Gdy dotarłem do chaty dosłownie uderzyłem w drzwi, ponieważ nie zdążyłem zahamować. Byłem cały zdyszany. Ten sprint po lesie mnie wykończył. Odczekałem chwilę, aby uregulować oddech po czym niepewnym krokiem weszłem do środka. Było ciemno więc zapaliłem światło.
-B-Bill?-zawołałem go nieśmiało.
Rozejrzałem się dookoła. Wszedłem do salonu. Pusto. Sprawdziłem w kuchni. Nic. Przetrząsnąłem swój pokój. Ani śladu. Przeczesałem cały dom. Wynik- PUSTO
-Bill!-zawołałem mając nadzieję, że owy demon magicznie pojawi się z nikąd.
Jednak nikt się nie pojawił, nikt nie uśmiechał się, jakby wylazł z psychiatryka, nikt nie nawrzeszczał na mnie, że powinienem coś zjeść, bo umrę, nikt nie jęczył mi nad uchem z nudów, nikt się do mnie niekleił, nie było nikogo... prócz mnie.
Złapałem się za włosy i zacząłem chodzić w tą i spowrotem.
Zatrzymałem się i z całej siły uderzyłem w ścianę przez co pojawiło się tam lekkie wgniecenie, a na mojej pięści krew. Syknąłem cicho. Po czym pogłaskałem ścianę. Może to brzmi głupio, ale zebrało mi się na współczucie dla ściany. Podreptałem do kuchni, gdzie nalałem sobie wodę do kubka i chyłkiem wypiłem.
Nagle mnie olśniło...-Kur*a ta woda miała być na herbatę-przeklnąłem, gdy zdałem sobie sprawę z własnej głupoty, gdyż wypiłem wrzątek, ale naszczęście nic mi się nie stało... oparzyłem się tylko w język i straciłem w nim czucie.
Nagle ujrzałem na stole kartkę. Podniosłem ją, a moje ręce zadrżały po przeczytaniu następujących słów:
"Nie szukaj mnie"
Nie wiedziałem co myśleć.-T-to żart, prawda?-spytałem, jednak nie uzyskałem odpowiedzi.
-To żart, prawda?!-powtórzyłem lecz tym razem o wiele głośniej.
I znowu nie uzyskałem odpowiedzi. Tylko cisza i tykanie zegara. Z kartką w ręce, spoglądając na zegar, stałem tak kilka godzin.
-Wpadłem na pomysł-powiedziałem sam do siebie.
Szybko ubrałem buty i skórzaną kurtkę, ręką przeczesałem włosy i wyszłem z domu nie trudząc się już na zamknięcie drzwi na klucz.
Ruszyłem przed siebie. Było dość zimno, a mi odmarzały ręce więc odruchowo pocierałem je o siebie i pociągałem nosem. Zresztą wiecie jak to jest, gdy zima idzie. Po dotarciu do klubu, tak, poszłem do tego klubu, odczekałem chwilę i zagadałem do jakiegoś typa. Ten od razu się mną zainteresował. Przysiadłem się więc obok niego na kanapie w strefie vipów. Ten gościu się niepatyczkował. Od razu położył rękę na moim udzie i przybliżył do mnie. Przy okazji rozmawiał z jakimś swoim przyjacielem siedzącym na przeciwko, wiedziałem, że gdy skończy się rozmowa zabierze mnie do jednego z pokojów z łóżkiem.Bill patrz. Jestem w tarapatach... uratuj mnie.
To był mój podstęp by zwabić Billa, ale nie mogłem mieć pewności, że się powiedzie. Bo skąd mam wiedzieć czy Bill mnie widzi? W najgorszym wypadku skończyłbym w łóżku z dużą ilością zielonych papierków w ręce.
Mężczyzna włożył rękę pod moją bieliznę na co jęknąłem.Bill jesteś mi potrzebny.
Tym razem czułem się dziwnie. Nie czułem, że mi się to podoba. Gorzej... zacząłem się lekko bać tego co może się stać, gdy Bill się nie zjawi. A robiłem to tak wiele razy.
Rozmowa skończyła się szybciej niż przewidywałem, a mężczyzna od razu zaprowadził mnie do pomieszczenia z łóżkiem. Przełknąłem ślinę i spojrzałem się wystraszony na łóżko. Drzwi za mną zamknęły się z lekkim hukiem, a facet zakluczył je.
Pchnął mnie na łóżko, gdy zobaczył, że tylko tępo stoję w miejscu. Zawisnął nademną i zaczął całować moją szyję.
CZYTASZ
F.R.I.E.N.D.S ~Billdip~ SKOŃCZONA
Fiksi PenggemarJeżeli myślisz, że masz na ten ff psyche - uwierz mi nie masz. Było to pisane za czasów 11/12 levela życia, a ja chyba coś w tym okresie brałem. Błędy są, bo wtedy się nie znałem, walić nie będe poprawiał XD UWAGA: Możecie tam znaleźć rodzaj żeński...