Siedzę na miękkiej kanapie, która powinna przynosić mi uczucie komfortu, ale niestety tak nie jest. Zamiast spokoju, przynosi tylko strach. Nogi nerwowo mi dygoczą, a paznokcie wbijają się we wnętrze spoconych dłoni.
Mam ochotę uciec. Uciec od własnej decyzji i odpowiedzialności za nią, ale co oprócz niej mi w ogóle zostało?
Gdy poprzedniego dnia wreszcie opuściłam łazienkę, zobaczyłam Archera, który cały czas czekał obok, wpatrzony w drzwi. Posłałam mu tylko przelotne spojrzenie, a potem zapytałam, czy mógłby mnie zawieźć na spotkanie.
Nie pytał o nic więcej. Od razu się zgodził, a ja z jednej strony chciałam być mu wdzięczna, a z drugiej bałam się pokazać jakiekolwiek emocje. Czy to mogłoby mnie uczynić jeszcze słabszą?
Potem z nikim już nie rozmawiałam do czasu, gdy Archer przywiózł mnie pod szpital i obiecał, że poczeka na mnie, żebym wiedziała, że w każdej chwili mogę wyjść.
Znowu byłam mu bardzo wdzięczna, ale nie powiedziałam ani słowa.
W szpitalu niestety nie obyło się już bez rozmowy z Suzanne. Chociaż nie wiem, czy można to nazwać rozmową, jeśli prawie nie brałam w niej udziału i jedynie cicho odmrukiwałam na zadane mi pytania.
Od razu mnie przeprosiła, mówiąc, że to nie w ten sposób powinnam się dowiedzieć. Jednak czy był jakikolwiek dobry sposób na przekazanie mi, że moje życie jest tylko kłamstwem? Raczej nie.
Jedyne, co mogła dla mnie zrobić w tamtym momencie, to ściągnięcie tego nastolatka bym mogła z nim porozmawiać.
Jak się dowiedziałam, miał na imię Jake. I chociaż Jake był ostatnią osobą, której powinnam się bać, bałam się. Bałam się tej rozmowy i z każdą kolejną chwilą coraz bardziej chciałam uciec.
Niestety nie mogłam, bo nie zostało mi już nic oprócz odzyskania prawdy.
– Hej.
Wzdrygnęłam się, gdy otaczającą mnie ciszę przerwał cichy, delikatny głos. Uniosłam głowę znad moich drżących kolan i spojrzałam prosto w brązowe oczy Jake'a. Serce mi się ścisnęło, gdy zrozumiałam, jak bardzo jego spojrzenie jest podobne do mojego.
Musiał przeżyć to, co ja... A przynajmniej coś podobnego.
– Przepraszam za ściągnięcie cię tutaj. – Nerwowo przełknęłam ślinę. – Po wczoraj pewnie masz mnie za dziwną, ale ja...
– Nie przepraszaj – pokręcił głową i usiadł na fotelu naprzeciw mnie. – Suzanne chciała być przy tej rozmownie, ale pomyślałem, że tego nie chcesz. Pamiętam, jak sam czułem się na początku.
– Dziękuję.
Byłam mu niesamowicie wdzięczna za ten z pozoru drobny gest. Może jednak istniał ktoś, kto w pewnym stopniu był w stanie mnie zrozumieć, nawet jeśli nasze przeżycia się różniły.
– I nie uważam cię za dziwną. W pewien sposób każdy z nas jest dziwny, osoby takie jak my może tylko troszkę bardziej niż pozostali. O czym chciałaś porozmawiać? – zapytał, bawiąc się nitką, wystającą z jego spodni.
– Czy, czy mógłbyś zachować dla siebie naszą rozmowę?
Zerknęłam na niego niepewnie, szukając w jego oczach zapewnienia.
– Nawet nie musisz o to prosić.
– No dobrze, Jake. Mam na imię Gwen i wiem, że to okropne, że cię o to pytam, ale muszę zrozumieć, co tak naprawdę się dzieje.
CZYTASZ
Jeden dzień
Mystery / ThrillerZastanawialiście się kiedyś nad tym, czy wasze życie jest prawdziwe? Może tylko egzystujecie w innej rzeczywistości, a wasza maleńka postać nie ma znaczenia dla całego świata... Brzmi przygnębiająco i absurdalnie? Też tak kiedyś myślałam, ale przeko...