Rozdział 41.

2K 169 75
                                    

Tydzień później Draco był kłębkiem nerwów i zmartwień. Spał może raz na trzy dni, po maksimum cztery godziny. Każdy jego dzień wyglądał tak samo. Jadł na siłę przez wkurzoną Pansy, a na zajęciach nie potrafił się skoncentrować. Pod koniec dnia przychodził do Pottera i spędzał tam całą noc. Wpadł w rutynę, której szczerze nienawidził. Z każdą godziną tracił tę głupią nadzieję, która chcąc nie chcąc wkradła się do jego serca.

Syknął, uderzając pięścią w pościel. Miał dosyć tego beznadziejnego uczucia bezsilności. Nie mógł nic zrobić. To zdecydowanie było najgorsze. Parę dni wcześniej nawet poszedł do Snape'a i zrobił mu awanturę, że mają sprowadzić tutaj wykwalifikowanego magomedyka ze Św. Munga, a to co napisze Prorok Codzienny o Potterze ma w głębokim poważaniu. Gdy już skończył się na niego wydzierać i zdołał się opanować, Severus przekonał go, że robią wszystko co w ich mocy oraz, że nie ma co wzbudzać sensacji. Zaklął pod nosem. Dobrze wiedział o tym, że w Skrzydle Szpitalnym Potter ma zapewnioną najlepszą opiekę, ale kiedy tylko patrzył na śpiącego bruneta, czuł niewygodny ucisk w piersi.

Westchnął ciężko, po czym wstał i powłóczył nogami do łazienki. Wszedł pod prysznic, polewając się zimną wodą by choć trochę się rozbudzić. Kiedy krople wody spływały po jego ciele, zamknął oczy i oparł się o ścianę kabiny prysznicowej, lekko odchylając głowę. Naprawdę, nawet tak prosta czynność go wycieńczała. Po kilku minutach wyszedł na zimne kafelki, zawijając ręcznik wokół bioder. Omijał wzrokiem lustro szerokim łukiem, ale tym razem nie udało mu się uciec spojrzeniem od swojego odbicia. Rozchylił delikatnie wargi, gdy tylko zobaczył swoją trupiobladą twarz i głębokie cienie pod oczami. Nie poznawał siebie w lustrze. Po raz pierwszy nałożył zaklęcie maskujące, ale było tylko odrobinę lepiej. Oparł się o umywalkę, opuszczając głowę. Jego wzrok automatycznie przeszedł na lewe przedramię. Wyblakły Czarny Znak nadal tam był. Przełknął ślinę z trudem kiedy wspomnienia uderzyły na nowo, krusząc mur, który zbudował przez miniony rok. Jego myśli zatrzymały się na momencie, w którym on i Harry się całowali. Wtedy nie zobaczył Znaku, ale było blisko. Wypuścił powietrze ze świstem i po chwili ubrany wyszedł na zajęcia.

*****

Na Historii Magii Draco ledwo śledził wzrokiem zdania, które profesor Binns zapisuje na tablicy. Wyjął podręcznik, pergamin i pióro z tuszem, ale nie zapisał choćby litery. Powieki zdawały się niemiłosiernie ciężkie. Z całych sił walczył, aby nie zasnąć, ale ostatecznie pogrążył się we śnie.

Tuż przed końcem lekcji Pansy szturchnęła Malfoy'a, który natychmiast obudził się z płytkiego snu. Spojrzał na nią zamglonym wzrokiem i potarł oczy.

- Zaraz koniec lekcji, spakuj się - powiedziała oschle.

Draco zmarszczył brwi na ton dziewczyny, który przed chwilą usłyszał. Włożywszy wszystkie rzeczy do torby, zapiął suwak w momencie gdy zadzwonił dzwon. Podniósł się, ale lekko zakręciło mu się w głowie i zachwiał się. Złapał się ławki, a Pansy chwyciła go za ramię.

- O nie, idziemy - rzekła gniewnie, po czym wręcz wyciągnęła Dracona na kortarz.

- Poczekaj! Gdzie idziemy?! - zapytał, wyrywając się. - Puść mnie, do cholery!

Dziewczyna tylko jeszcze bardziej wzmocniła ucisk.

- Do twojego dormitorium.

- Co? Dlaczego? Pansy, zaraz mamy kolejne zajęcia! - powiedział, zaprzestając szarpaniny. Nie miał siły.

- Nie obchodzi mnie to. Masz się wyspać - odpowiedziała, wchodząc do Pokoju Wspólnego Slytherinu.

- Ale...

Potion of oblivion | DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz