P. O. V. Walker
Właśnie lądowałam już statkiem kilka metrów od lądowisk Rebelii. Szybko spojrzałam na podgląd kamer zewnętrznych. Statki mojej gwardii mutantów kierowały się do lądowania zaraz za mną.
-Siostra wiesz, że nie musisz od razu wszystkiego mówić? - zapytał po raz kolejny Ani. Podczas drogi tu powiedział to chyba z dziesięć razy.
-Tak. - odpowiedziałam. -Jednak zrozum, muszę zdać się na intuicję. W końcu teraz nic mi nie zagraża. Może nawet wrócę do muzyki...
-Je jestem za. Brakuje mi tego jak cię łapałem śpiewającą do samej siebie.Zaraz po tym jak Anakin zabrała mnie na statek od razu wziął się za opatrzenie moich ran. Mimo wszystko było ich dość sporo, ale nie były poważne, co próbowałam mu wbić do głowy jeszcze zanim zaczął. Przynajmniej nie były one groźne dla mojego organizmu. W trakcie tego rozmawialiśmy od tym co musimy powiedzieć ludziom. W końcu zniknęłam na spory szmat czasu, a mój brat jednak zmartwychwstał, więc wypadałoby to wyjaśnić.
Po lądowaniu rozejrzałam się po naszej paczce. W sumie od dawna nikt się nie zmienił. Nasze charaktery, wyglądy i zachowania były prawie takie same jak wtedy kiedy się poznaliśmy. Pomijam oczywiście fakt mojej depresji, ran psychicznych i dziwnych upodobań, które najpewniej się pogłębiły, albo zmieniły swoją formę.
Kiedy wszyscy z mojej grupy stali obok siebie ja zaczęłam kierować się do pozostałych rebeliantów. W momencie kiedy razem przeszliśmy przez krzaki, nagle wszyscy obecni popatrzyli się na nas. Ja wzięłam głęboki oddech i zaczęłam zaklinać się w myślach. Nie myślałam, że będzie tu, aż tyle ludzi. Jasne, statków podczas starcia było dużo, ale nie zakładałam, że większość z tamtych osób przyleci do bazy Rebelii. Teraz muszę to wszystko jakoś w miarę logicznie wyjaśnić. Ostrożnie razem z pozostałymi podeszłam do Lei, Anny i Lili. Moje stare przyjaciółki już najpewniej o wszystko zadbały i dopowiedziały kilka rzeczy, o których ja wolałabym nie wspominać. Mimo wszystko cześć spraw była zbyt osobista, aby mówić o nich tak dużej grupie obcych ludzi.
Kiedy stanęłam obok Anny, ta po prostu podała mi mikrofon i uśmiechnęła się ciepło. Czyli teraz, albo nigdy. Na początku nie wiedziałam od czego zacząć, w sumie jest sporo do tłumaczenia. Najchętniej bym uciekła i kazała to tłumaczyć Anne, bo ma w tym wyprawę. W końcu ta cała historia nawet mnie wydaje się chwilami dziwna i gdybym nie była jej częścią pomyślałabym, że wymyślił ja wariat, albo to jakaś książka. Niepewnie przemknęłam oczy i po prostu zdecydowałam się mówić to co uznam za stosowne. W końcu i tak nie mogę spartaczyć tej sprawy.
-Więc, wielu z was mnie zna. Przynajmniej pod jednym z wielu pseudonimów albo z prawdziwego imienia i nazwiska... Jednak teraz na szybko sprostuję, że jestem Anną Skywalker. W większości przypadków i też że względu na księżniczkę, jestem nazywana Walker. - wyjaśniłam, aby nie było wątpliwości. W końcu nasza zbieżność imion może być myląca. Do tego dochodził jeszcze fakt, że ktoś raz mówi do mnie Anne, a raz Walker może być mylący. Sama pamiętam jak ktoś nas pomylił właśnie przez imiona.
-Jak pewnie wielu z was wie to nie było moje pierwsze starcie z Palpatinem... W rzeczywistości była to już nasza druga potyczka. Pierwszy raz walczyłam z nim za czasów Imperium. Dzięki namową w pewnym stopniu też Anny zdecydowałam się ponownie pomóc odradzającej się Republice. Ja i moi przyjaciele jesteśmy po tej samej stronie co przed laty. - powiedziałam nie bardzo wiedząc czy to ma sens. W sumie od dawna nie robiłam takich rzeczy, więc najpewniej wyszłam nieco z wprawy. Wolałam też odpowiedzieć po jakiej stronie stoję ja i moi przyjaciele. W końcu nasze zachowanie może skojarzyć się ludziom z czymś innym, a nie chcę, aby ktoś kto mi pomógł uznał jednego z moich przyjaciół za wroga.Zaraz po mnie głos zabrała Rey i zaczęła tłumaczyć ludziom sytuację Bena. Na szczęście mówiła dość płynnie i się nie zacinała, co nieco mnie zaskoczyło. Ben tak jak ja stał z boku i najprawdopodobniej nie czuł się zbyt komfortowo kiedy ktoś co trochę posyłał mu wrogie spojrzenie. Takie oficjalne wyjaśnianie Bena trwało dobre pół godziny. Jednak ja się temu nie dziwię. W końcu chłopak tak jak ja i Ani był w pewnym sensie zdrajcą i mordercą. Takich ludzi nie łatwo ponownie pokazać w dobrym świetle i przyjąć na Jasną Stronę. Po tym czasie Anna zarządziła, że najpierw wszystkie statki maja być ogarnięte, a luzie muszą trochę odpocząć. Na imprezę się zgodziła, ale dopiero wieczorem po namowach kilkunastu wyżej postawionych członków Rebelii. W końcu wszystkim należy się odpoczynek i rozrywka.
CZYTASZ
Skywalker
FanfictionNieśmiertelna siostra Anakina Skywalkera od kilku lat próbuje sobie poradzić z depresją. Mimo wsparcia dziewczyna zamyka się w sobie i boi się swoich zdolności. Po czasie dochodzi do spotkania z starymi przyjaciółkami oraz do koncertu. Po kilku lat...