Rozdział 1

1.8K 170 42
                                    

        Zmarszczyłam brwi, gdy opuściłam łazienkę po swoim codziennym rytuale, który jako jedyny dawał mi chwilę spokoju i poczucia bezpieczeństwa. Tylko w tych krótkich momentach byłam tak naprawdę wolna.

        Nie było tam żadnych mężczyzn, odliczania do końca czy wstydu i upokorzenia.

        Niestety, gdy teraz stałam w drzwiach łazienki ze wciąż mokrymi włosami, mając na sobie tylko bieliznę i o wiele za dużą, starą koszulkę, wiedziałam, że coś jest nie tak.

        Pierwszym znakiem był głośny huk tłuczonego szkła. A potem nadeszły niezrozumiałe dla mnie słowa.

        – Naprawdę myślałeś, że możesz się ukryć przed szefem? – Rozbrzmiał nieznany mi męski głos, a potem nastąpił kolejny, tym razem tępy huk. Zupełnie jakby kogoś uderzono.

        Przełknęłam ślinę i wbrew rozsądkowi ruszyłam w stronę schodów. Szłam po cichutku, tak jak robiłam to zawsze, gdy nie chciałam, by wujek usłyszał, jak w nocy skradam się do kuchni.

        Zawsze potrzebowałam więcej jedzenia niż to, co mi dawał, a bardzo nie lubił, gdy podważałam jego zdanie.

        Na chwilę wstrzymując oddech, przykucnęłam na schodach i spojrzałam na salon przez drewniane szczeble barierki schodów.

        Zadrżałam, gdy zobaczyłam dwóch, wielkich mężczyzn w czarnych koszulkach. Jeden z nich, ten nieco wyższy stał kilka kroków dalej, będąc kimś w rodzaju osoby, która miała czuwać nad całą sytuacją. Widziałam go tylko od tyłu, ale brak włosów na głowie, ogromna sylwetka i postawa jego ciała, utwierdzały mnie w tym, że nie był przyjaźnie nastawiony.

        Drugi z nich. Ten, który zabierał głos, wyglądał równie przerażająco. Mięśnie na jego rękach napinały się przy każdym ruchu, a jego ramiona pokrywały dziwnie wyglądające, czarne tatuaże.

        Czy im też będę musiała podziękować?

        Na samą myśl zrobiło mi się niedobrze, bo ci umięśnieni zawsze byli nieco brutalni.

        – Nie wiem, o czym mówicie. – Wujek pokręcił głową.

        Jego słowa najwyraźniej jeszcze bardziej ich rozzłościły, bo w następnej chwili jeden ze stojących do mnie tyłem mężczyzn kopnął go w brzuch.

        Zakryłam usta dłonią, by nie wydać żadnego dźwięku na ten widok.

        Z jednej strony nie mogłam współczuć wujkowi. Na pewno bolało go mniej niż mnie za każdym razem, gdy do mnie przychodził. Jednak z drugiej strony był jedyną osobą, która się mną opiekowała. Tylko dla niego byłam wystarczająco dobra, by mnie przy sobie zatrzymać.

        – Przywłaszczyłeś sobie tę ślicznotkę, pozbawiając szefa kupy hajsu. Nie tak się umawialiśmy, kolego. Miałeś tylko dostarczać towar na sprzedaż, a nie wziąć sobie którąś z nich.

        Nic z tego nie rozumiałam. Jaki towar? Jakie przywłaszczenie?

        – Nikogo nie przywłaszczyłem.

        – Miałeś tylko ją trochę ogarnąć, nawpychać do głowy kilka bzdur i oddać nam ją nietkniętą, ale ty wolałeś spieprzać z tą małą przez kilkanaście lat, tylko po to, by zanurzyć w niej fiuta. Senior ci to odpuścił, ale jego już nie ma, a stery przejął jego synalek. A on bardzo nie lubi, gdy coś się nie zgadza w papierach.

Jeden dzieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz