Muzyczka w mediach :)
Nagle Bill się...
POPŁAKAŁ!?-B-bill? W-wszystko... dobrze?-spytałem wstając z łóżka i podchodząc do siedzącego na krześle blondyna.
-Sosenko... m-musisz jeść....ty nie możesz...
ty nie możesz umrzeć...-Ostatnie słowo wypowiedział szeptem i przez łzy.On.. płacze? Niemożliwe...
-A...ale ja nie umrę...
Widzisz czuję się w porządku!-powiedziałem.Nagle Bill przytulił mnie z całych sił.
-B...Bill?-
Demon nie odpowiadał tylko wtulił twarz w mój tors.
Powoli objąłem go rękoma.-Jesteś pierwszą osobą...przy której płacze-zaśmiał się.
Na te słowa poczułem ogarniające mnie ciepło. Czułem się wyróżniony.
(1 godzinę później)
-Sosenko! Pozwól na chwilę...-zawołał mnie Bill z kuchni.
-T-tak co takiego?-spytałem wchodząc do pomieszczenia.
-Od dziś jesz ze mną posiłki!-powiedział stanowczo.
E... czekaj... co... Ale...
Ja... jeść...? ale ja nie lubię jeść...
To tak jak by mi kazali przyjmować codziennie zastrzyk...-No.. w to że będziesz brał zastrzyki jeżeli dalej nie będziesz się odżywiać to ja nie wątpię-prychnął.
Znowu mi w myślach czyta?!
I w sumie tak swoją drogą to zauwarzyłem że ma częste zmiany nastroju...
Godzinę temu jeszcze płakał i błagał żebym coś zjadł bo niby umrę...-JA WCALE NIE PŁAKAŁEM!-pisnął.
Czekaj.... to on... umie piszczeć jak dziewczyna???...
Normalnie tylko jedno przychodzi mi teraz do głowy... "iksde".Demon przechylił głowę w bok i zamyślił się.
-Sosenko wprawdzie jestem wrzechwiedzącym demonem ale moja mózgowa przeglądarka nigdzie nie może znaleźć informacji na temat "iksde".
Czy to jakieś zaklęcie?
A może jakiś narkotyk!-podszedł do mnie i zaczął mnie szarpać za koszulkę.-DIPPER NIE MÓW MI ŻE BIERZESZ DRAGI!-krzyknął.
-Nie biorę ty debilu!-fuknąłem.
Pacnąłem go z otwartej ręki w głowę, a ten wyglądał jakby serwery mu padły i przeżywa właśnie jakiś error 404. Po chwili się wzdrygnął i wrócił do normalności.
-SOSENKO!-wrzasnął.
-Co znowu?!-spytałem.
-CO TO JEST "IKSDE" I DLACZEGO JESZCZE O TYM NIE WIEM?!-spytał.
-Daj mi marker to Ci pokażę...-powiedziałem.
Bill pstryknął palcami i w moich dłoniach pojawił się czarny permamętny marker.
-Podejdź tu na chwilę-poprosiłem.
Blondyn niepewnie podszedł do mnie.
Odgarnąłem jego grzywkę i narysowałem mu na czole znaczek "XD".-Co do twojego pytania to ty jesteś jednym wielkim "iksde"-powiedziałem śmiejąc się.
Bill nie wiedząc co się dzieje skierował się w kierunku łazienki i przejrzał w lustrze.
Poszedłem za nim, a ten znowu wyglądał jakby właśnie przeżywał error.-Nie... nadal nie wiem co to "iksde"-powiedział po chwili.
Zacząłem się śmiać.
Demon posłał mi mordercze spojrzenie. Natychmiastowo spoważniałem.-A właśnie!-powiedział Bill po chwili zmieniając wyraz twarzy na szczęśliwy.
-Pora na obiadek!-dodał i zaciągnął mnie w stronę kuchni.
Kazał mi usiąść na krześle.
Sam usiadł obok.
Pstryknął palcami, a przed nami pojawiły się naleśniki.-No to smacznego!-powiedział Bill z tym niewinnym uśmiechem.
Zanim zdążyłem odmówić wepchnął mi naleśnika w usta.
Teraz to ja najprawdopodobniej wyglądałem jak bym właśnie przeżywał error 404.
Ja:
Człowiek który zwykle żywi się samym chlebem i wodą...nagle zmuszony jest do jedzenia.Czekaj... ja mam to pogryść czy może wypluć?
Nie pamiętam...-No oczywiście że pogryść!-powiedział demon.
Bill... weź się zlituj ...
-Nie ma litości Sosenko! Jesz i kropka -powiedział, a w jego oczach była śmiertelna powaga.
Łokciem podparł się o stół, a dłonią podparł głowę.
-Będziemy siedzieć tu tak długo aż zjesz-dodał.
(29 minut później)
-Sosenko....-westchnął demon próbując zachować spokój.
-Czy mógłbyś wreszcie zacząć gryźć tego naleśnika?-poprosił.
Ja dalej siedziałem w bezruchu z naleśnikiem wepchniętym jak szmatę w ustach.
-mpfh!-powiedziałem.
-Nie gadaj z pełną buzią to niegrzeczne-odparł.
Ja? Mam to zjeść? Chyba sobie żartujesz!
-Nie żartuje-powiedział demon.
(1 godzinę później)
-DOBRA! DOSYĆ TEGO DOBREGO!-powiedział Bill.
Złapał mnie za rękę i nagle...
Widziałem siebie... który je... naleśniki?!-E??? CO SIĘ STAŁO???-spytałem.
-A nie widać?wyręczam Cię-powiedział głos Billa który wydobył się z moich własnych ust.
Teraz spojrzałem na siebie...
Przypominałem ducha...
O boże...
Znowu?
Po tylu latach myślałem że już nigdy mnie to nie spotka... a jednak...-Tooo... no ten... jak zjesz to oddasz mi moje ciało?-spytałem
-Ta...-odparł wpychając sobie kolejny naleśnik do tak w zasadzie MOICH ust.
Fuj...
Poczekałem jeszcze 10 minut.
Wkońcu demon pstryknął palcami i znowu znalazłem się w swoim ciele, a obok mnie siedział Bill śmiejąc się.-Co?-spytałem.
-Jesteś pobrudzony dżemem-zaśmiał się.
-No wiesz tak wzasadzie to przez ciebie-prychnąłem.
-Przynajmniej znam już sposób na radzenie sobie z twoją chorobą-westchnął.
Tia... Bo przecież jestem "chory"
Phi...-Ale gdzie pobrudzony? -spytałem zmieniając temat.
Demon podszedł do mnie... pochylił się i złapał mnie za podbródek. Zaśmiał się chytrze.
-O tutaj...-językiem zlizał dżem z mojej dolnej wargi.
Byłem w kompletnym szoku...
Poczułem jak się cały rumienię co nie uszło uwadze Billa. Musnął mnie ustami po czym odszedł kawałek ode mnie.-To do jutra Sosenko!-powiedział kłaniając się z tym swoim szyderczym uśmieszkiem po czym zniknął.
Czy on przed chwilą....
Moje Ludki!
Rozdział takie 2/10 wiem...
No ale trudno!
Bye!Zostawcie gwiazdkę! ^^
CZYTASZ
F.R.I.E.N.D.S ~Billdip~ SKOŃCZONA
FanfictionJeżeli myślisz, że masz na ten ff psyche - uwierz mi nie masz. Było to pisane za czasów 11/12 levela życia, a ja chyba coś w tym okresie brałem. Błędy są, bo wtedy się nie znałem, walić nie będe poprawiał XD UWAGA: Możecie tam znaleźć rodzaj żeński...