Rozdział 18.

3K 248 120
                                    

- Jesteście kretynami. Nic nie zmieniło się od ostatniej akcji. W szczególności wy. - wskazał na ślizgonów - Miałem nadzieję, że tym razem popiszecie się większą inteligencją. A pan, panie Potter... - przeniósł wzrok na avadookiego - jak zwykle, zachowanie trochę zbyt niskie jak na miarę chłopca-który-przeżył. Nie uważa pan? W każdym bądź razie, przez wasze lekkomyślne i nieodpowiedzialne zachowanie, zostałem zmuszony do wzięcia udziału w wykładzie szanownej Minerwy na temat niańczenia i dbania o podopiecznych. Tak, więc w nagrodę przez następne tydzień będziecie zostawać po godzinie dziewiętnastej w sali od Obrony Przed Czarną Magią, aby odsiedzieć jakże wspaniały szlaban. - Blaise przewrócił oczami co nie uszło uwadze Snape'a – Tak, więc widzę was jutro wieczorem w klasie. - Draco zacisnął mocniej szczęki, Pansy westchnęła, a Harry pobladł. – A teraz wynocha.

*****

Hermiona właśnie piła herbatę, przy mugolskiej lekturze. W dormitorium nie było ani Parvati, ani Lavender, więc mogła w ciszy i spokoju pochłaniać kartkę, po kartce. Kiedy Hermiona kończyła ostatni rozdział, usłyszała pukanie w szybę. Sfrustrowana tym, że w tak kulminacyjnym momencie jej przerwano, odłożyła kubek na biurku i podeszła do okna. Wpuściła nieznaną jej sowę i odebrała list. Zmarszczyła nieco brwi, gdy puchacz nie odlatywał. Pewnie czeka na smakołyk i list z odpowiedzią, pomyślała. Dała mu kawałek swojego niedojedzonego ciastka i rozdarła kopertę. Usiadłszy na krześle, rozłożyła list i zabrała się za czytanie. Zmarszczyła czoło i westchnęła. Jednak dzisiaj nie dokończy książki. Wzięła jakiś kawałek pergaminu, który miała pod ręką i włożyła w tą samą kopertę. Przywiązała ją do nóżki sowy, po czym dopiła herbatę i opuściła pomieszczenie.

*****

Ron siedział na łóżku i obsypywał Lavender masą pocałunków. W pewnym momencie odpłynął myślami daleko wstecz i mocno przygryzł jej dolną wargę. Gryfonka syknęła z bólu i odepchnęła rudzielca.

-Hej! Co to było? – powiedziała piskliwym głosem.

- Um, przepraszam. Nic ci nie jest? – zapytał głupio, cały czas lekko rozjuszony wspomnieniami.

- Nie wykrwawię się w każdym razie. Co się stało? – pogłaskała jego policzek i spojrzała mu głęboko w oczy.

- To nic takiego. – spuścił wzrok.

- Jesteś słabym kłamcą, wiesz? – zachichotała i poprawiła się na łóżku zapinając swoją koszulę.

- Ehh, po prostu nie mogę przeboleć tego, że Potter teraz zadaje się z tą cholerną fretką i jego pseudo przyjaciółmi, wiesz? Tyle lat byliśmy przyjaciółmi, tyle pieprzonych lat wspieraliśmy się nawzajem i... i walczyliśmy z Voldemortem, a teraz? To wszystko zostało zrujnowane w ciągu miesiąca.

- Rozumiem. – Lavender przejechała ręką po nagim torsie Rona. – Ale teraz masz mnie, a ja cię tak łatwo nie zostawię. – uśmiechnęła się zalotnie i przyciągnęła do pocałunku.

*****

Hermiona przybyła na czas do starej sowiarni. Kiedy zamknęła za sobą drzwi i zabezpieczyła pokój odpowiednimi zaklęciami, dostrzegła Blaise'a opierającego się o niewielki stół.

- Jak zawsze punktualna. – zadrwił.

- Myślałam, że przestaliśmy być wobec siebie zgryźliwi, skoro zawarliśmy umowę. – powiedziała spokojnie, zakładając ręce na piersi.

- Wtedy byłem w złym humorze, Granger. Już mi się polepszyło.

Łżesz jak pies, pomyślała.

- W takim razie albo będziemy dla siebie mili, albo sam będziesz się musiał męczyć z Malfoy'em. – chłopak zacisnął szczęki. Podszedł trochę bliżej.

- To nie ty ustalasz tutaj warunki, Granger.

- Doprawdy? – mierzyli się spojrzeniami, jednak dziewczyna wytrzymała jego przenikliwy wzrok. – Czyli nie chcesz, aby Malfoy był twój? – zauważyła w jego oczach ostrzegawczy błysk. Rozjuszyła go, wyglądał jak Krzywołap, kiedy się napuszy. Roześmiała się na tę myśl.

- I z czego się tak cieszysz?

- Przypominasz mi mojego kota w tej chwili. – znów parsknęła śmiechem, patrząc na oburzonego Zabiniego.

- Że co, proszę? Nie porównuj mnie do czegoś tak obrzydliwego. – w tym momencie Hermiona przestała się śmiać i spoważniała. Szybko doskoczyła do Blaise'a i podstawiła mu różdżkę do gardła.

- Nigdy nie mów tak o Krzywołapku. On jest piękny i cudowny, jasne? – Zabini zachował pełną powagę, ale w jego oczach było lekkie rozbawienie.

- Tak, tak. Oczywiście. Możemy już przejść do biznesowych spraw czy będziemy się tak bawić? – odezwał się w końcu, odsunąwszy jej różdżkę.

- O, to jednak chcesz współpracować. Dobrze, zatem. Co proponujesz?

- Myślałem, że ty masz jakiś plan. – Hermiona przewróciła oczami.

- Dlaczego zawsze ja muszę mieć jakiś plan? – skrzyżowała ręce na piersi, a Blaise podniósł brew. – No dobra, mam jakiś plan. – chłopak lekko podniósł kąciki ust.

*****

Draco zamknął drzwi od swojego pokoju z impetem. Wkurzony rzucił się na łóżko i zakrył twarz dłońmi. Westchnął ciężko, gdy do pokoju weszła Pansy.

- W tej chwili zachowujesz się jak pieprzony bachor, Draco.

- Ja?! To nie moja wina, że teraz mamy dwa jebane tygodnie ze Snape'em! – zerwał się na równe nogi, wściekle gestykulując. Pansy zachowała bezpieczną odległość i usiadła na fotelu przy biblioteczce. Lepiej było zachować ostrożność.

- Ty też brałeś w tym udział. To niczyja wina, że Snape postanowił urządzić sobie spacerek po Hogwarcie.

- I tak uważam, że to Zabini'ego wina. Nie powi...

- Oh to teraz będziesz mówił do niego po nazwisku? – weszła mu w słowo. Teraz to ona się zdenerwowała. – Naprawdę przez taką głupią rzecz będziesz traktował go jak wroga? Oprzytomniej do cholery!

Draco zacisnął ręce w pięści i z zamkniętymi oczami policzył do siedmiu. Wziął głęboki oddech i przysuwając krzesło, usiadł naprzeciwko dziewczyny.

- Masz rację. Ale nie zmusisz mnie do bycia dla niego miłym. – pogroził jej palcem. Pansy pokręciła głową. Jak dziecko, pomyślała.
Po chwili wstała z fotela i usiadła chłopakowi na kolanach. Przyciągnęła go do pocałunku. Rozpiął jej szatę i włożył dłonie pod koszulkę. Zatopiła ręce w platynowe włosy, powodując brutalniejszy pocałunek. Uniósł ją nie zaprzestając pieszczot i położył na łóżku.

*****

Brunetka stała pod ścianą na korytarzu i wypatrywała pewnej osoby. Korytarz był prawie pusty, więc nie miała szczególnych utrudnień. Po chwili z lewej strony dostrzegła brązową czuprynę.

- Harry! – uśmiechnęła się i podeszła, ale chłopak postanowił ją zignorować. – Harry, zaczekaj chwilkę.

Potter przewrócił oczami i obrócił się w kierunku Gryfonki.

- Co się stało, Granger? – powiedział lodowatym głosem.

- Chciałam się tylko dowiedzieć czy nie zechciałbyś się wybrać ze mną na spacer lub na drinka. – zielonooki wciągnął ze świstem powietrze. Jego oczy zaiskrzyły złością, ale skutecznie ją ukrył. Zacisnął dłonie w pięści.

- Nie, nie chciałbym. Coś jeszcze? – Hermiona spoważniała i lekko zmarszczyła brwi.

- Wszystko w porządku?

- Tak, wszystko w porządku. – odburknął. – A teraz muszę już iść. Mam lepsze rzeczy do roboty niż gadanie ze szlamą.

Po czym nie czekając na odpowiedź odszedł. Hermiona jednak spodziewała się takiej reakcji, więc uśmiechnęła się lekko do siebie. Cierpliwości, pomyślała i wróciła do dormitorium.

Potion of oblivion | DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz