Rozdział 47.

1.5K 103 113
                                    

Hermiona przez całą drogę do gabinetu Snape'a zastanawiała się o co może chodzić nauczycielowi. To musiało być coś znacznie poważniejszego niż pocałunek na korytarzu. Mimo to, dziewczyna mięła kawałek rękawa od swojej szaty, kiedy podążała za Severusem. 

Gdy Snape otworzył drzwi do swojego gabinetu, uprzednio zdejmując bariery ochronne, zostawił je otwarte na oścież i od razu skierował się do swojego fotela przy biurku. Granger niepewnie weszła do środka, zamykając drzwi, po czym rozejrzała się po pomieszczeniu. Wszędzie panował półmrok, meble były zrobione z najciemniejszego drewna, a półki na książki zapełnione woluminami, które dotyczyły eliksirów. Klasyczny Snape, pomyślała, zasiadając naprzeciwko profesora.

Przez chwilę panowała kompletna cisza, dopóki Snape nie pochylił się na biurku, krzyżując rece. 

- Pan Potter wziął panią znowu pod swoje skrzydła, mam rację? - zapytał ozięble.

Hermiona ściągnęła brwi, nie wiedząc, dlaczego właśnie o to zapytał.


- Mieliśmy małą sprzeczkę - Severus przerwał jej cichym prychnięciem. Westchnęła. - Ale tak, teraz znów jesteśmy przyjaciółmi - dokończyła niemrawo.


- Wie pani, dokąd pan Potter udał się na przerwę świąteczną?


- Tak, pojechał razem z Malfoy'em do jego Dworu. Ale profesorze, do czego pan zmierza?


- Do tego panno Granger, że na polecenie dyrektor McGonagall została pani przydzielona, aby pomóc mi znaleźć, gdzie jest ów Dwór.


Po tym stwierdzeniu Hermiona była jeszcze bardziej skołowana. 


- Ale..., ale jak to? Pan nie wie, gdzie Malfoy mieszka? Przecież jest pan jego Chrzestnym. Albo zapytam inaczej: dlaczego pan nie wie?


Snape przymrużył oczy.


- Skąd pani wie, że jest moim chrześniakiem? - warknął.


Hermiona machnęła ręką.


- To nie istotne. Może zamiast się nad tym zastanawiać, powie mi pan co niedobrego się im stało tym razem? - oparła się o fotel i założyła ręce na piersi.


Mistrz Eliksirów westchnął, po czym streścił dziewczynie wszystko o czym powinna wiedzieć. Hermiona siedziała zmyślona z kamienną twarzą, przetwarzając wszystko co usłyszała.


- Zatem bierzmy się do roboty - powiedziała, podrywając się na równe nogi i czym prędzej opuściła gabinet profesora.


*****


Dean stał oparty o jedną z kolumn w przyciemnionym korytarzu. Czekał dziesięć minut, ale wiedział, że Seamus zawsze się spóźnia. Po chwili dostrzegł go na końcu korytarza i się szeroko uśmiechnął.


- No cześć – powiedział, obejmując jego biodra i delikatnie go całując.


Seamus uśmiechnął się.


- Chodź.


Dean splótł ich palce, po czym ruszyli w kierunku schodów. Zeszli do głównego korytarza, kiedy zza rogu ktoś na nich wpadł.

Potion of oblivion | DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz