Rozdział 33

1.1K 121 56
                                    

        – Mogłabym zostać na chwilę sama?

        Nie spojrzałam w ich stronę, gdy zadałam ciche pytanie. Mogłam tylko bezsilnie wpatrywać się w dwa nagrobki, jedyne co pozostało po mojej rodzinie.

        Nie spojrzałam również wtedy, gdy zostawili mnie samą, wychodząc poza bramy cmentarza.

        Dopóki byliśmy w drodze, mogłam udawać przed sobą i innymi, że wszystko jest w porządku. Mogłam oszukiwać siebie, że byłam gotowa na to spotkanie.

        Tylko czy kiedykolwiek mogłabym być gotowa na coś takiego? Czy ktokolwiek mógłby być gotowy pożegnać ludzi, których nawet nie zdążyło się dobrze poznać?

        Wszyscy uważali, że byłam silna i dzielna. Prawda była jednak taka, że gdzieś głęboko w sobie wciąż byłam jedynie tamtą małą, przerażoną dziewczynką, którą wyrwano ze świata, który znała.

         Powoli osunęłam się na miękką trawę, czując, jak łaskocze moje nagie kolana. Czy to dziwne, że włożyłam czarną sukienkę, chcąc wyglądać dla nich dobrze?

        Wzięłam drżący oddech i prześledziłam wzrokiem białe litery na dwóch znajdujących się obok siebie nagrobkach. Jeden dla rodziców, a jeden dla Tima.

        Były takie nagie... świecące się znicze już dawno zgasły, a po żadnych kwiatach nie było ani śladu. Wyglądały na całkiem zapomniane, ale jak miały wyglądać skoro ani mnie, ani Matta nie było w pobliżu...

        – Pewnie ucieszyłbyś się z jakiegoś bukietu, Tim – szepnęłam przez zaciśnięte gardło, czując, jak w oczach zbierają mi się łzy. – Nawet nie wiem co mam wam powiedzieć – zaczęłam, zaciskając dłonie. Musiałam się naprawdę mocno powstrzymywać, by nie wbić paznokci w skórę, tak jak kiedyś to robiłam. – Że was nie pamiętam i nie wiem jak sobie z tym poradzić? Nienawidzę się za to, że bardziej opłakuję fakt, że nie miałam szansy was poznać niż to, że was straciłam. Jaki ze mnie człowiek? Czy moje słowa w ogóle mają jakiś sens? Jeśli tylko mnie słyszycie... przepraszam, tak bardzo przepraszam – zaszlochałam, zaciskając dłonie na trawie. – Jeśli jakoś nade mną czuwacie... dajcie mi jakiś znak. Cokolwiek. Jak mam was opłakiwać? Jak mam sobie z tym poradzić i was sobie przypomnieć?

        Schowałam twarz w dłoniach, czując się jak najgorszy człowiek na świecie. Siedziałam nad grobem rodziców i brata, a to nad sobą się użalałam?

        Cała się trzęsłam od głośnego płaczu i przestałam dopiero, wtedy, gdy zaczęło mi się przez to ciężko oddychać.

        Nie byłam pewna, jak dużo czasu tam spędziłam, płacząc i wsłuchując się w delikatny gwizd ciepłego wiatru. Gdy jednak udało mi się wreszcie uspokoić, otarłam łzy z twarzy i wzięłam głęboki oddech.

        – Zrobię dla was bukiety.

        Słowa wyszły z moich ust zupełnie odruchowo. W jednej sekundzie przyszedł mi ten pomysł do głowy i niemal w tej samej sekundzie wypowiedziałam te słowa.

        Z nowym celem i odrobinę lepszym samopoczuciem, podniosłam się z kolan, ruszając w stronę bramy cmentarza. Może to właśnie celu potrzebowałam?

        – Jest tu jakaś polana z kwiatami? – Zapytałam, gdy tylko zobaczyłam brata, który z niecierpliwością chodził w tę i z powrotem.

        Razem z Archerem wyglądali, jakby przez cały czas musieli się powstrzymywać, by do mnie nie pójść. A moje zaczerwienione oczy i mokre policzki na pewno wcale ich nie uspokoiły. Jednak w tamtym momencie nie to było najważniejsze.

Jeden dzieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz