Dzień? Jak codzień. No wiecie.... budzę się, ubieram się, wyglądam przez okno i przy okazji widzę wysypane chipsy w krzształcie trójkątów, budzę tego debila, bo sam się nie ruszy, a obudzenie go trwa z godzinę i mówię mu, żeby ruszył tą dupę, bo idziemy do naszej KOCHANEJ szkoły, a na końcu dowiaduję się, że jest niedziela.
No fajnie. Demon śpi na kanapie, a ja nie bardzo wiem co ze sobą zrobić.
Wróciłem się do pokoju z zamiarem pójścia spać, gdy nagle na biurku zobaczyłem kopertę zaadresowaną do mnie. Szybko ją otworzyłem i przeczytałem list:Hej Dippi to ja Wendy.
Chcę Ci powiedzieć, że dowiedziałam się o tym całym "zakochaniu" się we mnie parę dobrych lat temu. Nie chcę być natrętna, ale jeśli chcesz to możemy się na przykład umówić?Ps: tu jest mój numer - 290 ### ###
Przeczytałem trzy razy, przeanalizowałem wszystkie literki, posklejałem to w mojej głowie w zdania, a potem zrestartowałem system, by na końcu i tak wyszedł mi wynik "hsgwhwh".
Ja? Z nią? Ale, że razem? Nie no...fajnie... tylko, że ja chyba gej jestem. Znaczy... byłem w niej zakochany, ale potem miałem chłopaka...
phi... fajny mi chłopak. Wykorzystał i rzucił, ale teraz nie o tym mowa.
-A może ja jednak hetero jestem?-pomyślałem na głos, siadając na łóżku.
Albo chociaż biseksualny.
Nie za bardzo wiedziałem co o tym myśleć. Fakt... zabujałem się kiedyś w Wendy, ale z tego wyrosłem. Chyba.
Siedziałem tak z godzinkę lub dwie. W końcu postanowiłem do niej zadzwonić. Kto wie? Może coś z tego będzie?
Po paru chwilach odebrała:Wendy- Hej Dippi. Co tam?
Dipper-Hej Wendy. Czy twoja..."propozycja" spotkania nadal aktualna?
Wendy- Tak! To co... w galerii handlowej dzisiaj punkt piętnasta?
Dipper- Okej pa.
Wendy-pa.
Rozłączyłem się. W duchu pogratulował sobie tego, że nie stchórzyłem i tego, że być może to pierwszy krok do wyjścia z mojej "depresji życiowej wynikającej ze złych przeżyć".
Może już tak bardzo nie pociągała mnie jak kiedyś, ale chcę przynajmniej spróbować. Chcę już nie być tym gejem, z którego się śmieją i ten, który w rozpaczy za pierwszą miłością zrujnował sobie życie mieszkając teraz z jakimś tam demonem pod jednym dachem i nadal do końca nie wiedząc czy można mu ufać. I nie chcę już więcej z tej rozpaczy walić konia przy oglądaniu jakichś słabych pornoli, albo chodzić do klubów po pieniądze za swoje ciałko.
Teraz może świat nabierze barw./Per.Bill./
Spałem. Ta czynność jest zdecydowanie moją ulubioną. Mimo iż ciało ludzkie ma wiele wad to ma jedną wielką zaletę, a mianowicie potrzebuje snu. Odkąd odkryłem, że umiem spać zrobiłem się jakiś taki leniwy. Co mi po sześciopaku na brzuchu jak mam łóżko? Po tej całej akcji ze szperaniem w spomnieniach Sosenki straciłem dużo energii i teraz to nadrabiam.
Spanie bez snu jest trochę nudne.
Ostatkami sił stworzyłem sobie fajny sen. W którym to główną rolę odgrywałem ja i Sosenka. Wolę nie zdradzać szczegółów snu.
/Per.Dipper/
Już miałem wychodzić, już byłem przy drzwiach, ale gdy tylko je otworzyłem zawiał zimny wietrzyk przez co na moich nogach pojawiła się gęsia skórka. Spojrzałem w dół.
-Fuck-przeklnąłem cicho.
Szybko wróciłem się po jakieś spodnie, bo przecież w samych gaciach w serduszka nie pójdę.
I znowu stałem przy drzwiach, już miałem je otworzyć, gdyby nie taki jeden koleś co zemną mieszka. Tak, mowa o Cipherze. Oparł się plecami o drzwi spoglądając na mnie. Miał rostrzepane włosy i zaspany wzrok. Na sobie miał białą koszulkę i żółte bokserki. Wyglądał taaak uroczo. NIE, NIE ZAKOCHAŁEM SIĘ, ALE JAKO GEJ, ale za niedługo nie gej, STWIERDZAM IŻ JEST TO UROCZE. TYLKO TYLE.-Wybierasz...-ziewnął tym samym przerywając w połowie zdania- się gdzieś?-dokończył.
Jego wzrok, mimo iż zaspany, był taki przenikliwy i groźny.
-Um... owszem-odparłem próbując nacisnąć na klamkę od drzwi.
Bill złapał mnie za nadgarstek.
-A gdzie? Jeśli mogę spytać?-dalej ten wkurwiający wzrok.
/Per.Bill/
Gdzie, z kim, dokąd, po co, i jak długo? Te pytania cały czas krążyły w mojej głowie. Jeszcze nie odzyskałem energii, bo w sumie to nie spałem za dużo, dlatego nie potrafię wedrzeć się do jego myśli. Moje ciało mówiło "Idź ty kur*a spać Cipher.", a instynk sosenkowy mówił "NIE PUSZCZAJ GO, BO CI ZWIEJE I KUR*A NIE WRÓCI".
Obie te propozycje były bardzo kuszące, ale postanowiłem posłuchać instynktu.MÓJ PRZYJACIEL NIGDZIE NIE PÓJDZIE BEZ MOJEJ ZGODY SŁOWNEJ I PISEMNEJ.
Kątem oka zauwarzyłem jak chłopak na mój dotyk zarumienił się lekko.
-J-ja ten no...wyjść no t-ten... um... chcę?-zaczął się jąkać.
-Ale gdzie?-powtórzyłem pytanie tylko, że tym razem przyszpiliłem go do drzwi.
Sam nie wiem co mi odbija, ale gdy Sosenka oddala się gdzieś robię się nerwowy. Najchętniej widziałbym go dwadzieścia cztery na dobę, byle by tylko pozbyć się tego upierdliwego uczucia, które się pojawia, gdy Sosna znika.
-Ym... no ten...galeria-odparł unikając mego wzroku.
Ja tam wiem swoje...
-Galeria hmm?-włożyłem rękę pod jego koszulkę obserwując go uważnie.
-T-tak-odparł krótko.
-A nie przypadkiem "klub"?-spytałem.
-Nie... odwal się już ok ?!-odpchnął moją rękę.
-I przestań się mną bawić-dodał ciszej.
Bez słowa wyszedł.O co....mu chodzi? Jesteśmy przyjaciółmi... a może tylko mi się tak wydaje? Nie znam się na ludziach.
Moje Ludki
Wena uciekła i nie wraca ;-;
HELP
CZYTASZ
F.R.I.E.N.D.S ~Billdip~ SKOŃCZONA
FanfictionJeżeli myślisz, że masz na ten ff psyche - uwierz mi nie masz. Było to pisane za czasów 11/12 levela życia, a ja chyba coś w tym okresie brałem. Błędy są, bo wtedy się nie znałem, walić nie będe poprawiał XD UWAGA: Możecie tam znaleźć rodzaj żeński...