Rozdział 2.

7.8K 478 351
                                    

Następnego dnia Harry obudził się bardzo wcześnie. Przetarł lekko oczy i zaczął macać swoją etażerkę w poszukiwaniu okularów. Gdy już je znalazł założył je i mrugnął kilka razy, by rozbudzić się trochę. Podniósł się do siadu i powiódł wzrokiem po całym pokoju. Wszyscy chłopcy jeszcze spali. Harry spojrzał na zegar, który pokazywał prawie piątą nad ranem. Gwałtownie opadł na poduszkę ciężko wypuszczając powietrze, próbując znów zasnąć. Jednak to nie przyniosło żądanego skutku. Przeciągnął się i ziewną leniwie wstając z łóżka próbując nie obudzić śpiących. Wyjął sobie jakieś luźne ubranie przed założeniem szaty na resztę dnia. Postanowił na dwugodzinną wygodę przed śniadaniem i pierwszymi zajęciami w postaci czarnej koszulki z krótkim rękawem oraz szarych jeansów. Poszedł po cichu do łazienki i wziął gorący prysznic dla rozluźnienia mięśni. Gdy wyszedł z kabiny wytarł się czerwonym bawełnianym ręcznikiem i ubrał się we wcześniej przygotowany strój. Podczas opuszczania pomieszczenia poczuł okropne zawroty w głowie. Podparł się najbliższej ściany by nie upaść. Wziął kilka głębokich wdechów i poprawił okulary na nosie. Potrząsnął lekko głową, żeby pozbyć się tego dziwnego uczucia i ruszył w stronę swojego łóżka.

*****

Na śniadaniu jak zwykle panował hałas od rozmów i śmiechów. Harry siedział obok Hermiony, która była bardzo zajęta całowaniem się z Ronem. Uśmiechnął się lekko na ich widok pijąc sok dyniowy. Nie mógł dzisiaj nic przełknąć, a zwalał winę na stres przed zajęciami, choć tak naprawdę podświadomie bał się o poranne zawroty głowy. Przecież Voldemort został zgładzony to co mogło być ich przyczyną?
Po dopiciu ostatnich łyków Harry namyślił się na zjedzenie chociaż grzanki. Wstał z siedzenia i bardzo szybko na nie upadł, gdyż kolejna fala złego samopoczucia postanowiła uderzyć w chłopaka. Złapał się za głowę i ciężko odetchnął, panikując w środku.

- Harry, wszystko w porządku? - zapytała zaniepokojona... no właśnie, kto? Zielonooki miał jej imię na końcu języka jednak nie mógł za nic sobie go przypomnieć. Wyglądała znajomo.

- T-tak wszystko dobrze, Hannah. Nic mi nie jest. - odpowiedział jak gdyby nigdy nic z lekkim uśmiechem. Dziewczyna popatrzyła na niego bardzo zdziwiona. Wymieniła się spojrzeniami ze swoim chłopakiem, który był tak samo w szoku jak ona.

- Yyy.. Harry, mam na imię Hermiona.

- Właśnie tak powiedziałem Hermiono. - chłopak skarcił się w myślach za taką karygodną pomyłkę. Więc ona to Hermiona, ciekawe kim jest koleś obok niej, też wyglada znajomo, pomyślał.

- Stary nazwałeś ją Hannah, na pewno dobrze się dzisiaj czujesz? - zapytał rudzielec unosząc brew.

- No przecież powiedziałem, że wszystko jest w porządku. Pójdę już. - zakłopotany brunet unikając wzroku zdziwionych.. znajomych wyszedł czym prędzej z Wielkiej Sali.

Co się ze mną dzieje? pomyślał. Na szczęście pamiętał drogę do dormitorium, więc zmierzał w jego kierunku.

*****

Gdy na zegarze wybiła godzina siódma czterdzieści pięć, Harry przypomniał sobie, że dzisiaj rozpoczynają się pierwsze zajęcia. Z szafki nocnej wyciągnął plan lekcji i spojrzał na poniedziałek. Pierwsze są Eliksiry. Zielonooki spakował do torby wszystkie potrzebne rzeczy na resztę dnia i wyszedł z pokoju. Idąc do odpowiedniej sali, natknął się na coś twardego i dosyć umięśnionego. Kiedy złapał równowagę poprawił okulary zobaczył wysokiego blondyna o platynowych oczach.

- Uważaj jak łazisz, Potter. Już raz na ciebie wpadłem.. - rzekł oschle chłopak.

- P-przepraszam.  Nie przypominam sobie, żebyśmy wcześniej się spotkali. Jestem Harry. Harry Potter. - brązowowłosy uśmiechnął się pogodnie i wyciągnął przyjaźnie rękę w celu powitania.

- Pojebało cię? Nie udawaj, że mnie nie znasz. Dobrze wiesz kim jestem i to się nigdy nie zmieni. - trochę zdenerwowany, ale z maską obojętności, odszedł podnosząc do góry głowę i jakby zapominając co się przed chwilą wydarzyło.

Dziwny chłopak, pomyślał Harry. Wzruszył tylko ramionami i poszedł dalej.

*****

Gdy dzwonek rozbrzmiał w uszach każdego ucznia. Harry wszedł do klasy razem z Hermioną i.. rudzielcem. Zajęli miejsca w drugiej ławce po prawej stronie. Zauważył, że chłopak, na którego wpadł niedawno też tutaj był, siedząc po lewej stronie pomieszczenia z założonymi rękoma na piersi i rozmawiając z czarnoskórym Ślizgonem oraz ciemnowłosą dziewczyną pomiędzy nim. Po chwili z zaplecza wyłoniła się sylwetka umięśnionego mężczyzny, który nosił na sobie szatę z domem Hufflepuff'u.

- Witam was moi drodzy. - uśmiechnął się pogodnie opierając się o biurko. - Nazywam się Aaron Howard, jestem nowym nauczycielem Eliksirów. Dzisiaj - zaczął chodzić po klasie. - sprawdzę wasze umiejętności. Podzielcie się w grupy i zróbcie najlepszy eliksir jaki potraficie, później ocenie waszą pracę, ale z racji tego, że są to pierwsze zajęcia, słabych ocen nie dostaniecie. - uśmiechnął się pogodnie do uczniów, którzy wydali pomruk zadowolenia.
W klasie zrobiło się lekkie zamieszanie, gdyż wszyscy zaczęli się dobierać w grupy. Jako jedyni nie zmienni zostali Draco, Pansy i Blaise oraz Harry, Hermiona i rudzielec.

- Ron, pójdź proszę po składniki do eliksiru Słodkiego Snu. - chłopak zaczął się nerwowo śmiać.

Ron, zapamiętane, pomyślał Harry.

- Mionaa, heh, a jakie to są składniki..? - wyszczerzył się niewinnie. Hermiona przewróciła oczami wzdychając.

- Jakim cudem ty zdałeś SUM'y? - zapytała samą siebie i poszła na zaplecze.

*****

- No, no widzę, że pan Malfoy, pan Zabini i pani Parkinson wykonali całkiem dobrą robotę. Wasza grupa dostaje Powyżej oczekiwań. - pan Howard uśmiechnął się pogodnie zapisując ocenę w dzienniku. Następnie przeszedł do Harry'ego, Hermiony i Rona.

- Hmm... zdaje się, że to jest eliksir Słodkiego Snu. Niesamowity. - zachwycił się. - Dostajecie Wybitny! - trójka przyjaciół przybiła sobie piątki. Harry'emu lekko zakręciło się w głowie, w skutek czego zmarszczył brwi zaciskając powieki.

- Harry, wszystko dobrze? - zapytała zmartwiona Hermiona kładąc rękę na ramieniu przyjaciela.

- Yym.. mhm.. - wymamrotał w odpowiedzi. Natychmiast podniósł rękę do góry.

- Tak, panie Potter?

- Mógłbym iść do toalety, profesorze?

- Tak, tylko wróć szy... - Aaron nie dokończył, ponieważ Harry wyszedł z klasy jak z procy.

Zatrzasną za sobą drzwi i pobiegł do łazienki dziewczyn. Przemierzając korytarze zielonooki prawie przewrócił się kilka razy o własne nogi. Gdy już dotarł do wybranego pomieszczenia oparł się o umywalkę, ciężko oddychając. Spojrzał w lustro. W swoim odbiciu dostrzegł zmęczenie oraz dziwny błysk. Zawroty w głowie przybrały na sile. Oparł się o najbliższą ścianę i zjechał w dół. Co się ze mną do cholery dzieje?, pomyślał. Wierzchem dłoni wytarł pot z czoła. Poprawił okulary na nosie i schylił głowę na podkulone kolana. Po krótkim czasie ledwo wstał podpierając się o ścianę i przemył twarz zimną wodą.
Nagle bardzo zabolały go skronie. Syknął z bólu. Przyłożył dłonie do bolącego miejsca i głośno krzyknął. Później była już tylko ciemność.

Potion of oblivion | DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz