Rozdział 37

1K 122 59
                                    

Archer

        Zamknąłem drzwi od swojego pokoju i z westchnięciem opadłem na łóżko. Byłem zmęczony po całym dniu w pracy, ale nawet cały ten wysiłek nie pozwolił mi na oderwanie myśli od Gwen. Mojej pięknej, czasem doprowadzającej mnie do szału pszczółki, którą kochałem nad życie.

        Naprawdę chciałem jej wybaczyć, a moje serce rwało się do tego, by znaleźć się jak najbliżej niej, ale najwyraźniej postanowiła mnie jeszcze bardziej zszokować. A może miała być to jakaś forma tortur? Chyba nie potrafiłem tak do końca zrozumieć kobiet.

        Skąd w ogóle przyszło jej do głowy, że musiała na mnie zasłużyć? Zasługiwała na wszystko, co najlepsze, a ja wcale nie należałem do ideałów.

        Przekręciłem się na bok i właśnie wtedy dostrzegłem położony na poduszkach pakunek. Z ciekawością sięgnąłem po niego, przejeżdżając palcami po śliskim, kolorowym papierze i zostawionym na nim liściku.

        "Gdy już obejrzysz, spójrz do tyłu."

        Nie musiałem długo się zastanawiać, by wiedzieć, że był to prezent od Gwen. Tylko co ona wymyśliła?

        Nie mogąc dłużej powstrzymać ciekawości, niedbale rozerwałem papier wokół dużego kształtu.

        – O cholera – szepnąłem, wpatrując się w trzymany przeze mnie przedmiot.

        Spodziewałem się znaleźć tam wiele rzeczy, ale na pewno nie oczekiwałem dużego, oprawionego w ramkę zdjęcia. Zdjęcia, które przedstawiało mnie i Gwen na jej pierwszej imprezie. Dzień, w którym byłem chory z niepokoju o nią i musiałem tam być. Dzień, w którym pierwszy raz trzymałem ją tak blisko siebie, co było ukazane na fotografii.

        Mimowolnie delikatnie się uśmiechnąłem, a serce w mojej piersi mocniej zabiło.

        Wciąż pamiętałem tamten wieczór, jakby to wszystko wydarzyło się wczoraj. Pamiętałem, jak mocno byłem zdenerwowany naszym tańcem, bo bałem się wystraszyć Gwen, a jednocześnie jedyne, o czym marzyłem to móc ją dotknąć. Tamten wieczór był magiczny, a we mnie narodziło się wiele uczuć, których wcześniej nie znałem.

        Nie byłem pewien czy to właśnie wtedy pokochałem Gwen, czy może stało się to już prędzej... ale nie miało znaczenia kiedy.

        Znaczenie zaś miało to, co stało się tamtej nocy. To właśnie wtedy Gwen przyszła do mojego pokoju i mnie pocałowała. A ja dziękowałem niebiosom, że nie zdążyłem wtedy zasnąć. Kto wie, w jakim miejscu byśmy teraz byli, gdyby wtedy się nie przełamała.

        Tak właściwie to właśnie tamtego wieczoru wszystko się zaczęło, więc tym bardziej pokochałem to zdjęcie.

        Zdjęcie, które było naszym początkiem.

        Po długich minutach wpatrywania się w fotografię przypomniałem sobie o wcześniejszej wiadomości. Odwróciłem je i ujrzałem przyklejoną z tyłu kartkę papieru, a dokładniej list.

        Będąc szczerym, bałem się. Już nie byłem pewien czy zdjęcie nie było jedynie osłodą na złą wiadomość...

        Wziąłem głęboki oddech i zacząłem czytać.

        Drogi Archerze,

        Nie do końca wiem, jak zacząć ten list. Jak wiesz, jest wiele rzeczy, których jeszcze nie rozumiem lub zwyczajnie nie umiem, a pisanie listu jest jedną z nich. Stres związany z Twoją reakcją na mój pomysł również nie pomaga, ale może przejdźmy do rzeczy.

Jeden dzieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz