Rozdział 12.

3.9K 284 197
                                    

Draco obudził się z przenikliwym bólem głowy. Podciągnął się na łokcie i jedną dłonią masował skronie. Obok niego spała Pansy. Spojrzał na zegarek na etażerce. Za dwadzieścia minut śniadanie. Zaklął pod nosem.

- Pans, wstawaj. - wyszeptał jej w ucho i lekko potrząsnął ramieniem.

- Mhmm. - wymruczała. - Już, już. - zakryła się bardziej kołdrą.

- Pansy! - krzyknął i uderzył ją poduszką w głowę. Dziewczyna jęknęła niezadowolona. - Za niedługo śniadanie.

- No już idę, idę. Nie musisz mnie tak wyganiać. Chyba wczoraj było ci dobrze? - uśmiechnęła się uwodzicielsko.

- Bardzo. Jesteś najlepszą przyjaciółką pod słońcem. - wykrzywił usta łobuzersko po czym dodał. - Ale teraz chodźmy, jestem kurewsko głodny.

Pansy pozbierała swoje ubrania z podłogi i założyła na siebie. Wygładziła szatę z niewidzialnego kurzu i wyszła całując chłopaka w policzek. Po chwili sam zaczął się szykować.

*****

- Harry, nie widziałeś może mojej książki od Zielarstwa? - zapytał Longbottom przekopując swoją część pokoju. - Wczoraj czytałem, ale nie pamiętam gdzie ją odłożyłem... - dodał w zamyśleniu.

- Nie, Neville. Może po śniadaniu ją znajdziesz. Za chwilę się spóźnimy. - powiedział Harry pakując ostatnie książki do torby.

Naprzeciwko niego widział Dean'a i Seamus'a, którzy gorączkowo chowali wszystko co popadnie do toreb. Zauważył również, że od jakiegoś czasu ci dwaj patrzą na siebie zupełnie inaczej niż na resztę. Przeniósł wzrok na Rona, który wiązał niezdarnie krawat. Postanowił, że będzie go ignorował, ponieważ gdy dochodzi do wymiany zdań zawsze jest niepotrzebna kłótnia, szargająca im obu nerwy. Po ostatniej sprzeczce Draco wylądował w Skrzydle Szpitalnym, więc wolał nie ryzykować. Natomiast jeśli chodzi o Rona, sam z siebie nie zaczynał już żadnych rozmów, posyłając jedynie pogardliwe i wściekłe spojrzenia. Harry zamienił jeszcze parę słów z Finnigan'em po czym skierował się na śniadanie, od razu zabierając torbę ze sobą.

*****

Harry tuż po śniadaniu skierował się pod salę do Eliksirów. Oparł się o ścianę i otworzył podręcznik na losowej miksturze. Próbował skupić się na eliksirze wzmacniającym odporność, ale w ogóle nie rozumiał sensu słów, które czytał. Oderwał wzrok od książki i ziewnął. W tłumie przemieszczających się uczniów dostrzegł prawie białą czuprynę, zmierzającą w jego stronę. Schował podręcznik do torby i poprawił okulary na nosie.

- Cześć Draco. - chłopak skrzywił się lekko gdy usłyszał swoje imię. Nadal dziwnie to brzmiało w ustach jego wroga. To znaczy, byłego wroga...

- Cześć Potter.

- Mógłbym dzisiaj z tobą usiąść? - Harry zauważył błysk rozbawienia w oczach blondyna. Mimo to, twarz pozostała obojętna. Jak zawsze. Miał splecione ręce na piersi z lewą brwią w górze.

- A co, Potty, pokłóciłeś się ze swoimi przyjaciółmi na dobre i na złe... znowu?

- Mam ich już dość. - przewrócił oczami. - Postanowiłem, że będę ich ignorował.

- No proszę - na ustach Malfoy'a błąkał się kpiący lecz rozbawiony uśmieszek. - na reszcie podjąłeś jakaś dobrą decyzję.

- A pamiętasz może, że już nie jesteśmy wrogami? Wyluzuj trochę. - powiedział trochę za ostro.

- Czasami zdarza mi się zapomnieć. Nie przywykłem jeszcze do tego, że nie warczymy na siebie i nie rzucamy klątwami. - rzekł od niechcenia.

- No tak, przepraszam. - westchnął zielonooki.

Potion of oblivion | DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz