/Per.Dipper/
Pare dni później miałem okazję do kolejnego świętowania... Przepraszam narzekania, bo magiczne święto zwane Sylwester, które jest narodzinami nowego roku i okrutne śmiercią starego. W skrócie z dwa tysiące osiemnastego przechodzimy w dwa tysiące dziewiętnasty, a co mnie zawsze śmieszyło w początkach nowego roku? A to, że niektóre cymbały dalej zapisują w swoich zeszytach dwa tysiące osiemnasty, ale to jeszcze mogę wybaczyć. Natomiast to czego absolutnie nie mogę wybaczyć to Bill, który wparował mi z rana do pokoju i wrzasnął:
-Szczęśliwego Nowego Roku dwa tysiące osiemnaście! Łuuuuuu!-
Podniosłem się do siadu, spojrzałem na niego jak na debila, którym w istocie był i spytałem:
-Bill czy to ja mam coś ze słuchem, czy to ty masz nieaktualne informacje. Powiedziałeś "dwa tysiące osiemnaście"?-
-Oh moja głupiutka Sosenka-usiadł obok mnie i oplótł jedną rękę wokół mojej tali-Widzisz nie wiem czy wiesz, ale aktualnie mamy dwa tysiące osiemnasty, a dwa tysiące dziewiętnasty będzie po północy więc nie ma powodu by życzyć ci szczęśliwego Nowego Roku dwa tysiące dziewiętnaście skoro jeszcze go nie ma-wyjaśnił i wyciągnął rękę w pustą przestrzeń.
Na mojej twarzy zagościło jedno wielkie "wtf", a w głowie panował error.
-Co?-spytałem.
-Jajco, a teraz na śniadanko!-powiedział.
Zerwał się na równe nogi, przerzucił mnie sobie przez ramię w efekcie czego widziałem jego plecy i ruszył ze mną na dół.
Wracając... puki ten debil znosi mnie po schodach to ponarzekam trochę na obchodzenie tego święta. Otóż przyznam szczerze, że ani huczna impreza u znajomych, których tak wsumie nie posiadam, ani samotne oglądanie komedi romantycznych na Netflixie mi się nie podoba. Gdybym był dziewczyną no to bym jeszcze zaprosił ze dwie lub trzy przyjaciółki i zrobił babski wieczór, ale NIE. Jestem je*anym chłopakiem.
Wpewnym momencie z rozmyśleń zacząłem wracać do rzeczywistości i uświadomiłem sobie, że siedzę na czyjiś kolanach, a co gorsze właśnie przeżuwam jedzenie. Szybko wyplułem to co właśnie jadłem.
-Meh... a tak chętnie jadłeś, gdy się zamyśliłeś-jęknął niezadowolony Bill.
-Ty mnie tu nie czaruj i przyznaj coś mi podał zatrutego do jedzenia? Dobrze wiesz, że ja jem co drugi dzień i mi starcza!-powiedziałem wkurzony.
-Oh uspokój się Sosenko-przytulił mnie od tyłu, a ja zrobiłem naburmuszoną minę.
-A co to za przytulaski o poranku?-spytała rozbawiona Pacyfika w fioletowym szlafroku i kubkiem kawy w ręce.
-Od kiedy ty znami mieszkasz?-spytałem zirytowany.
-Od wtedy, gdy zmieniłam Billa w człowieka. Jest mi winny przysługę za to więc poprosiłam go o pozwolenie na zamieszkanie tutaj, żebym mogła codziennie widywać moją Mabel-powiedziała i usiadła na przeciwko nas przy stole.
Dalej siedząc na kolanach blondyna spojrzałem na niego i przymrużyłem oczy.
-A od kiedy TY ze mną mieszkasz?-spytałem.
-Od wtedy kiedy obejrzałeś horror "Zakonnica" i teraz boisz się spać sam, bo myślisz, że Zakonnica jest pod twoim łóżkiem-odparł z tym łobuzierskim uśmieszkiem na twarzy i pocałował mnie w czoło.
-Tak... to ma sens-przyznałem.
-Dziś Sylwester-przypomniała.
-To co robimy z tej okazji?-spytał podekscytowany Bill.
CZYTASZ
F.R.I.E.N.D.S ~Billdip~ SKOŃCZONA
FanfictionJeżeli myślisz, że masz na ten ff psyche - uwierz mi nie masz. Było to pisane za czasów 11/12 levela życia, a ja chyba coś w tym okresie brałem. Błędy są, bo wtedy się nie znałem, walić nie będe poprawiał XD UWAGA: Możecie tam znaleźć rodzaj żeński...