Rozdział 22

1.5K 135 62
                                    

        Nuciłam pod nosem kolejną piosenkę, której dźwięki wydobywały się z moich białych słuchawek. Dostałam je razem z telefonem, ale nigdy wcześniej ich nie używałam. Przez wiele lat prawie nie miałam styczności z muzyką, a jeśli już to tylko z klasyczną, więc do tej pory nie czułam potrzeby kontaktu z muzyką.

        Teraz jednak przez cały ranek słuchałam piosenek Linkin Park. Archer miał rację, byli świetni. Jedynym minusem był fakt, że w niektórych momentach, gdy słuchałam głosu wokalisty, robiło mi się bardzo smutno.

        Ktoś tak utalentowany nie powinien chcieć tak szybko znikać z tego świata. Nikt nie powinien tego chcieć, oczywiście w idealnym świecie. A temu, w którym żyliśmy, najwyraźniej dużo brakowało do ideału.

        Mimo że piosenki nie należały do jakichś radosnych, czy pełnych energii, były dla mnie idealne, jako akompaniament do robienia śniadania.

        W ten poniedziałkowy poranek specjalnie wstałam wcześniej, chcąc poszukać jakiegoś przepisu na pyszne śniadanie. Postanowiłam jakoś wykorzystać wolny czas i energię, która mi towarzyszyła.

        Znalazłam przepis na bananowe placuszki, więc z zapałem poszłam do pobliskiego sklepu, żeby kupić wszystkie składniki i owoce. Może to głupie, ale gdy płaciłam przy kasie swoimi pierwszymi zarobionymi pieniędzmi, byłam z siebie niesamowicie dumna. Jeśli udało mi się zarobić własne pieniądze, to mogłam wszystko, prawda?

        Zdjęłam z patelni ostatnią sztukę, odkładając pysznie wyglądającego placuszka na duży talerz. Wcześniej poustawiałam wokół pokrojone owoce, krem czekoladowy i dżem, mając nadzieję, że każdy znajdzie coś dla siebie.

        Podskoczyłam, wystraszona, gdy poczułam delikatny dotyk na swoim ramieniu. Odwróciłam się z radością, która leciutko przygasła, gdy zamiast Archera zobaczyłam jego tatę. Oczywiście z widoku Georga również się cieszyłam, ale bardzo stęskniłam się za chłopakiem, mimo że od naszej ostatniej rozmowy nie minęło wiele czasu.

        Wyciągnęłam słuchawki z uszu i posłałam mężczyźnie szeroki uśmiech.

        – Nie byłam pewna czy nie wyszedłeś jeszcze do szpitala.

        – Na moje szczęście nie. Rozumiem, że dla mnie również starczy.

        Mężczyzna z radością spojrzał na zastawiony stół. Najwyraźniej trafiłam w jego gust, bo zanim zdążyłam odpowiedzieć, chwycił w swoje szczupłe dłonie jedną sztukę, odgryzając kawałek.

        – Oczywiście. – Zachichotałam, czując przyjemne uczucie, bycia potrzebną i docenioną.

        – Przykro mi, ale czy miałabyś coś przeciwko, gdybym zabrał kilka na wynos? Niestety trochę się śpieszę.

        Spojrzał na zegarek na dłoni i lekko się skrzywił. W kącikach oczu uwidoczniły mu się zmarszczki i od razu było widać, że jest mu z tego powodu przykro.

        Jak mogłabym być zła, skoro jego praca uratowała moje życie i zapewne życie wielu innych osób?

        – Nic nie szkodzi, zjem z Archerem.

        – Obawiam się, że mój syn jest już w warsztacie. Podobno z Bradem mają jakąś ciężką naprawę. Wczoraj wieczorem mówił, że chcą się tym jak najszybciej zająć.

        – Och. – Moje ramiona opadły.

        Nie powiem, że nie zrobiło mi się trochę smutno. Wiedziałam, że to nie była ich wina, ale mimo wszystko, to nie dla siebie tak się postarałam ze śniadaniem. Nie ważne jak bardzo starałam się być wyrozumiała, nie mogłam uniknąć zawodu.

Jeden dzieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz