Rozdział 13

1.6K 153 35
                                    

        – We wcześniejszych zeznaniach wspominałaś, że ci mężczyźni, którzy zastrzelili człowieka, podającego się za twojego wujka, gonili cię potem, tak?

        Niepewnie zerknęłam na mężczyznę z brodą, w policyjnym mundurze i grymasie na twarzy, a potem pokiwałam głową.

        Gdy tylko udało mi się trochę uspokoić, Archer zabrał mnie na komisariat, nie chcąc nawet słuchać moich sprzeciwów. Byłam przerażona samą myślą o składaniu zeznań, ale gdy pozwolono mu zostać na przesłuchaniu razem ze mną, trochę się uspokoiłam.

        Co nie zmieniało faktu, że wciąż byłam rozbita po tych wszystkich rzeczach, których się dowiedziałam.

        – Powiedzieli coś o tym, że szybko poszło z szukaniem mnie i myślę, że mnie też chcieli zabić.

        – A czy rozmawiali o czymś, zanim zabili mężczyznę, z którym mieszkałaś? – Dopytał mężczyzna.

        – Tak, oskarżali go, że kogoś zabrał im szefowi i pozbawił wielu pieniędzy. Powiedzieli, że zmienił im się przywódca, a on nie lubi niedokończonych spraw, więc musi zapłacić za to, co zrobił.

        Teraz słowa, które wtedy były dla mnie tak niezrozumiałe, stały się oczywiste. To ja byłam „towarem" za kradzież, którego musiał odpowiedzieć. To trochę ironiczne, bo w pewnym sensie sam ściągnął sobie śmierć na głowę.

        A po tym, czego się dowiedziałam, całe poczucie winy spowodowane tym, że czułam się lepiej z jego śmiercią, zniknęło.

        – Nie będę kłamał Gwen.

        Policjant odłożył trzymany w dłoniach długopis i przyjrzał mi się uważnie. W jego zielonych oczach było coś niepokojącego, coś, co mówiło mi, że to nie koniec problemów.

        – Myśli pan, że oni handlowali dziećmi? – zapytał Archer, nerwowo poruszając się na krzesełku.

        – Niestety tak. Gwen, myślę, że również miałaś zostać sprzedana, ale ten człowiek z jakiegoś powodu postanowił cię zabrać i ukryć. Chciał cię mieć dla siebie, a gdy wreszcie go znaleziono, zapłacił za wykiwanie własnego szefa.

        – Po co to robili? Te wszystkie dzieci, po co je sprzedawali? – zapytałam, czując, jak zaciska mi się gardło.

        Ludzie sprzedawali jedzenie, ubrania i wiele innych rzeczy, ale dzieci... Dlaczego?

        – Najprawdopodobniej dla celów seksualnych.

        Zacisnęłam oczy, czując, jak moje serce na chwilę się zatrzymuję. Więc spotykało je to samo, co mnie, a może nawet coś gorszego. Z taką różnicą, że za mnie nie zapłacono...

        – Możemy je jakoś znaleźć? Postaram się przypomnieć sobie jeszcze więcej. Może jakiś ważny szczegół.

        Z nadzieją popatrzyłam na policjanta. Nie mogłam znieść myśli, że było na świecie więcej takich dziewczynek i chłopców jak ja. Małych dzieci, przestraszonych i płaczących tak jak w tej piwnicy.

        – Gwen. Wszystko, co pamiętasz jest ważne, bo koniecznie musimy znaleźć tych ludzi by już więcej tego nie zrobili.

        – Ale co z tymi dziećmi? – Naciskałam.

        – Przykro mi, ale wątpię by udało nam się je odnaleźć – westchnął ze smutkiem. – Nawet jeśli złapiemy wszystkich, którzy odpowiedzialni są za handel, nawet oni mogą nie wiedzieć gdzie w tym momencie są te dzieci, Gwen. Dzieci, a raczej już dorośli. Nie jesteśmy w stanie ich uratować.

Jeden dzieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz