Dwa tygodnie szybko zleciały i nim się obejrzałam moje stopy znów stąpały po ziemi mojej macierzystej bazy. Lecąc helikopterem miałam mnóstwo obaw przed powrotem tutaj. Ale teraz, stojąc na helipadzie, dotarła do mnie tęsknota za tym miejscem i osobami, które tutaj zostawiłam. Wcześniej skutecznie ją odpychałam od siebie, teraz już nie było to możliwe. Tym bardziej, że na horyzoncie zobaczyłam dwójkę moich przyjaciół, którzy spieszyli w moja stronę. Tony szedł w stronę helipadu, jak tylko mnie dostrzegł przyspieszył kroku i zaczął zostawiać w tyle Lilly. Lilly również, jak tylko dostrzegła mnie, zaczęła biec w moja stronę, wymijając zwinnie mojego przyjaciela i wychodząc na prowadzenie. Byłam zdziwiona ich obecnością tutaj, a jeszcze bardziej tym, że przyszli mnie przywitać.
Jak tylko zeszłam z helipada, Lilly znalazła się koło mnie i od razu rzuciła mi się na szyję, mocno mnie przytulając i marudząc mi do ucha coś w stylu "jak tak mogłam wyjechać bez słowa". Tony dotarł do mnie dosłownie chwilę później niż Lilly i patrząc na dziewczynę przytulającą mnie, spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, rzucał co chwila przelotne spojrzenia na moją przyjaciółkę, wzruszając ramionami i przywracając oczami z dezaprobatą. Kiedy w końcu Lilly odkleiła się ode mnie, jej miejsce zajął Tony marudząc coś pod nosem w stylu "nareszcie". I on przytulając się do mnie, wyrzucił mi to, że wyjechałam bez pożegnania i że w ogóle jak śmiałam wyjeżdżać z bazy. Kiedy on się przytulał, ona przefiltrowała go wzrokiem od stóp do głowy, posyłając mi co chwila dziwne spojrzenie z dołączonymi przeróżnymi minami.
- Czyżby to był twój jeden z dwóch przystojniaków? - Lilly spojrzała na mnie z iskierkami w oczach i znów prześledziła wzrokiem Tonego, kiedy ten już się oderwał ode mnie. Nie zwracała uwagi na to, że Tony ją słyszał, patrzył się na nią ze zdziwieniem, czy chociażby na to, że ma o wiele wyższy stopień od niej i powinna tak naprawdę stanąć na baczność i mu zasalutować, bo jakby na to nie patrzeć jest jej przełożonym.
Tony jednak nie zachował się tak, jak większość by się zachowała w jego sytuacji i zignorował lekceważące podejście Lilly do niego, jako osoby z wyższym stopniem. Posyłał tylko pytające spojrzenia raz mi, a za chwilę w kierunku Lilly. Aż w końcu, jak żadna z nas nie wyjaśniła nic więcej, odezwał się zaciekawiony.
- Jeden z dwóch? To kto jest tym drugim?
- Chyba chciałeś powiedzieć tym pierwszym! - Lilly prychnęła.
- To ja nie jestem pierwszym? - Tony ściągnął brwi i patrzył wyczekujaco na moja przyjaciółkę.
- Oczywiście że nie!
- To kto nim jest? - Tony przeniósł bardzo zaciekawiony wzrok na mnie i wpatrywał się we mnie z lekkim uśmieszkiem, jakby wiedział o wszystkim tylko czekał na potwierdzenie z mojej strony. Ja jednak postanowiłam się od wszystkiego wymigać jak najszybciej.
- Wiecie co, głodna jestem. Chodźmy już! - Nie czekając na nich chwyciłam swój plecak i wymijając ich ruszyłam w głąb bazy.- To co oni cię tam nie karmili? - Tony podbiegł do mnie, zabrał mój plecak i zarzucił go sobie na ramię. Lili także dołączyła, zajmując miejsce przy moim drugim ramieniu.
- Miałam nocny dyżur, który się przedłużył do dziesiątej rano. Potem musiałam szybko się spakować i biec na lądowisko, żeby zdążyć na transport. Nie miałam czasu zjeść.
- Czyli cię głodzili. Złożymy zażalenie, że wykorzystali naszych lekarzy nie dbając o nich ani trochę. - Tony się oburzył na żarty.
- To co, idziemy od razu na stołówkę? - Lilly zignorowała żarty Tonego.
- Wolałabym najpierw odnieść swoje rzeczy.
- No dobra, to idziemy do ciebie. To opowiadaj czemu wyjechałaś tak nagle bez pożegnania. - Zażądała Lilly głosem nie przyjmującym sprzeciwu, ani żadnych wymówek.
![](https://img.wattpad.com/cover/158233354-288-k965274.jpg)
CZYTASZ
Żołnierz - wystarczy chwila
RomantizmJest to opowieść o losach pewnego żołnierza służącego na misjach na froncie oraz pewnej Pani doktor. Los krzyżuje ich drogi i... wystarczy tylko chwila... żeby się zakochać... żeby coś stracić... żeby przegapić swoją okazję... żeby coś zyskać... Wys...