9.

2.1K 106 8
                                    

-O ty pożałujesz- rzucił się na mnie przytwierdzając mnie do podłogi. W jego oczach mogłam dostrzec gniew.

-Zostaw!

-O nie, byłaś niegrzeczna i musisz ponieść kare złotko- w moim ciele gotowało się przerażenie.

-Nie mów tak na mnie! I mnie puść!- wykrzyczałam po tym jak ten gnój podniósł mój sweter odkrywając mój brzuch.

-Nie mam zamiaru cię puszczać! Przeproś mnie smarkulo!- uderzył mnie w brzuch.

-Nie mam za co- burknęłam.

-Nie chcesz to nie- uderzył mnie po raz kolejny. Zaczęłam się rozkopywać.

-Nie wierć się bo będzie gorzej.

-Idź do diabła- warknęłam w jego stronę.

-Wiesz, że tak nie ładnie mówić do ojca?- uderzył mnie znowu pozostawiając następny siniak na moim ciele.

-Proszę puść mnie- powiedziałam wykończona torturami ojca.

-Jak mnie ładnie przeprosisz – podniósł mój podbródek lekko go ściskając.

-Prze-przepraszam- wyszeptałam.

-Nie słyszę.

-Przepraszam...

-No niech ci będzie , a teraz won nie chce Cię widzieć- powiedział wstając z podłogi.

Ja próbowałam zrobić to samo lecz ból brzucha , był nie do zniesienia , ale dałam rade i wstałam z powierzchni. Poszłam do pokoju czasem obijając się o ściany. Weszłam do pokoju i zsunęłam się po ścianie.

Zaczęłam szlochać , aż ten szloch przerodził się w płacz.

Miałam wielką nadzieję , że nikt z mojego rodzeństwa nie słyszał tego jak płacze. To wszystko mnie przerasta. Miałam dość, ale nie mogłam odpuścić, bo co , by się stało z Marysią i Antkiem.

Gdy płacze wszystkie złe emocje wychodzą ze mnie, ale płakałam zawsze gdy nikt nie widział. Nie chciałam, by ktoś przejmował się moimi problemami.

Musiałam innych przekonywać, że wszystko jest dobrze. Musiałam sobie radzić sama.

Roniłam coraz więcej łez. Każda z nich była skutkiem jakieś mojej trudności. Nie potrafiłam tego powstrzymać...

Płakałam co najmniej pół nocy albo więcej.

Nie mogłam zasnąć to było dla mnie za trudne.

Dlaczego mi się to przytrafia.



Zorientowałam się, że jest już 6:30 wstałam z łóżka. Złapałam się za brzuch. Podniosłam koszulkę. Miałam trzy wielkie siniaki na środku brzucha uznałam, że nie będę ćwiczyła na W-F. Powiem , że mam okres czy coś takiego.

Poszłam do łazienki. Przeglądałam się w lustrze i uznałam, że wyglądam fatalnie. Worki pod oczami. Włosy które żyją własnym życiem. Czerwone oczy od płaczu. Musiałam coś z tym zrobić. Rozczesałam włosy i związałam w kitka. Umyłam twarz . Wysmarowałam ją kremem po czym nałożyłam po kolei podkład, korektor, puder, rozświetlacz, róż. Na powieki dałam brzoskwiniowy cień i zrobiłam od razu kreskę. Na rzęsy nałożyłam tusz do rzęs. Usta postanowiłam zostawić w swoim naturalnym kolorze, ale posmarowałam je tylko bezbarwną pomadkę. Założyłam:

Poszłam robić śniadanie lecz najpierw poszłam obudzić rodzeństwo

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Poszłam robić śniadanie lecz najpierw poszłam obudzić rodzeństwo.

-Antek wstawaj- otworzyłam drzwi pokoju brata.

-Już wstaje.

To samo zrobiłam z Marysią.

Zeszłam do kuchni w ,którym siedział ojciec. Zignorowałam go.

-Zrób śniadanie –zaczął.

-Sam nie potrafisz? Czy znowu masz kaca?- odparłam zaczynając robić śniadanie.

-Rób! Bo chyba nie chcesz powtórki z wczoraj.

-No dobrze.

-[T.I]!- krzyknęła radosna Marysia.

-Jezu zamknij ryj! Głowa mnie boli.

-Przepraszam.

-Trzeba było nie chlać- odparłam.

-Ja ci zaraz dam nie chlać!- wziął szklankę z wodą i rzucił nią we mnie. Woda się rozlała, a szklanka rozbiła. Miał kaca, ale dopisywał mu cel i trafił mnie w rękę. Na szczęście tylko mnie drasną trochę krew się polała. Spojrzałam na starszego.

-No co się gapisz!? Sprzątaj to!- rozkazał.

Schyliłam się i zaczęłam sprzątać. Zbierałam większe kawałki. Skaleczyłam się jedną z wielu części rozbitej szklanki. Wzięłam szybko plaster . Zakleiłam ranę i wróciłam do zbierania.

-Co tu się stało?- do kuchni wszedł Antek.

-Szklanka się rozbiła nie widać?!- odpowiedział ojciec.

-Daj pomogę ci- podszedł do mnie brat.

-Nie, nie dokończ śniadanie proszę- popatrzyłam na chłopaka błaganym wzrokiem.

Skończyłam sprzątać.

-Marysia usiądź przy stole- siostrzyczka usiadła na krześle naprzeciwko ojca.

W oczach Marysi widziałam lekkie przerażenie. Ojciec zaczął gładzić policzek młodszej. Dziewczynka nie chciała, by tak robił odkryłam to po jej minie , która mówiła '' nie chce ''.

-Zostaw- powiedziałam stanowczo łapiąc rękę mężczyzny.

-Od kiedy ty mi polecenia wydajesz?!

-Już dawno powinnam to robić.

-Zapędzasz się kochana !! Wrócisz ze szkoły to się policzymy !! Zobaczysz suko!

Już nie mogłam tam wytrzymać. Nie chciałam tam być.

Wiem , że takie dogadywanie ojcu nie jest zbyt dobrym pomysłem, bo wtedy on się wkurza i no..., ale czasami nie mogę siedzieć cicho tylko mówię , a potem tego żałuje i to bardzo żałuje.

Kierowałam się w stronę szkoły lekko przygnębiona, ale spokojnie.

Dobra [T.I] teraz przyjmujesz postawę '' wszystko jest dobrze'' uśmiech i idziemy.

Była 7:40 ,a ja nadal nie widziałam Taehyunga. Trochę się zmartwiłam nie obecnością przyjaciela.

8:00 cały czas go nie ma. Nie mówił mi ani nie pisał , że go nie będzie.

Co teraz mamy.....Matematykę.... w sumie nie tak śle...

Usiadłam przy ławce ,a po chwili poczułam obecność Jisoo.

-Cześć kochana!- przywitała się ze mną dziewczyna.

-Cześć- nie miałam siły na entuzjazm.

-Ej wszystko dobrze?- zapytała czarno włosa.

-Tak , tak po prostu jestem trochę zmęczona.

-Znowu nie spałaś długo prawda?

-Nie... jakiś taki dzień mam- po części to prawda nie miałam ochoty na nic .

Mogłabym jedynie przytulić się do Taehyunga i go nie puszczać.

Gdzie jesteś gdy Cię potrzebuje?



_____

Hejka

To jest właśnie kolejny rozdział jak się podobał?

Do następnego

Papatki

Fake Smile || K.ThOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz