Rozdział 27.

2.8K 223 57
                                    

Pierwszym co Draconowi przyszło na myśl po obudzeniu się było wspomnienie wczorajszego wieczoru. Z trudem przełknął ślinę w suchym gardle. Nieświadomie dotknął swoich ust, przypominając sobie ciepłe, miękkie wargi Pottera o smaku bourbona. Zreflektowawszy się, zacisnął szczęki i przeczesał włosy. Nie mógł w to uwierzyć. Całował się z Potterem. Myślałby kto. Westchnął ciężko. Pewnie mu się to przyśniło. Wypił z dwie lub trzy szklanki tamtego wieczoru, ale słabej głowy nie miał. Jeżeli okaże się, że to jednak prawda - której Draco nie chciał dopuszczać do świadomości - będzie udawał, że nic się nie wydarzyło. Wstał i zauważył, że Pottera nie ma w łóżku. Zbytnio się tym nie przejął, więc podszedł do szafy i wyjął ubrania. Zerknął na stolik nocny, na którym leżała tacka z odpowiednimi eliksirami. Zaklął w duchu. Przeczytał na kartce, że musi podawać określone mikstury przed śniadaniem i przed kolacją. Świetnie, kolejna rzecz, o której trzeba pamiętać, pomyślał, przewracając oczami. Ruszył do łazienki i w odpowiednim momencie odsunął się. Inaczej skończyłby ze złamanym nosem.

- Potter, idioto! Mógłbyś uważać - powiedział z irytacją w głosie.

- To nie moja wina, że akurat teraz tędy przechodziłeś - rzekł po chwili zastanowienia. Draco zauważył, że policzki Pottera trochę zróżowiały. Ale może się przewidział.

- Nie wiedziałem gdzie jesteś, chyba logiczne, że chciałem wyszykować się na śniadanie - warknął.

Harry nie zareagował na ton jego głosu, a to zdecydowanie nie podobne do Pottera. Draco zmarszczył lekko brwi.

- Coś taki dziwny dzisiaj, Potty? - dodał po chwili.

Zielonooki zmieszał się odrobinę, ale starał się tego nie okazywać. Jednak rumieńców nie zdołał powstrzymać w porę. Odchrząknął i spojrzał Draconowi w oczy.

- Um, nie. To pewnie dlatego, że się nie wyspałem i mam kaca - zrobił kilka kroków do przodu. - Proszę, łazienka wolna - dodał z lekkim uśmiechem.

Draco pomyślał, że Potter nic nie pamięta, z czego się cieszył. To zdecydowanie ułatwiało sprawę. Skinął głową, po czym wszedł do pomieszczenia.

Po kilkunastu minutach, Draco dopakowywał ostatnie książki. Potter w tym czasie wiązał krawat, co według Dracona nie wychodziło mu znakomicie. Rozejrzał się po pokoju czy aby na pewno o niczym nie zapomniał. Spojrzał na etażerkę i wzniósł oczy ku niebu.

- Potter - odezwał się bezbarwnie.

- Tak? - zapytał, spoglądając na blondyna oraz nadal męcząc się z krawatem.

- Musisz wziąć leki. Najpierw eliksir pieprzowy, masz - powiedział i podchodząc do bruneta, podał mu fiolkę. Ten jednak jej nie wziął.

- Nie potrzebuję żadnych leków, Draco. Dobrze się czuję - odpowiedział i upchnął kałamarz do torby.

Draco stwierdził, że na razie nie będzie się denerwował i krzyczał, bo to nie będzie miało żadnego sensu. Wziął głęboki wdech i wbił przeszywające spojrzenie w Pottera.

- Słuchaj, to zalecenie Pomfrey. Gdy ona się dowie będę miał u niej przjebane, więc wypij to i miej z głowy - odpowiedział najspokojniejszym głosem na jaki było go stać.

- Nie dowie się, jestem pewien, że...

- Potter, albo weźmiesz te leki po dobroci, albo wleje ci je do gardła siłą. Nie chcę, żebyś ponownie wylądował w Skrzydle Szpitalnym tylko tym razem z mojego powodu - założył ręce na piersi i obserwował reakcję bruneta. Jego twarz złagodniał co obstawiał za dobry omen.

- Ugh, w porządku - przewrócił oczami. - Ale nie myśl sobie, że wezmę je tylko dlatego, że mi zagroziłeś - dodał ze zmęczonymi oczami.

- Jaasnee - odpowiedział Draco. - Weź to, to i to - powiedział, podając Potterowi odpowiednie fiolki.

Potion of oblivion | DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz