Rozdział 20.

3.3K 222 110
                                    

Chłód przeszył ciało Harry'ego, budząc go. Wzdrygnął się i nałożył okulary. Zapomniał zamknąć okno na noc. Zorientował się, że nikogo już nie ma w dormitorium. Wstał leniwie po czym spojrzał na zegar, wiszący na ścianie. Za dwadzieścia minut rozpocznie się śniadanie. Wziął szybki prysznic i ubrał pierwszą lepszą koszulkę oraz dżinsy. Nie chciało mu się jeszcze zakładać szaty, wprawiała go w dziwny nastrój. Wręcz obrzydzający. Spakował do torby książki, pergaminy i pióro z atramentem, jednak nie mógł nigdzie znaleść podręcznika od Eliksirów. Nagle przypomniał sobie, że zostawił go w Pokoju Wspólnym. Westchnął zirytowany i zszedł na dół. Zauważył Rona, Seamusa, Deana oraz Neville'a siedzących w kompletnie innych częściach salonu. Skrzywił się wewnętrznie gdy zobaczył, że ktoś przegląda jego własność.

- Zdaje mi się, że to należy do mnie, Weasley. - powiedział chłodno wskazując na trzymany w ręce rudzielca przedmiot.

- Potter. Nie zauważyłem. Aczkolwiek masz bardzo ciekawe notatki. Twój chłopak ci je podyktował? - zarechotał ze złośliwym uśmiechem. Nie daj się sprowokować, pomyślał brunet. Poczuł jak rumieniec wpływa na jego policzki, ale w porę go powstrzymał.

- Nie wszyscy są takimi idiotami, którzy nie potrafią uwarzyć najprostszego eliksiru, Weasley. - syknął podkreślając jego nazwisko. Rudzielec poczerwieniał ze złości i zmrużył oczy.

- Ja przynajmniej nie daję dupy za pomoc w nauce.

- Poważnie? Hmm, w takim razie jesteś hipokrytą rudzielcu, bo jestem przekonany, że twój jakże poważny związek z Lavender działa na właśnie takich zasadach. - zaśmiał się. Ron gwałtownie wstał. - Oh czy coś się stało? - zapytał z minął niewiniątka.

- Zaraz coś stanie się tobie, jeśli nie odszczekasz tych słów. - zacisnął pięści i uderzył Harry'ego w szczękę. Avadooki zachwiał się trochę, ale nie okazał słabości.

- Oj, Weasley. W ogóle nie umiesz rozmawiać. Zamiast tego ciągle chcesz się bić. Jednak ja nie zamierzam tego robić. Oddawaj mi moją książkę. - rozkazał. Dean i Seamus, którzy byli najbliższej, w ostatniej chwili powstrzymali rudzielca od kolejnego ciosu. Harry prychnął i założył ręce na piersi. - Niesamowite. Potrzebujesz pomocy, bo nie jesteś w stanie się opanować. Żałosne. - warknął i dziękując kolegom, wyminął Rona, i wziął podręcznik z kanapy. Odszedł słysząc jakieś groźby pod jego adresem oraz wyzwiska skierowane do chłopców.

*****

Harry ledwo co wmusił w siebie parę kęsów jajecznicy. Starał się ukryć fakt, iż wyglądał gorzej niż zwykle. Był cały blady z lekko zaczerwienionymi policzkami, a pod oczami miał wyraźne sińce. A wszystko przez głupiego Draco, o którym myślał prawie całą noc. Niepokoiła go myśl, że naprawdę mógł się z nim pocałować. Bo żeby to była dziewczyna, tak jak w przypadku Cho, wszystko by sobie na spokojnie wyjaśnili, ale to musiał być przeklęty Draco. I to w dodatku chłopak. Może poważnie zachorował? Raczej całowanie dwóch facetów nie jest normalne, prawda? Całą noc krążyło mu to pytanie po głowie, wraz z wieloma innymi. Zdecydowanie najgorsze było wyobrażenie sobie tego, bo przecież nie pamiętał ani sekundy. Nie mógł tego w żaden sposób się kontrolować i za każdym razem rumienił się coraz bardziej.

Westchnął, powracając do rzeczywistości. Skrzywił się gdy spojrzał na swój talerz, który jakby miał więcej jedzenia niż Harry zapamiętał. Śniadanie już prawie dobiegło końca, a Gryfonowi na samą myśl, że ma zjeść trochę więcej, zaczęło robić się niedobrze. Odsunął talerz i oparł głowę na dłoniach. Wziął kilka łyków soku dyniowego. Zaczęło mu pulsować w skroniach przez co ledwo był wstanie utrzymać przynajmniej trochę wiarygodną maskę obojętności. Nawet nie zauważył kiedy w Wielkiej Sali zostało tylko paru uczniów z wszystkich domów. Przetarł zmęczone oczy i niezdarnie wygramolił się z miejsca przy ławie.

Potion of oblivion | DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz