Rozdział 3

1.8K 164 48
                                    

        W swoim marnym życiu przeżyłam już tysiące dni, setki rozczarowań i dziesiątki niespodzianek, które wcale nie były takie fajne i raczej nie definiowały dobrze słowa „niespodzianka". Jednak nigdy ani razu od czasu, gdy sięgnę pamięcią, nie przeżyłam takiego szoku, jak w tamtej chwili, na tym małym szpitalnym łóżku, czekając na ból, który nie nadszedł.

        Zamiast cierpienia i dotyku szorstkich, silnych i nieprzyjemnych dłoni na moich pośladkach, poczułam delikatny, chłodny materiał, który zetknął się z moją skórą.

        Mocniej zacisnęłam dłonie, czując ból wbijanych w skórę paznokci i przełknęłam grubą ślinę, nie wiedząc czego mam się spodziewać. Wytężyłam słuch, ale usłyszałam tylko ciężki oddech.

        Przez kilka długich minut panowała zupełna cisza, ale ja wciąż leżałam w ten sam sposób, bojąc się ruszyć, a nawet głośniej oddychać.

        – Proszę... odwróć się. Nie chcę byś leżała w ten sposób.

        Po pomieszczeniu rozniósł się cichy, dziwnie brzmiący głos mężczyzny.

        Wstrzymałam oddech, szukając podstępu w jego słowach, a potem ostrożnie odwróciłam się na plecy, cały czas uważnie go obserwując. Niepewnie chwyciłam w dłonie kołdrę, którą mnie okrył i podciągnęłam ją pod samą brodę, patrząc na niego nieufnie.

        Mimowolnie oczekiwałam od niego najgorszego...

        Cały czas stał dwa kroki od mojego łóżka z dłońmi schowanymi w kieszeniach i wzrokiem wbitym w moją twarz. Wzrokiem, którego ani trochę nie rozumiałam. Nie był zły czy smutny. Był... zdezorientowany?

        – Czy zrobiłam coś nie tak? – zapytałam przez zaciśnięte gardło, ostrożnie na niego spoglądając.

        Starałam się być posłuszna tak jak zawsze. Nigdy więcej nie chciałam zostać ukarana, ale już nie wiedziałam jak mam postępować w jego przypadku. Był taki dezorientujący.

        – Nawet nie wiem jak ci na to odpowiedzieć – pokręcił głową, przecierając twarz dłońmi.

        Zaczął chodzić w tę i z powrotem, wyglądając na wyprowadzonego z równowagi. Nie rozumiałam tylko dlaczego.

        – Przepraszam – szepnęłam, czując pod powiekami łzy. – Ja... nie chciałam.

        – Hej, za co ty mnie przepraszasz? – zapytał, ponownie siadając na krzesełku.

        Wyciągnął dłoń przed siebie, jakby chciał mnie dotknąć, ale po chwili zrezygnował i położył ją na nerwowo drgającym kolanie. Tylko jego niebieskie oczy cały czas patrzyły na mnie uważnie, pragnąc przejrzeć mnie na zewnątrz.

        – Ty... Boże, ty powinnaś tylko powiedzieć „dziękuję" i nic więcej. Co ty chciałaś, żebym zrobił? – Popatrzył na mnie z niedowierzaniem.

        – Ja... tylko chciałam być posłuszna. Przepraszam, jeśli zrobiłam coś źle, mogę to naprawić.

        Przełknęłam ślinę, bojąc się. Przerażał mnie fakt, że nie jestem w stanie przewidzieć jego reakcji. Gdybym wiedziała, co mu chodzi po głowie, mogłabym się jakoś przygotować i nie popełniłabym już więcej błędów...

        – Czy ty kiedykolwiek musiałaś dziękować w ten sposób?

        Jego oczy się rozszerzyły, a na czoło opadło mu kilka samotnych kosmyków. W tamtym momencie znowu wyglądał łagodnie i niewinnie...

Jeden dzieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz