Skywalker-#6 [edit]

32 2 0
                                    

Wstałam dość wcześnie, głównie przez moja koszmary, które mnie obudziły. Mimo, że sny obudziły mnie prawie o wschodzie słońca nie chciało mi się wstawać. Leniwie ubrałam się i zjadłam śniadanie. Wyszłam sobie na taras, niestety dzisiaj padał deszcz, więc siedzenie na zewnątrz odpadało. Westchnęłam zniechęcona. Wzięłam jakąś książkę, usiadłam na kanapie i zaczęłam ją czytać. Poczytałam ją z piętnaście minut i odłożyłam ją na półkę. W tej książce ktoś zaczął opisywać mi szkolenie na Jedi, które sama odbywałam. Najpewniej nie miał o tym pojęcia, ponieważ wypisał same bzdury. Przejrzałam jeszcze z pięć książek. We wszystkich były wzmianki albo o Republice, jej ustroju, upadku, problemach lub o wojnach klonów, a jeszcze inne opisywały Imperium, jego wygląd, działanie lub szkolenie na Sitha.

W końcu znudzona usiadam na kanapie. Jeżeli wszystko namawia mnie do dalszego przeglądania historii, zgoda. To już jakaś anarchia. Nawet siedząc sobie w domu, obiekty wokół mnie przypominają mi o czasach kiedy byłam bohaterką. Zanim zabrałam się za cokolwiek zjadłam obiad. 

Usiadłam na kanapie i włączyłam dalsze nagrania. Nagle usłyszałam trzepot skrzydeł za oknem. Na barierce tarasu usiadł Phenix. Piękny ptak, tylko był nieco przemoczony. Podleciał do mnie i przysiadł obok mojej ręki. Zaczęłam lekko gładzić jego mokre pióra. Drugą ręką włączyłam nagrania.
-Pora na kolejne wspomnienia.-mruknęłam częściowo do siebie, a w części zwracając się do ptaka.

Kiedy R2 skończył nas oprowadzać wróciliśmy pod drzwi do sali Rady Jedi. Nagle wyszedł z niej Qui-Gon, jak na moje nieco zły. Najwyraźniej nas nie zauważył, ponieważ gdy tylko nas minął ruszył dalej korytarzem. Zaraz po nim wyszła mistrzyni, która się za nami wstawiła. Wydawała mi się nieco rozdrażniona, jednak kiedy zobaczyła, że jesteśmy sami lekko się do nas uśmiechnęła.

-Cześć dzieciaki. Dlaczego nie idziecie na statek?
-A mamy tam iść?-zapytał mój brat patrząc na mnie, ja w odpowiedzi na jego wzrok wzruszyłam ramionami.
-To wy nic nie wiecie? W sumie nie było was kiedy o tym rozmawialiśmy... No tak nawet nie wiecie jak mam na imię.-kobieta zaśmiała się nieco nerwowo i poszerzyła swój uśmiech-Nazywam się Kamila.
-Nasze imiona Pani już zna. Więc, powie nam pani dlaczego mamy być przy statku?-zapytałam.
-Dobrze, ale chodźcie już na lądowisko.

Wszyscy zaczęliśmy iść, a mistrzyni szła dość wolno byśmy mogli nadążyć. Coś czuję, że gdyby szła swoim normalnym tempem nie dalibyśmy razem za nimi nadążyć.
-Posłuchajcie, więc królowa Naboo chce wrócić na swoją planetę. A mistrz Qui-Gon i jego uczeń zostali wyznaczeni do tego by jej tam pilnować. A wasza dwójka jest pod opieką mistrza, więc wy też macie obowiązek lecieć.

Kidy doszliśmy na miejsce przy statku stał Qui-Gon, Obi-Wan, Jar jar i R2D2.
-Dziękuję za to, że mistrzyni ich tu przyprowadził.-powiedział mistrz i lekko uśmiechnął się do Kamili.
-Nie ma za co Qui-Gon. Tylko dopilnuj, aby nic im się nie stało.
-Dobrze.-odpowiedział mistrz i powiedział, abym z bratem już weszła na statek.

*****

Kiedy wylądowaliśmy na Naboo dołączyła do nas resztka straży królowej, która uciekła. Niestety było nas zbyt mało na otwarty atak. Królowa wpadła na pomysł, by poprosić Gungan o pomoc. Co prawda na początku były kontrowersje co do tego planu, jednak w końcu dowództwo tej małej rewolucji się zgodziło.

 Kiedy doszliśmy na bagna, na których powinna chować się rasa Jar Jara, zaczęłam myśleć, że gorzej być nie może. Kiedy królowa zaczęła prosić o pomoc przerwała jej służka, z którą się nawet dogadywałam. Powiedział, że to ona jest królową. Dla wszystkich było to wielkie zaskoczenie. Mnie bardziej ciekawiło, jak udało jej się tak grać przez tyle czasu. Kiedy skończyła prosić uklękła wszyscy zrobiliśmy to samo. Gunganie na nasze szczęście zgodzili się pomóc.

Niestety planu ataku nie udało mi się poznać. Znałam tylko jego część. Wszystko działo się naprawdę bardzo sprawnie. Kiedy weszliśmy do pałacu, mieliśmy kierować się na lądowisko. W momencie kiedy tam dotarliśmy Qui-Gon kazał mnie i Anakinowi schować się w kokpicie jednego ze statków. Ja z pomocą zaklęcia, zmieniła się w Phenixa i weszłam razem z bratem do jednego kokpitu. R2 zajął miejsce robota na tym samym statku. Wtedy zobaczyliśmy, że drzwi się otwierają. Stał w nich ten sam mężczyzna, który zaatakował nas na Tatooin. 

Qui-Gon zabronił nam wychodzić. W sumie chyba, żadne z nas nie miało na to ochoty. On i Obi-Wan zaczęli z nim walczyć. Ani i ja mimo wszystko chcieliśmy im pomóc. Mój brat zaczął naciskać przyciski, jeden po drugim. Po naciśnięciu jednego z nich statek wystartował i kierował nim autopilot. Kiedy dolecieliśmy do blokady przez, którą Qui-Gon wylądował na Tatooin, widzieliśmy z bratem jak statki próbują rozwalić tą bazę. R2  dopiero wtedy wyłączył autopilota. To był nasz pierwszy lot i do tego to my byliśmy atakującymi. Ani przez przypadek wleciał do bazy i zaczął strzelać na oślep. Jakoś udało nam się odgadnąć co czym się robi i chyba trafiliśmy w jakiś ważny element tej bazy, bo udało nam się ją zniszczyć. Cała konstrukcja wybuchła zaraz po tym jak z niej wylecieliśmy. 

Dzięki temu roboty na planecie się wyłączyły. Kiedy wylądowaliśmy większość osób już świętował zwycięstwo. Na oficjalnej imprezie bardzo mi się podobało, wyglądało to tak jak pokaz na rozpoczęciu wyścigu tylko z dużo większą ilością kolorów i ludzi. Była też bardzo wystawna parada. Przyjechał też Anna z kilkom senatorami, którzy chcieli ją upilnować. Pod wieczór odbył się pogrzeb. Niestety Qui-Gon został zabity przez tego Sitha, z którym walczył. Byłam nieco smutna, jednak byłam bardzo zaciekawiona rozmową, która toczyła się za moimi plecami. Udało mi się usłyszeć co mówi Yoda od Windu.

-Zawsze dwóch ich jest mistrz i jego uczeń.
-Kogo więc, zgładziliśmy mistrza czy ucznia?
Nie bardzo wiedziałam o czym mówią, jednak domyśliłam się. Osoba, z którą walczył Qui-Gon, miała ucznia lub sama nim była. Jakakolwiek opcja nie byłaby prawdziwa czułam, że ta druga osoba będzie mi kiedyś zagrażać. W końcu ten cały Sith z jakiegoś powodu był niebezpieczny.

Przez to, że zaczęłam o tym rozmyślać, przestałam słuchać ich rozmowy. Do tego podczas mojego myślenia bardziej przysłuchiwałam się dźwiękom wydawanym przez otoczenie.  Jednak oprócz tego przypomniałam sobie o tym, że Rada ma zadecydować u kogo będę się uczyć ja i u kogo Ani. Wtedy zaczęłam się zastanawiać czy niedługo stracę też brata.

SkywalkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz