Rozdział 9

1.6K 144 69
                                    

        Niepewnie przekroczyłam próg warsztatu, rozglądając się za Archerem. Był już wieczór, a ja praktycznie cały dzień spędziłam sama. Nie licząc śniadania, które zjadłam z chłopakiem i jego ojcem, a potem szybkiego obiadu, nie miałam z nikim kontaktu. George od rana miał dyżur w szpitalu, a Archer pracował przy samochodach.

        Naprawdę nie chciałam się skarżyć, ale czułam się źle po tym całym pustym dniu.

        U wujka zawsze miałam coś do robienia. Robiłam posiłki, uczyłam się i czytałam, a wieczorami... wieczorami wujek dbał o to, bym nie siedziała bezczynnie. A teraz nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Pierwszy raz w życiu poczułam się całkiem bezużyteczna.

        – Gwen? Coś się stało?

        Uniosłam spojrzenie na Archera, który wycierał brudne od smaru ręce w jakąś szmatkę, patrząc na mnie z zaciekawieniem. Znowu miał na sobie czapkę z daszkiem, która odgarniała jego loki z pokrytego potem czoła.

        – Nie, wszystko w porządku. Zastanawiałam się, czy może... zrobić jakąś kolację? Pewnie jesteś już głodny – Powiedziałam niepewnie, zagryzając wargę. Nie chciałam być nachalna ze swoim zachowaniem.

        – Trochę jestem, ale chciałem jeszcze dziś skończyć ten samochód. – Wskazał dłonią na czarne auto.

        – Och... w takim razie nie będę ci przeszkadzać.

        Zasmucona odwróciłam się od niego, nie chcąc pokazać swojego zawodu. Tak, tylko ja mogłam poczuć się źle z tym, że nie muszę gotować... Nie mogłam też ukryć przed sobą, że miałam malutką nadzieję, że chociaż przez resztę wieczoru nie będę samotna.

        Byłam głupia. Po co Archer miałby ze mną spędzać czas? Był dla mnie miły, bo tak wypadało z racji, że mieszkałam w jego domu. Nie kryło się za tym nic innego, a ja wreszcie musiałam przestać oczekiwać dobrych rzeczy.

        To, że już nie byłam z wujkiem, nie mogło tak po prostu zmienić całego mojego życia, prawda?

        – Hej, poczekaj.

        Wzdrygnęłam się, gdy poczułam dotyk na swoim ramieniu. Odskoczyłam do tyłu z szybko bijącym sercem, ale zbeształam się w myślach, bo to był tylko Archer. Wujka już nie było...

        – Przepraszam, nie powinienem był.

        – Nie zrobiłeś nic złego, to ja przepraszam – szepnęłam, obejmując się ramionami w obrończym geście. – Po prostu... gdybyś mógł nie podchodzić do mnie od tyłu.

        Przełknęłam ślinę i ze wstydem spojrzałam na swoje białe trampki. Jeden z nich był niezawiązany, ale jakoś mnie to nie martwiło. Martwiła mnie myśl, że Archer może domyślić się, co działo się w mim domu i przestać mnie tolerować. Skoro tutaj najwyraźniej nie działy się takie rzeczy... Jak by na to zareagował?

        – Hej, spójrz na mnie.

        Z wahaniem uniosłam głowę, dostrzegając jego zmartwione spojrzenie i dłonie wciśnięte do spodni jego kombinezonu. Zupełnie jakby w ten sposób starał się, by przypadkiem mnie nie dotknąć.

        Pewnie w tej chwili uważał mnie za świruskę.

        – Nie przepraszaj mnie, bo nie masz, za co. – Na jego twarzy pojawiła się powaga. – Nigdy nikogo nie przepraszaj, jeśli nie zrobiłaś niczego złego, dobrze?

        Pokiwałam głową, chociaż nie byłam pewna czy go nie okłamałam. Przecież całe życie to zawsze była moja wina, nawet wtedy, gdy wydawało mi się, że nie zrobiłam nic złego. Jak więc teraz miałam nauczyć się to odróżniać?

Jeden dzieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz