Skywalker-#2 [edit]

54 3 0
                                    


Następnego dnia wydarzyło się wiele rzeczy. Kiedy rano poszłam spotkać się z Anną była ona w bardzo dobrym humorze.
-Hej, co Ci jest? - zapytałam widząc gigantyczny uśmiech na twarzy przyjaciółki. Co prawda zawsze była pogodna lub szczęśliwa podczas naszych spotkań jednak wtedy wyczułam od niej coś innego niż tylko radość ze spotkania.
-Cześć. Wszystko w porządku. Tylko możliwę, że zostanę tu na dłużej!
-Ale jak? Sama mówiłaś, że prawo...
-Wiem, ale księżniczka Naboo z niego uciekła i zmierza do Senatu. A mój wymiar ma się wypowiedzieć w tej sprawie!
-To świetnie. A wiesz gdzie ona może teraz być?
-Nie bardzo.
-To może spróbujemy zobaczuć gdzie jest?
-W sumie mogę spróbować. - powiedziała i lekko się uśmiechnęła.

Obie usiadłyśmy na piasku i zamknęłyśmy oczy.

Widziałam staket, którym leciała królowa. Miał on dość spore uszkodzenia, do których potrzebne były nowe części. Po chwili widziałam z kokpitu jakąś planetę. Od razu wyczułam, że to Tatooin. Przez chwilę toczyła się jakaś rozmowa w kokpicie po czym statek gdzieś sobie wylądował. Dalej zobaczyłam jak Qui-Gon Jinn'a, który wraz z Jar Jarem i służką królowej poszli w stronę miasta.

-Idą do miasta-powiedziałam otwierając oczy. Podświadomie czułam, że to moje miasto.
-To może tam chodzimy? Jest szansa, że ich spotkamy.
-Zgoda, ale ja muszę pomóc bratu.
-W porządku. Do zobaczenia!
-Pa! - krzyknęłam za przyjaciółką i wróciłam do miasta.

Ruszyłam do sklepu Watto i usiadłam obok brata.
-I jak? - zapytał.
-W porządku. Możliwe, że Anna zostanie u nas na dłużej- powiedziałam z uśmiechem.
-Serio? Z jakiego powodu?
-Podobno, mają być jakieś obrady w senacie, a jej wymiar ma się w tej sprawie wypowiedzieć.
-Wiesz, że możesz z nią jechać?
-Niby tak-powiedziała spuszczając wzrok.
-Słuchaj wiem, że nie chcesz zostawiać mnie i mamy, ale ty się tu marnujesz. Nadajesz się do czegoś więcej niż siedzenie tutaj.
-Ani posłuchaj mnie. Wiem, że się o mnie martwisz jednak zrozum, to mój wybór. Jeżeli będę chciała tu zostać z tobą i mamą to to zrobię.-odpowiedziałam i lekko się uśmiechnęłam do brata.

Po chwili ciszy między nami ja postanowiłam sprawdzić co u mamy, więc wyszłam ze sklepu. Jednak kiedy już miałam kierować się do domu zobaczyłam nieco znajome osoby. Po nieco dokładniejszym przyjrzeniu się im uświadomiła sobie kto to jest. Była to ta służka królowej, rycerz Jedi, Jar Jar i robot.

Weszli do sklepu Watto w, którym aktualnie był sam Anakin. Ja przez chwilę zastanawiałam się co robić. Po namyśle użyłam zaklęcia niewidzialności i stanęłam w głównych drzwiach, aby posłuchać i popatrzeć co się dzieje. Mój brat zapoznał się z całą trójką. Najwięcej rozmawiał ze służką królowej. Po kilku minutach stania w drzwiach zdecydowałam się wrócić do domu. Po drodze wpadłam jeszcze na Annę, która powiedziała mi, że zbliża się burza piaskowa.

Po pewnym czasie naszej rozmowy uświadomiłyśmy sobie, że burza jest serio blisko nas. Z tego powodu szybko się pożegnałyśmy. Anna teleportowała się do siebie, a ja ruszyłam do domu biegiem. Na szczęście dotarłam do niego przed bratem. Przyszedł z trójką przyjaciół. Jak wyszło, były to te same osoby, które widziałam jak wchodziły do sklepu Watto.

Zabrał ich do nas, aby nie zgubili się w burzy piaskowej. On jak i ja od zawsze pomagaliśmy ludziom, sama nie wiem dla czego. Takie mieliśmy po prostu charaktery. Po mojej rozmowie z naszymi gośćmi polubiłam całą trójkę. Najbardziej przypadła mi do gustu służąca królowej. Wydawała mi się ona najmilsza i najbardziej sympatyczna. Anakin pokazał jej nawet robota, którego już prawie udało nam się skończyć. Była ona pierwszą osobą, nie licząc mnie, która zobaczyła jak działa ten robot. Ja pokazałam jej też moje moce, ku mojemu zaskoczeniu nie bała się ich.

Przy kolacji opowiedzieli nam po co tu przylecieli. Ani zaproponował, że weźmie udział w wyścigu ścigaczy, by zdobyć dla nich fundusze na naprawę statku. Ja na początku miałam wątpliwości, jednak zdecydowałam się zaufać intuicji. Razem z bratem zaczęliśmy namawiać naszą mamę, aby zgodziła się na udział mojego brata w wyścigu. Na początku mama się trochę sprzeciwiała, ale udało nam się ją namówić.

Następnego dnia Qui Gon Jinn zawarł układ z Watto. Co prawa właściciel mojego brata nie był tego pewny, jednak skłonność do hazardu wzięła górę. Ani miał ścigać się naszym ścigaczem. Co prawda nawet nie wiedzieliśmy czy działa, jednak nie było innej opcji. W trakcie testowania go Anakin lekko się skaleczył w ramię. Jednak ścigacz na szczęście odpalił bez zarzutu. Co prawda zanim to się stało mieliśmy drobny problem techniczny. Przez to część dzieciaków sobie poszła w przeonaniu, że nam się nie uda. Na chwilę przed odpaleniem silnika pojawiła się też moja przyjaciółka. Anna gratulowała nam, że we dwójkę zbudowaliśmy działający ścigacz.
-Jak na wasz wiek to spore osiągnięcie- przyznała patrząc na pojazd odbchodząc go przy tym dookoła.
-Dzięki. Mimo wszystko mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze. - odpowiedziałam kończąc oczyszczanie kilku mechanizmów z piasku.
-Wiesz, może kiedyś zbudujemy coś więcej. - odezwał się Anakin sprawdzając napięcie.
-Niby co? Statek latający czy działo mogące uziemić statek powietrzny? - zaśmiała się lekko moja przyjaciółka. W części szkoda, że jej słowa były prorocze. Ale z drugiej strony mogę być dumna, że nasze umiejętności, aż tak poszły do przodu.

Przez resztę dnia pomagałam bratu z ściągaczem. Wszystko wydawało się działać bardzo dobrze. Wieczorem nasza mama uparła się, abyśmy wcześniej szli spać. Niechętnie przyznaliśmy jej rację. Kiedy moja mama naszykowała kolację poprosiła mnie o zawołanie na nią brata. Zastałam go kiedy Qui Gon przemywał jego ranę. Zaraz po tym mój brat zbiegł na dół, znając jego wiedział, że jest kolacja. Ja w zamyśleniu chwilę stałam w miejscu i patrzyłam jak mistrz Jedi kontaktował się z kimś ze statku. Kazał mu sprawdzić ile ma czegoś tam we krwi mój brat.

-Przepraszam, ale o czym Pan mówi?-zapytałam niepwenie podchodząc do mężczyzny.
-Skoro słyszałaś to muszę Ci chyba powiedzieć. - zwrócił się do mnie pogodnie. Następnie zaczął tłumaczyć mi co to Midihloriany i jak wpływają na organizmy. Co prawda z tego wszystkie zrozumiałam mniej niż połowę, ale to co najważniejsze zrozumiałam.
-A ile ma ich mój brat we krwi?
-Bardzo dużo, żaden Jedi tyle nie ma.
-Ja też bym mogła zostać Jedi? - zapytałam z ukrytą nadzieję. Jeśli mój brat ma iść na jakieś szanse na szkolenie to ja chciałam być z nim.
-Jeżeli masz dość dużo Midihloriany, to oczywiście. - odpowiedział mistrz przyglądając mi się.
-Jak to sprawdzić?-zapytałam zaciekawiona.
-Muszę mieć po prostu próbkę Twoje krwi i będę w stanie Ci to powiedzieć.

Ciekawość przejęła nade mną górę. Coś w głowie ostrzegało mnie przed tym jednak mimo to zdecydowałam się spróbować. Wyjęłam z kieszeni scyzoryk i zrobiłam sobie drobne nacięcie na ręku. Dałam próbkę krwi i czekałam na wynik.
-Moje gratulacje.-Powiedział Qui Gon- Mogłabyś zostać Jedi.

Ucieszyłam się na tą wiadomość. Pożegnała się i pobiegłam na kolację. W trakcie posiłku myślałam nad tym co stanie się jutro. Jednak kiedy przypomniał mi się ostatni wyścig zaraz posmutniałam. Co jeżeli Sebulba znów przeszkodzi Anakinowi, ale tym razem stanie mu się coś poważnego... Tym razem mu na to nie pozwolę.

Przed snem zadzwoniłam jeszcze do Anny, żeby jej przekazać informacje odnośnie wyścigu. Obiecał, że przyjdzie kibicować i w razie czego mi pomoże. Zanim zasnęłam wpadłam jeszcze na służkę królowej. Chwilę rozmawiałyśmy o wyścigu. Była ciekawa jak to wygląda dla osób, które wychowują się obok tego. Opowiedziałam jej trochę o jego trasie, uczestnikach, zagrożeniach i o tym jak zawodnicy próbują wyeliminować się nawzajem. Dziewczyna pocieszyła mnie, że Ani da sobie radę. Mimo tego czułam u niej strach, obawę i złość. Dla niej takie rzeczy były czymś niedopuszczalnym. Jednak Tatooin to nie była demokratyczna planeta. Tu rządził hazard oraz ten kto miał pieniądze i siłę.

Już wtedy czułam, że ta dziewczyna bardzo lubi Anakina i to z wzajmenością. Widziałam też jak on się przy niej zachowuje. Był zupełnie inny przy niej niż przy mnie czy Annie. Zakochał się w niej i już.

Poszłam do siebie do pokoju i zaczęłam myśleć co będzie dalej. Jeżeli Ani wygra wyścig to wszystko się zmieni. Nie wiedziałam czy na lepsze czy na gorsze. Na rozmyślaniach o przyszłości złapał mnie sen. Teraz trzeba było czekać tylko na wyścig. Nic nie mogłam na razie zrobić.

SkywalkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz