4. To do niego nie podobne...

14.1K 1.3K 1.1K
                                    

Obudziłem się i pierwsze co odczułem to brak powietrza.

-Bill do cholery, udusisz mnie ty pierdolnięty kretynie!-warknąłem próbując wyrwać się z uścisku.

-Oh, Sosenko daj spaaaać-wymamrotał jeszcze mocniej ściskając mnie od tyłu.

Czy naprawdę tak zakończy się mój już i tak żałosny żywot?

-KURWA PUSZCZAJ I WYPIERDALAJ Z MOJEGO DOMU!-wrzasnąłem.

-Za dużo przeklinasz-powiedział.

I co to ma do rzeczy?!

-NIE ZMIENIAJ MI TU TEMATU KURWA!-dalej próbowałem się wyrwać.

-Chyba zaczniemy stosować kary za przeklinanie-westchnął demon.

-CO... NIE?! WYPIERDALAJ!-syknąłem.

Nagle poczułem jak w moje ciało ponownie wbija się miliony niewidzialnych widelców. Bolało cholernie.

-BILL!-syknąłem.

-Przeproś, że przeklinasz i obiecaj, że więcej tak nie zrobisz-powiedział, a ja wiedziałem, po prostu wiedziałem, że na jego twarzy jest ten uśmieszek.

-Przepraszam i o-obiecuje...-wysyczałem z bólu.

-Pełnym zdaniem proszę-zaśmiał się.

No mówiłem. Sadysta.

-P-przepra-aszam, że p-przeklinam... i
o-obiecuje, że więcej tak nie ...z....zrobię -powiedziałem bardzo powoli.

I w tym momencie ból i to cholerne uczucie minęło.

-A teraz proszę puść mnie, bo muszę iść do szkoły-westchnąłem.

-Żebyś znowu mnie zostawił? Nie ma mowy-powiedział stanowczo-Będziemy się uczyć o przyjaźni i o człowieczeństwie i kropka-dodał.

Nie wiem dlaczego,ale przypomniałem sobie jak Mabel puściła mi My Litte Pony.

- No to pierwsza lekcja brzmi tak...
TRZEBA CHODZIĆ DO SZKOŁY!-powiedziałem.

I w tym momencie Bill mnie puścił, po czym udaliśmy się do szkoły.

-Sosenko?-spytał demon.

-Czego?-odpowiedziałem grzecznie, zamykając szafkę.

-Dlaczego nie masz przyjaciół?-dopytywał.

I tu mnie zatkało.

-O czym ty mówisz? Mam bardzooo dużo przyjaciół!-zaśmiałem się panicznie.

-Kłamiesz-stwierdził.

-Nie-odpowiedziałem.

- Tak-powiedział.

-NO OKEJ NIE MAM PRZYJACIÓŁ! ZADOWOLONY?-przyznałem się.

-Dlaczego ich nie masz?-spytał jak gdyby nigdy nic.

-Ja...-Po dłuższej chwili odezwałem się-Nie chcę o tym rozmawiać...-powiedziałem omijając Billa.

Ruszyłem w stronę klasy.

-Ej Sosenko! A ja? Poczekaj na mnie!-demon szybko mnie dogonił I udaliśmy się na lekcje.

Zastanawiam się....
Jakim cudem ten głupi demon jak gdyby nigdy nic siedzi sobie na lekcji w szkole, do której tak naprawdę w ogóle nie uczęszcza?!

I na dodatek siedzi obok mnie i się na mnie gapi.

Czując spojrzenie demona na sobie próbowałem się skupić na lekcji.
Nagle Bill chwycił za flamaster.
Zaczął rysować nim po moim poliku chytrze się uśmiechając.

Że co?

Odwróciłem się w jego stronę żeby coś powiedzieć, ale on spojrzał na mnie wzrokiem mówiącym coś w stylu "nie ruszaj się, bo tworzę arcydzieło".
Podirytowany zacząłem rozwiązywać zadania z matematyki.
TAK. NA DODATEK TO BYŁA LEKCJA MATEMATYKI.

-Cipher!-zawołała nauczycielka.

A ta baba skąd zna jego nazwisko?

-Rozumiem, że moje lekcje nie są, aż tak ciekawe i interesujące jak twój chłoptaś, Ale do cholery! To jest szkoła!-wrzasnęła.

No pięknie. Przez tą facetkę jeszcze bardziej będą mnie dręczyć.

Cała klasa wybuchnęła śmiechem, a następnie w moją stronę potajemnie leciały zgniecione kartki, na których były różne wyzwiska. Miałem ochotę się popłakać, pociąć i zjeść pudełko lodów.

-Proszę pani...-podniosłem rękę.

-Tak?-

-M-mogę wyjść?-grzecznie spytałem.

-Tak śmiało...-odparła.

Szybko wyszłem z klasy. Przebiegłem z pięć metrów korytarzem i
wbiegłem do łazienki. Tam oparłem się plecami o ścianę żeby następnie się po niej osunąć. Przysunąłem kolana do klatki piersiowej i zacząłem płakać.

Dlaczego zawsze muszą się śmiać?!
Życie jest okrutne.
Co z tego, że kiedyś "miałem" chłopaka?!
Czemu nie zostawią mnie w spokoju?!

Ręką otarłem łzy spływające mi po policzkach. Nagle zauważyłem tusz na mojej ręce. Wstałem z zimnej podłogi i podeszłem do lustra. W odbiciu zobaczyłem, że na poliku mam namalowaną czarnym flamastrem lekko rozmazaną sosne. Zacząłem się śmiać, ale dalej płakałem.
Nagle do łazienki wszedł jakiś chłopak.
Nie przejmując się tym dalej patrzyłem w lustro płacząc i się śmiejąc.
W lustrze zobaczyłem owiele wyższego ode mnie blondyna, który mi się przyglądał zastanawiając się co ma zrobić.

-Hej Sosenko? Co Ci się stało?-spytał.

-P-poprostu mnie zostaw. Mie mam, ani ochoty, ani siły się z Tobą użerać-powiedziałem ocierając łzy i odwracając się w stronę demona.

-Stego co wiem o przyjaźni i ludziach to...-Bill rostawił ręce na boki.

-Co chcesz?-spytałem.

-Przytul się-powiedział.

-Co. Dlaczego?-spytałem.

-Przyjaciele się wspierają w trudnych chwilach. Czasem potrzebują porady, czasem jakiejś pożyczki, a ty potrzebujesz teraz... bliskości innej osoby Sosenko-powiedział dalej stojąc w tej samej pozycji.

Byłem w szoku. Bill. Bill Cipher.
Ten demon, który chciał zabić mnie, moją rodzinę i zawładnąć nad światem.
Ten sam, który torturował mnie.
Teraz stoi przede mną i oferuje mi pocieszenie?!

To do niego nie podobne.

-Sosenko. Ręce mi już mdleją. Zdecyduj się no!-wyjęczał.

Powoli podszedłem do demona i oparłem się głową o jego klatkę piersiową. Zacząłem płakać, ale też i lekko się śmiać. Ten szybko przytulił mnie. Z początku próbowałem się wyrwać, ale w sumie miał rację.
Potrzebowałem tego. Objąłem go i zacząłem jeszcze mocniej płakać, już be, smiechu. Chciałem wyżalić mu się z całego mojego życia, ale żadne słowo nie potrafiło wydobyć się z moich ust.

-Shh. Jestem tu-szepnął.

-Dziękuję ci-

Moje Ludki...
Jeśli się spodobało zostawcie gwiazdkę!
Bye! ^^

F.R.I.E.N.D.S  ~Billdip~  SKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz