczy chwila
RomanceJest to opowieść o losach pewnego żołnierza służącego na misjach na froncie oraz pewnej Pani doktor. Los krzyżuje ich drogi i... wystarczy tylko chwila... żeby się zakochać... żeby coś stracić... żeby przegapić swoją okazję... żeby coś zyskać... Wys...