Rozdział 35

1K 111 64
                                    

         – Nie będziesz o nic pytał?

        Po kilkunastu minutach nieustającej ciszy miałam jej serdecznie dosyć. Alkohol już dawno ze mnie wyparował i może podświadomie chciałam, żeby George pytał, a najlepiej od razu na mnie nakrzyczał. Może zwyczajnie potrzebowałam prawdziwego ochrzanu.

        Zasługiwałam na znacznie więcej niż zwykły krzyk, a już na pewno zasługiwałam na znacznie więcej niż odsunięcie się Archera. Powinien był na mnie krzyczeć, wyzywać i zrobić wszystko by jak najmocniej mnie zranić.

        A co zrobił? Odszedł, nie chcąc powiedzieć mi niczego nieodpowiedniego.

        To właśnie był mój wspaniały, dobry Archer.

        A może już nie mój... Może nigdy nie był tak naprawdę mój.

        – Nie chcę wtrącać się w wasze sprawy – westchnął, włączając kierunkowskaz, gdy zbliżyliśmy się do domu.

        Zerknął na mnie, gdy już zatrzymał samochód, a jego niebieskie oczy od razu przypomniały mi zranione spojrzenie oczu Archera. Serce ścisnęło mi się boleśnie na przywołane wspomnienie.

        Jak mogłam zrobić mu coś takiego? Jak mogłam go tak zranić, wiedząc z autopsji, jak bardzo mogą zaboleć czyjeś słowa?

        – Gwen, oboje jesteście dla mnie najważniejsi na świecie. Już kiedyś powiedziałem ci, że w chwili, gdy cię znaleźliśmy, stałaś się częścią naszej rodziny, ale nie zrań go.

        Jego łagodny głos rozniósł się po ciemnym, cichym samochodzie, wywołując u mnie dreszcze.

        – A co jeśli już to zrobiłam?

        Mój głos zadrżał, a po policzku spłynęło kilka samotnych łez. Byłam wdzięczna za kompletną ciemność, nie chcąc, by zobaczył mój ból.

        – Więc pozostaje ci jedynie spróbować naprawić, cokolwiek złego zrobiłaś. Znam mojego syna i nie chowa urazy zbyt długo. Kiedyś uważałem to za jego wadę, bo wybaczał każdemu. Odczuwał ból, było mu przykro, ale i tak wybaczał. Na tym świecie trzeba być twardym, ale cóż byłoby warte nasze życie bez współczujących, miękkich serc?

        Miał rację, świat potrzebował ludzi, takich jak Archer.

        Szkoda tylko, że nie zdawał sobie sprawy, że była jedna, jedyna rzecz, której jego syn mógł nigdy nie wybaczyć nikomu, w tym również mnie.

        Sama na jego miejscu nie przebaczyłabym sobie czegoś takiego.

        – Więc nie pozostaje mi nic oprócz próby i nadziei.

        Chwyciłam klamkę, uchylając drzwi, gdy zatrzymał mnie głos Georga.

        – Gwen, miałaś ciężkim start w życiu, ale zapamiętaj jedną bardzo ważną radę, dobrze? – Pokiwałam głową, patrząc na jego sylwetkę w ciemności. – Nigdy błędnie nie zakładaj, że tylko jedna strona musi walczyć. To przekonanie zgubiło już niejednego.

        Spuściłam głowę, przymykając oczy, gdy zrozumiałam sens jego słów. To zawsze Archer walczył.

        Walczył o moje zaufanie, bezpieczeństwo, cały czas o mnie walczył. A ja nie robiłam kompletnie nic. Ani razu o niego nie zawalczyłam, uciekając, gdy tylko robiło się ciężko.

        Chyba nadszedł czas by coś zmienić.

        Kilkanaście minut później stałam przed drzwiami jego pokoju, który ostatnimi czasy był naszą wspólną sypialnią.

Jeden dzieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz