Rozdział 7.

5.7K 417 189
                                    

- Dobra Potty, miło się z tobą gawędziło, ale mam też inne rzeczy do roboty. - Harry przytaknął i zapatrzył się na Dracona jak odchodził. Dziwne, że blondyn, aż tak się zmienił po rozejmie. Nadal był złośliwy, ale tylko zielonooki zaobserwował, że coś jeszcze się zmieniło. Jakby samo nastawienie do bruneta. A przecież jeszcze nie dawno nie był tak przekonany odnośnie ich pokojowej znajomości. Może Mafoy naprawdę przestał w nim widzieć wroga? Ale nie. To nie mogło być to. Jak słyszał z opowieści Dracona, nienawidzili się przez sześć lat z kawałkiem. Był bardzo dobrym aktorem. Ale też uwielbiał doprowadzać ludzi do szału. Harry nie wiedział co dokładniej ma myśleć o Ślizgonie i postanowił, że na razie nie będzie się zagłębiał w ich relacje ze strony Malfoy'a. Wzruszył ramionami i ruszył w stronę Wieży Gryffindoru. Po drodze, w ciemnym już korytarzu dostrzegł wesoło podskakującą dziewczynę o blond włosach. Podobnych kolorem do włosów Dracona.

- O, cześć Harry. - usłyszał melancholijnie zadowolony głos, który wyrwał go z zamyślenia. Zganił się w myślach za ponowne zajmowanie głowy Ślizgonem.

- Em, witaj...

- Luna. Luna Lovgood. - brunet trochę zawstydzony odpowiedział na uśmiech dziewczyny.

- Witaj Luno. Co robisz o tej porze tutaj? Zaraz będzie cisza nocna. - zapytał widząc w oczach blondynki rozbawienie. Nie wiedział z czego się tak cieszyła.

- Mogłabym spytać ciebie o to samo. - zachichotała. - Wieczór taki piękny, aż szkoda by go zmarnować. Wracam ze spaceru. Zabawne, że opuściliśmy kolację z powodu przechadzek. - skąd ona wiedziała?, zapytał w myślach. Ta dziewczyna zaczynała go przerażać, ale w pozytywny sposób. Polubił ją. Była taka miła, taka sympatyczna, taka... szalona.

- Tak, to trzeba przyznać. Jak na koniec września taki ciepły.

- Mmm... Muszę już lecieć Harry. Zapomniałam dzisiaj założyć mój naszyknik chroniący przed Narglami. - Luna zaśmiała się dźwięcznie i odeszła od Harry'ego w podskokach nucąc jakąś melodię. Gryfon zaśmiał się na zachowanie dziewczyny i ruszył w stronę dormitorium. Tak bardzo nie chcę tam iść. Znowu natknę się na Rona, pomyślał ciężko wzdychając.

*****

- Musimy coś wymyślić. Harry nie może uczyć się wszystkiego od początku! Poza tym zaprzyjaźnił się z panem Malfoy'em, a pokłócił się z panną Granger i panem Weasley'em! To nie jest normalne, Severusie! - Minerwa naprawdę zdenerwowana wymachiwała rękami w różne strony. Snape siedział na krześle przy swoim biurku i patrzył na nią beznamiętnie. - Czy ty mnie w ogóle słuchasz?

- Oczywiście, Minerwo. Ten rozwydrzony bachor ciągle przysparza nam problemów. Każdego roku. Myślisz, że Poppy i ja nie próbowaliśmy wszystkiego podczas jego pobytu w Skrzydle Szpitalnym, aby go wyleczyć?

- Nie wątpię w to. Jednak znając Dracona wymyślił już jakiś plan, aby przeciągnąć go na ciemną stronę. Jego charakter od nowa się kształtuje. Może zostać przeniesiony do Slytherin'u! - przerażona nauczycielka Transmutacji nie miała już siły się nad tym zastanawiać. Rozbolała ją głowa. Jakby po ogromnie wyczerpującej walce z Tym - Którego -Imienia - Nie - Wolno - Wymawiać, musiał przybyć jeszcze jeden bardzo poważny problem. Opadła na fotel naprzeciwko biurka profesora i wzięła filiżankę z herbatą, sącząc ją najwolniej jak tylko mogła. W tym czasie Snape bardzo dokładnie badał jej wyraz twarzy. Była bardzo zdenerwowana, to bez wątpienia mógłby zauważyć ktokolwiek. Szczerze mówiąc on też nie był do końca taki spokojny i opanowany. Niepokoiła go cała ta sytuacja. On natomiast wziął do ręki szklankę do połowy napełnioną Ognistą Whisky i wypił za jednym razem, wpatrując się w ogień kominka.

*****

Harry następnego ranka, znowu wstał jako pierwszy. Ostatnio często tak było i nie wiedział dlaczego. Przetarł zaspane oczy, nakładając na nos okulary i podniósł się do siadu. Popatrzył w stronę łóżka Ron'a. Od razu pobudził go gniew, który został wywołany wspomnieniami z wczoraj. Na szczęście wrócił do dormitorium gdy wszyscy zasnęli. Westchnął przeciągle, próbując się uspokoić. Nie wiedział skąd w nim tyle gniewu. Przecież to były tylko zwykłe, głupie sprzeczki, przynajmniej tak sobie wmawiał. Postanowił, że wstanie i ubierze się jak najciszej potrafi, aby nie obudzić nie lubianego kolegi. Jak pomyślał, tak też zrobił i po piętnastu minutach wyszedł z łazienki, całkowicie przygotowany na dzisiejszy dzień. Niestety jego orzeźwienie prysznicem, i dobry humor szybko zniknął, kiedy usłyszał tak bardzo w tej chwili znienawidzony głos.

Potion of oblivion | DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz