Wydało się

2.7K 110 21
                                    

/*
Wiem, że rozdział miał się pojawić już dawno i minęło dużo czasu od ostatniego, za co wszystkich moich czytelników bardzo przepraszam. Opóźnienie jest efektem przerabiania rozdziału i to niejednokrotnego. Pierwsza wersja była gotowa już dawno, ale nie podobała mi się. Do tego była bardzo krótka. Aktualny rozdział jest najdłuższy, z dotychczas napisanych. 😁 Mam nadzieję, że spodoba wam się ta wersja i wybaczycie mi takie opóźnienie. 😉 Miłego czytania 😊 Dajcie znać jak wasze odczucia po przeczytaniu 😀
*/

Operacja Amida odbyła się następnego dnia rano, tak jak była planowana. Trwała osiem godzin i przebiegła bez komplikacji. Głównym chirurgiem był oczywiście David, jako specjalista ortopeda. Podporucznik Hilifield był drugim głównym chirurgiem, a ja jako ten wspomagający ich. 

Po tylu godzinach ciężkiej operacji wszyscy byliśmy padnięci, jednak ja po wszystkim postanowiłam jeszcze trochę posiedzieć z Amidem na sali pooperacyjnej. Wpatrywałam się w jego zmęczoną, niewinną i ogarniętą spokojem twarz. Nie potrafiłam się pogodzić z tym ile musiał wycierpieć i przez co przejść, a wszystko przez jakiś narwanych pajaców, biegających z bronią, strzelających do kogo popadnie, którzy sami nie wiedzą czego chcą. 

Wpatrywałam się tak w niego, a po głowie krążyło mi mnóstwo najprzeróżniejszych myśli. Jednak cały czas uważnie monitorowałam jego parametry życiowe, bo jego stan mógł się w każdej chwili znienacka pogorszyć. Sama nie wiem ile czasu tam spędziłam. Ale na tyle dużo, że oczy same zaczęły mi się zamykać ze zmęczenia. Wtedy podeszła do mnie pielęgniarka i powiedziała, że spokojnie mogę iść odpocząć, bo ona będzie przy nim siedzieć cały czas. Uznałam, że nic tu po mnie, bo z taką dekoncentracją i tak się tutaj nie przydam. Podziękowałam jej i zaczęłam opuszczać salę. Szłam przez korytarz w stronę wyjścia, myśląc tylko o tym żeby się położyć spać. Nawet jeść mi się nie chciało. 

- Zmęczona? - Nagle ktoś się za mną odezwał. Doskonale znałam ten głos i od razu na moich ustach pojawił się uśmiech. Stanęłam w miejscu i obróciłam się w jego stronę. 

- Tylko troszeczkę. - Skłamałam. Nie chciałam pokazywać jak bardzo jestem zmęczona i jak bardzo marzę teraz o wygodnym łóżku.

- Jasne! Kłamczucha! - Ryan podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek. Nie drążył dalej tematu mojego zmęczenia, wiedział jaka jest prawda. Ja też nie chciałam na siłę wciskać mu kitu. - Jak tam Amid? - Zapytał zatroskany. 

- Obyło się bez komplikacji, ale musimy być czujni, bo w każdej chwili mogą się pojawić powikłania. A poza tym jest zmęczony i śpi. 

- Mogę do niego zajrzeć? 

- Lepiej dzisiaj nie. Jest przy nim pielęgniarka, a on i tak odsypia. Przyjdź jutro. - Ciężko mi było mu odmówić, ale tak było lepiej dla Amida. 

- Ok. To w takim razie odprowadzę Cię do bihaty, żebyś nigdzie nie zabłądziła i w końcu odpoczęła. 

- Nie masz co robić? 

- Nie. - Zadowolony wyszczerzył zęby. 

- A co ty tu w ogóle robisz? 

- Miałem rehabilitację, zapomniałaś? 

- Nie zapomniałam. Myślałam, że dzisiaj nie będziesz miał, bo David operował Amida. 

- Mimo wszystko nie odpuścił, narwaniec. Idziemy? - Ryan podsumował Davida i niewzruszony spytał patrząc w stronę wyjścia. 

- Idziemy. Muszę tylko zabrać swoją kamizelkę. 

- Ok, to czekam. 

- A tak poza, to jak się dogadujesz z Davidem? 

Żołnierz - wystarczy chwilaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz