Trzymaj się zasad!

2.7K 139 7
                                    

/*
Fajnie, że opowiadanie zdobywa coraz więcej czytelników, którym się podoba. Poprzedni rozdział, pomimo, że był niezbyt długi, zdobył rekordową ilość gwiazdek, co mnie bardzo cieszy. Do tego mega podbudowywujące komentarze. Dzięki wszystkim za śledzenie losów moich bohaterów. Mam nadzieję, że pomimo rzadkiego wstawiania rozdziałów zostaniecie z nimi dłużej. Dzisiaj najdłuższy rozdział jak do tej pory. Mam nadzieję, że was nie zawiedzie i będzie wam się podobał równie bardzo co poprzednie. Miłego czytania. :)
*/

Po kilku godzinnej operacji wreszcie mogłam usiąść. Z taką też nadzieją opuściłam salę operacyjną. Niestety, jak tylko zauważono, że jestem wolna, zaprowadzono mnie do kolejnego rannego, który potrzebował pomocy. Była to kolejna rana postrzałowa. Kolejna operacja. Na szczęście sytuacja w bazie nieco się uspokoiła i do szpitala dotarło więcej lekarzy. Nie operowałam już samemu, miałam do pomocy innego lekarza i grupę pielęgniarek. Niestety ten zabieg był dużo cięższy. Młody chłopak oberwał brzuch. Kula wyrządziła sporo szkód i musieliśmy ostro walczyć, żeby przeżył. Kolejne kilka godzin spędziłam przy stole operacyjnym. Po skończeniu zabiegu nie czułam ani nóg ani pleców. Byłam padnięta. Marzyłam tylko o gorącej kąpieli i łóżku, w którym mogłabym się położyć i wypocząć bez strachu, że za chwile ktoś mnie zaatakuje. Ale wiedziałam, że to nie koniec. Rannych było mnóstwo. Podczas operacji jedna z pielęgniarek, na naszą prośbę, na bieżąco nas informowała, co się dzieje na zewnątrz. Wiedziałam, że sytuacja w bazie jest całkowicie opanowana. Żaden z napastników nie znajdował się już na jej terenie, a naruszone mury zostały już zabezpieczone. Za to do szpitala spływało coraz więcej rannych. Na szczęście ci najciężej ranni zostali już opatrzeni. Pozostały już rany powierzchowne, otarcia, złamania, podrażnienia i tym podobne. Całe szczęście, bo na kolejną operację nie miałabym już chyba siły. Jednak to nie koniec mojej pracy na dzisiaj.

Udałam się do sali, gdzie przyjmowani byli żołnierze potrzebujący pomocy. Wchodząc do niej przeraziłam się. Jeszcze nigdy nie widziałam jej tak wypełnionej. Dziesięć łóżek, wszystkie zajęte, na każdym siedział ktoś, kto potrzebował pomocy. A była to tylko jedna z trzech takich sal. A ranni się wymieniali. Jak ktoś otrzymał pomoc i był w dobrym stanie to wychodził, a na jego miejsce przychodził następny.

- Co tutaj mamy? - podeszłam do pielęgniarki i spytałam, chcąc się rozeznać w sytuacji tutaj panującej.

- Na dwójce, rana głowy, trzeba zszyć. - Wyjaśniła mi pielęgniarka.

- Okej. Zajmę się tym.

Od razu wzięłam potrzebne rzeczy i udałam się do łóżka oznaczonego dwójką. Na leżance siedział chłopak z rozciętą głową na linii włosów. Po jego czole i policzku spływała strużka krwi. Przemyłam ranę i zrobiłam zastrzyk znieczulający. Czekając aż znieczulenie zacznie działać, zaczęłam zmywać krew z jego twarzy.

- Jak to się stało? - spytałam.

- Wysadził się blisko mnie. Odrzuciło mnie i uderzyłem głową o coś.

- Straciłeś przytomność?

- Nie.

- Jest ci niedobrze?

- Nie.

- Masz zawroty głowy?

- Nie. - za każdym razem odpowiadał przecząco, więc uznałam, że żadnych więcej obrażeń nie doznał, jednak wolałam mieć stuprocentową pewność i zlecić mu jeszcze jedno badanie. Siła wybuchu jest duża, wiedziałam to ze swoich doświadczeń, więc mógł mocno przyłożyć głową i mieć jakieś inne obrażenia, których nie widać na pierwszy rzut oka.

- Dobrze, jak skończę szyć to zostań tu jeszcze. Wykonamy tomografię, żeby mieć pewność, że jest wszystko w porządku.

- Dobrze.

Żołnierz - wystarczy chwilaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz