Z racji tego, że był niedzielny poranek, a Archer i George nie szli tego dnia do pracy, postanowiłam przygotować śniadanie dla ich dwójki. Miało być ono podziękowaniem za to, co dla mnie zrobili i przeprosinami za to, co zrobiłam dzień wcześniej.
Po zaskakującym dla mnie wyznaniu Archera już prawie nie rozmawialiśmy. Mężczyzna uważnie zlustrował mnie wzrokiem, jakby szukał jakichś obrażeń, a gdy nic nie znalazł, westchnął i łagodnie powiedział, że zabierze mnie do domu.
Już kilka razy mówił te słowa, a i mi czasem zdarzało się mówić „do domu". Może i to nie był mój dom, ale chciałam tak myśleć... Chciałam czuć, że gdzieś przynależę, więc takie słowa z jego ust sprawiały mi radość.
Ku mojemu zdziwieniu nie pytał, gdzie byłam, zakładając pewnie, że zwiedzałam, tak jak napisałam to na kartce. Jak się później okazało, Georga też nieźle wystraszyłam i szczerze mówiąc, było mi strasznie głupio.
Chyba musiałam się przyzwyczaić, że najwyraźniej ta dwójka z jakiegoś powodu chciała się o mnie troszczyć, a więc musiałam być z nimi szczera. Nie byłam przyzwyczajona do informowania innych o tym, co robię, bo tak na dobrą sprawę nigdy nie robiłam tego, na co sama miałam ochotę.
I dlatego stwierdziłam, że śniadanie przeprosinowe będzie dobrym pomysłem, a przy okazji da mi pretekst do powiedzenia im, że znalazłam pracę.
W chwili, gdy na stole postawiłam kubki z gorącą herbatą, w drzwiach stanął ojciec z synem. George był już ubrany, za to Archer przyszedł z rozczochranymi włosami i pomiętymi ubraniami od spania, co nie ujmowało mu uroku.
– Dzień dobry – przywitałam się z uśmiechem, zaciskając dłonie na oparciu krzesła.
Oboje popatrzyli na zastawiony stół, a ich brwi się zmarszczyły. Dość zabawnie to wyglądało, gdy tak się zsynchronizowali ze swoją reakcją.
– Czy dziś jest jakaś okazja, o której nie wiemy? – zapytał George.
Nie wahał się długo i od razu usiadł przy stole.
– Właściwie to chciałam was przeprosić za wczoraj i jednocześnie podziękować za to, co dla mnie robicie – niezręcznie zaczęłam bawić się palcami. – Miałam zrobić coś lepszego niż zwykłe kanapki, ale trochę późno się obudziłam – skrzywiłam się.
– Hmm... myślę, że kanapki będą idealne – uśmiechnął się Archer, ucinając moje obawy i usiadł przy stole na miejscu naprzeciw mnie.
Już spokojniejsza, że wszystko jest w porządku, usiadłam na swoim miejscu, upijając łyk swojej herbaty.
– Myślę, że miałaś świetny pomysł z tymi przeprosinami. Nakarm mężczyznę, a zrobi dla ciebie wszystko, co chcesz – zaśmiał się George. – Ale już więcej nas tak nie strasz dobrze?
Spojrzał na mnie z uwagą.
– Dobrze.
Delikatnie się uśmiechnęłam, od razu czując się trochę lżej. Nie chciałam, by się na mnie gniewali. I nie chodziło nawet o to, że bałam się konsekwencji. Nie miałam wątpliwości, że nie zrobiliby mi nic, co wujek uważał za karę. Chodziło o zwykłą świadomość, że nie zawiodłam kogoś, kto o mnie dbał.
Nie chciałam być ciężarem, a co dopiero powodem czyjegoś zawodu.
– Gwen?
Spojrzałam na Archera, który siedział, trzymając w dłoni jedną z kanapek i uporczywie się w nią wpatrywał. Uniósł na mnie spojrzenie, a na jego twarzy pojawiła się dezorientacja.
CZYTASZ
Jeden dzień
Mystery / ThrillerZastanawialiście się kiedyś nad tym, czy wasze życie jest prawdziwe? Może tylko egzystujecie w innej rzeczywistości, a wasza maleńka postać nie ma znaczenia dla całego świata... Brzmi przygnębiająco i absurdalnie? Też tak kiedyś myślałam, ale przeko...