/Per.Bill/
Też mnie...
Przełknąłem ślinę.
Lubi.
Poczułem wielki zawód. Tak jakby cały świat stał się ponury. Wzrokiem uciekłem, gdzieś w bok i z Sosenką na plecach udałem się w stronę chaty.
-To... opowiesz mi coś o twoim życiu?-zapytałem po dłuższej chwili, jednak nie uzyskałem odpowiedzi.
Okej... niezręcznie. Ta cisza mnie dołuje.
Spojrzałem się w górę. Niby ładnie, ale ciemne chmury przybywające ze wschodu nie zwiastują nic dobrego.
-Jak myślisz... pogoda się zepsuje?-spytałem.
-C-co? Mówiłeś coś?-spytał chłopak.
On chyba słuch ma popsuty.
-Pytałem czy sądzisz, że pogoda się dziś zepsuje-powtórzyłem.
-A... um. Nie wiem-odparł.
No to se pogadaliśmy.
-Ja sądzę, że będzie lało-postanowiłem ciągnąć tą porażkę zwaną wymianą zdań.
-No ok-odparł bez emocji.
Nie no, Dipper weź ty chociaż udawaj, że rozmowa jest fajna.
Robiło mi się trochę nie wygodnie więc lekko podrzuciłem chłopaka, aby poprawić uchwyt ma co ten... pisnął, a na moją twarz wkroczył wielki, szatański uśmiech.
Powtórzyłem czynność.-E-ej!-pisnął.
-Ale co?-spytałem z nutką aniołka w głosie.
-Nie rób!-fuknął.
To zacznij ze mną rozmawiać, bo nudy.
-Nie rób!-zacząłem go papugować.
-Nie powtarzaj za mną!-rozkazał.
-Nie powtorzaj za mną-powtórzyłem.
Ten tylko pacnął mnie w głowę, a ja się zaśmiałem. Trzeba podkreślić, że gdyby ktoś inny tak zrobił to już by ginął w męczarniach, ale to nie dotyczy mojej kochanej Sosenki. PODKREŚLAM MOJEJ. ŁAPY PRECZ.
-O! Już widać chatę-powiedziałem, gdy moim oczom ukazała się wspomniana wcześniej chata.
Gdy wszedliśmy do środka, a raczej ja wszedłem z Sosną na plecach od razu moje kroki zostały skierowane w stronę kuchni. Odstawiłem Dippera na krzesło, a sam zacząłem grzebać po szafkach w celu zlokalizowania pożywienia. W końcu kto powiedział, że demony też niepotrzebują jedzenia? No tylko, że demony na przykład na jajecznicę mówią "Ichplichrzten". Tak wiem mamy dziwny język, jest podobny trochę do niemieckiego, a każdy komplement lub miłe słówka w naszym języku brzmią jak rozkaz roztrzelania. Przykładowo "kocham cię" wymawia się u nas "Chrztichrzter chrztirz" i tak... to jest możliwe do wypowiedzenia. Dlatego stanowczo wolę język ludzki.
Chwila... to dobry pomysł na nudę.
-Sosenko...-zacząłem.
-Tak?-spytał.
-Wiesz, że bardzo chrztichrzter chrztirz, dlatego proszę zrób ichplichrzten-poprosiłem.
Mina Dippera była bezcenna. W duchu śmiałem się z jego niewiedzy.
Co? Eee... ktoś mi to przetłumaczy? Eee...- słuchałem jego myśli.
-Ichplichrzten to jajecznica w demonicznym języku-zaśmiałem się.
-Jajecznica jest zimna. Odgrzej sobie-wywrócił oczami.
Da się w ogóle odgrzać jajecznicę?
-A... to pierwsze co oznaczało?-spytał w czasie, gdy ja wkładałem talerz z jajecznicą do mikrofalówki.
Od razu zrobiłem się czerwony na twarzy.
Eeee.... czekaj. PRZECIEŻ MU NIE POWIEM, ŻE TO ZNACZY "Kocham cię". Nie jestem na to gotowy!
-Eee... T-to znaczy, lubię Cię... jako przyjaciela?-powiedziałem niepewnie, a może spytałem.
-A. A więc też Cię bardzo chrztichler chlisz czy jak to tam było-odparł robiąc bardzo duży błąd w wymowie.
Gdyby inny demon to słyszał automatycznie by go zabił za złą wymowę, ale ja zamiast tego zrobiłem się jeszcze bardziej czerwony. Mimo, że Dipper nie wiedział to właśnie powiedział, że mnie kocha. Pomińmy fakt, że wypowiedział to tak dziwnie, że na ludzki język brzmiało by to "klofam cjiem".
Chm... można to zaliczyć za wyznanie uczuć? Chyba się liczy. Tak. Napewno się liczy. Co z tego, że nie wiedział co mówi? I tak się liczy.
I nagle usłyszeliśmy coś na wzór wybuchu.
-Jajecznica...-powiedziałem.
-Wybuchła... w mikrofali-dokończył za mnie Dipper.
Patrzyliśmy się tępo na mikrofalówkę z ustami zaciśniętymi w wąską kreskę. Potem spojrzeliśmy się na siebie i w tym samym momencie krzykneliśmy "Ty sprzątasz!".
-Ja nie sprzątam, bo jestem poszkodowany! Mam skręconą kostkę! -usprawiedliwił się szybko.
-A ja nie umiem sprzątać!-również wymyśliłem wymówkę.
Oboje wybychneliśmy niekontrolowanym śmiechem.
Ostatecznie wyszło na to, że nikt tego nie posprząta. Może, jakiegoś słonecznego dnia, któremuś zechce się to sprzątnąć, ale na razie nie.
Trochę później, jako tako opatrzyłem Sosence kostkę, ale no... narazie się nie może przemieszczać. TYM LEPIEJ DLA MNIE. Mam teraz sto procent gwarancji, że mi nie ucieknie, gdy będę chciał coś zrobić. Hehe.
Leżymy sobie teraz w łóżku Sosenki przykryci czarnym kocykiem w żółte trójkąty i nie powiem skąd wytrzasnąłem taki kocyk. Oglądamy Titanica na Netfixie, bo stwierdziłem, że nigdy go nie widziałem i chcę go zobaczyć. Film taki sobie. Najfajniejsza część tego filmu według mnie to ta, gdy statek tonie, a ludzie umierają. Jak powiedziałem Sosence, że ta scena jest moją ulubioną to powiedział, że nie mam serca, a co ja poradzę skoro reszta filmu jest nudna jak flaki z olejem? Nagle poczułem ciężar na swoim ramieniu. Spojrzałem się w bok. To Dipper. Spał sobie słodko przy okazji obśliniając moje ramię.-Awww-wydałem z siebie nieokreślony dźwięk oznaczający zachwyt.
Odłożyłem laptopa na szafkę nocną i zgasiłem lampkę nocną, która była nad łóżkiem. Wtuliłem się w Dippera i zasnąłem.
Moje Ludki...
Nie mam nic do powiedzenia, bo nic mi do głowy nie przychodzi :PZostawcie gwiazdkę, bo inaczej pozbawię Was internetu.
Bye! ^^
CZYTASZ
F.R.I.E.N.D.S ~Billdip~ SKOŃCZONA
FanfictionJeżeli myślisz, że masz na ten ff psyche - uwierz mi nie masz. Było to pisane za czasów 11/12 levela życia, a ja chyba coś w tym okresie brałem. Błędy są, bo wtedy się nie znałem, walić nie będe poprawiał XD UWAGA: Możecie tam znaleźć rodzaj żeński...