Chłopak stanął jak wryty w zimną posadzkę. Jego ręka zamarła w połowie gdy łapał za klamkę, a serce mocniej zabiło. Odwrócił się i zobaczył jak blondyn próbuje się podnieść do siadu, od razu poczuł niewyobrażalną ulgę, a po wnętrzu rozlało się przyjemne ciepło.
- Draco, poczekaj, nie wstawaj - odezwał się zachrypniętym głosem i zmusił srebrnookiego do ponownego położenia się.
Malfoy spojrzał na niego zdezorientowany. Nie mógł sobie przypomnieć skąd do cholery wziął się w Skrzydle Szpitalnym. Chciał coś powiedzieć, ale zaschło mu w ustach. Spojrzał pytająco na bruneta.
- Przepraszam, to moja wina, że tu trafiłeś - powiedział Harry, siadając na krześle. - Źle pokroiłem korzenie stokrotki i powstał wybuch. Przepraszam - dodawszy, spuścił wzrok.
Draconowi zrobiło się głupio. Rzeczywiście nie zwrócił na to uwagi, co go trochę zirytowało. Zawsze był spokojny i bezbłędny w warzeniu, ale od kilku dni był ciągle rozkojarzony. Gdy patrzył na Pottera, który obecnie wyglądał jak smutne dziecko, skrzywił się.
- To nie twoja wina - wychrypiał po chwili. - Mogłem uważać.
Potter poderwał na niego wzrok i spojrzał na blondyna jak na wariata. Nigdy w życiu nie spodziewałby się, że ten sprytny, Ślizgon z maską obojętności zrzuci winę na siebie.
- Oh, panie Malfoy! Obudził się pan wreszcie! - przy jego łóżku pojawiła się pani Pomfrey. - Na szczęście nic poważnego się panu nie stało, ale musi pan zostać przynajmniej do jutra na obserwacji.
Malfoy skinął głową, po czym w końcu sięgnął po szklankę z wodą. Upił duży łyk i zorientował się, że pielęgniarka już poszła, natomiast avadooki nadal siedział obok.
- Potter, idź już z łaski swojej. Siedzisz tu od Merlin wie kiedy, widać na kilometr, że zasypiasz na siedząco - powiedział jednak w jego głosie nie było ani cienia złośliwości, co zaskoczyło również jego samego.
Harry westchnął i podniósł się ociężale.
- Dobrze, ale nie myśl sobie, że pozbędziesz się mnie tak prędko - zaśmiał się. - Jutro przyjdę, może pani Pomfrey cię wypisze. Dobranoc, Draco - dodał na odchodnym, po czym opuścił salę.
Malfoy westchnął głośno i przetarł zmęczoną twarz. Mięśnie go trochę bolały, w sumie nie dziwne skoro upadł z wcale nie lekką siłą.
Jego myśli zaczęły krążyć wokół Pottera. Podczas nieprzytomności śnił mu się sen, który przenigdy nie może ujrzeć świtała dziennego. A tym bardziej wydarzyć się w rzeczywistości.*****
Następnego dnia Harry przez większą część lekcji był myślami nieobecny. Ciągle zadręczał się przyczynieniem do wybuchu. Pomimo ogromnego zmęczenia z wczoraj, nie przespał całej nocy. Dlatego Pansy siedziała teraz obok niego i spoglądając na Pottera ze zmartwieniem w oczach, budziła go, gdy zaczął przysypiać.
- Powinieneś dzisiaj po lekcjach iść do dormitorium i pójść spać. Zaraz będzie przerwa obiadowa. Jesteś wykończony - szepnęła, ściskając jego ramię, ponieważ chłopak zaczął przechylać się na bok.
- Mm... co? A, nie... nie. Podczas przerwy muszę iść do Draco - odpowiedział cicho.
Podciągnął się, aby usiąść bardziej prosto i przepisał to co pojawiło się na tablicy.
- Harry, przecież wykończysz swój organizm. Po tej lekcji masz natychmiast iść się zdrzemnąć, choć pół godziny. Przyjdę, obudzę cię i zjesz obiad. Później jeśli zechcesz pójdziesz do Draco - powiedziała stanowczo.
CZYTASZ
Potion of oblivion | Drarry
FanfictionSiódmy rok został przerwany przez wielki pojedynek z Tym, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać. Już po raz kolejny dobro zwyciężyło ze złem. Czarny Pan zniknął na dobre. W świecie mugoli oraz czarodziejów nareszcie zapanował spokój. Jednak zawsze musi...