Lilly unikała mnie od ostatniej rozmowy na jadalni. Minęło już sporo czasu od tamtego momentu, a ona nadal nie odezwała się do mnie nic więcej niż cześć, czy sory spieszę się. Chyba zaczęła żałować, że przeniosła się do mojej bihaty, bo w takiej sytuacji odcięcie się ode mnie było o wiele trudniejsze. Na jej nieszczęście, pewnego dnia miała to zadanie bardzo utrudnione, a właściwie niemożliwe, bo miałam wolny dzień, tak jak i ona. Nie mogła już dłużej udawać, że jest zajęta, musiała wprost pokazać mi, że ode mnie ucieka, albo zmierzyć się ze mną. Z tym, że ja nie zamierzałam jej do niczego zmuszać. Skoro nie chciła ze mna rozmawiać, nie zamierzałam za nią biegać. Przecież nic jej nie zrobiłam, nie wiem co ją ugryzło. W sumie to, że mnie unikała było też plusem dla mnie, bo nikt nie męczył mnie o szczegóły mojej relacji z Ryanem, których swoją drogą sama nie byłam pewna. Niby byliśmy blisko, ale żadne z nas nie odważyło się jakkolwiek nazwać tego, co nas łączyło. Nie zaczęliśmy ani razu nawet rozmowy na ten temat.
Wstałam z samego rana i nie czekając na jakąkolwiek reakcję ze strony wciąż przebywającej w pokoju Lilly, wyszłam zabierając swoje rzeczy. Kroki skierowałam od razu w kierunku jadalni. Po zjedzeniu śniadania postanowiłam wrócić do strefy mieszkalnej i zrzucić z siebie kamizelkę i hełm, bo wciąż nie mogłam przyzwyczaić się do ich ciągłego noszenia, przez to, że przebywałam większość czasu w szpitalu, gdzie nie były mi potrzebne. Jak przyszłam odłożyć kamizelkę, Lilly już nie było w pokoju, Maxa też nie. Musiała gdzieś z nim pójść.
W sumie to nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Dawno już nie miałam tyle wolnego czasu. Do szpitala nie mogłam iść. Podporucznik Hilifield kazał mi odpocząć i zagroził, że jak zobaczy mnie w szpitalu, to postara się, abym wcześniej wróciła do ojczyzny. Obiecał mi, że jeśli będę naprawdę potrzebna, to mnie wezwie, ale w przeciwnym razie nie mam wstępu do szpitala. Fakt, w ostatnim czasie spędzałam bardzo dużo czasu pracując. Zwłaszcza w ostatnich dwóch tygodniach. Z uwagi na to, że Ryan wrócił do służby i już nie spędzał tak dużo czasu u Amida, starałam się trochę go zastąpić. Niestety nie znałam języka, co mi bardzo utrudniało kontakt z nim. Mimo wszystko potrafiliśmy się świetnie bawić razem. No i też dzięki pracy udawało mi się zapomnieć o tym, że Ryan wyjeżdża poza bramy bazy i grozi mu niebezpieczeństwo na każdym kroku. Chociaż wcześniejszy powrót do domu był bardzo kuszący, to jednak za wszelką cenę próbowałam się powstrzymać od złamania rozkazu podporucznika, bo o ile ja bym wróciła, to już Ryan na pewno nie, a ja wolałam być blisko niego.
Wyszłam z bihaty i szłam przed siebie, przemierzając strefę mieszkalną bez celu. Doszłam do namiotu, w którym była siłownia. Przystanęłam na chwilę i bez celu wpatrywałam się do jego wnętrza. Przez głowę przeszła mi myśl, czy może by nie pójść poćwiczyć, wyżyć się i pozbyć wszystkich negatywnych emocji, jakie we mnie siedzą. Jednak patrząc tak na ćwiczących żołnierzy, szybko zaniechałam tą myśl. Wszystkie krzątające się tam osoby miały na sobie luźny, wygodny, treningowy zestaw garderoby, a nie tak jak ja, ciężkie, wojskowe buty i długie spodnie. Jedyne koszulka, którą miałam na sobie nadawała się. Stwierdziłam, że nie chce mi się wracać do bihaty, żeby się przebrać, więc poszłam dalej. W kolejnym namiocie było kilkanaście stanowisk z komputerami, skąd można było skontaktować się z rodziną. Kilku żołnierzy siedziało przy stanowiskach i radośnie uśmiechało się do monitorów, wesoło rozmawiając ze swoimi bliskimi. Poczułam ogromną tęsknotę za moją rodziną. Postanowiłam właśnie tutaj spędzić jakiś czas ze swojego wolnego dnia. Już dawno z nimi nie rozmawiałam. Ostatni raz jeszcze z bazy, do której wyjechałam na wypożyczenie, jak ja to nazywam. To było prawie miesiąc temu.
Rozmawialiśmy ponad godzinę. Oczywiście na wstępie mama nakrzyczała na mnie, że się tyle czasu nie odzywałam i ona już się tak bardzo martwiła, że aż tata musiał dowiadywać się przez swoje zawodowe źródła, czy ze mną wszystko w porządku. Nie wiedziałam, że są aż tak szaleni. Ale przyznałam im rację i najmocniej przeprosiłam za brak jakiegokolwiek znaku życia. Jak już mama wyrzuciła wszystko, co jej na sercu leżało, zaczęła się domagać informacji ode mnie. Opowiedziałam jej co nieco, ale tak aby nie zdenerwować jej. O Ryanie też jeszcze nic im nie wspominałam, nie chciałam nic mówić póki sama nie będę wiedzieć na czym stoję. Potem nasłuchałam się o tym, co słychać w domu. Fajnie było przenieść się na chwilę do normalnego świata. Na koniec ciężko było się pożegnać i rozłączyć. Żeby uspokoić rodziców obiecałam, że się odezwę najpóźniej za tydzień. Najbardziej uspokoiła ich informacja, że za dwa tygodnie opuszczam bazę i wracam do domu.
CZYTASZ
Żołnierz - wystarczy chwila
RomanceJest to opowieść o losach pewnego żołnierza służącego na misjach na froncie oraz pewnej Pani doktor. Los krzyżuje ich drogi i... wystarczy tylko chwila... żeby się zakochać... żeby coś stracić... żeby przegapić swoją okazję... żeby coś zyskać... Wys...