Rozdział 19

1.7K 131 91
                                    

        Upiłam łyk czerwonego wina i z czystym sumieniem musiałam przyznać, że było całkiem dobre. Na początku nie bardzo wierzyłam dziewczynom, gdy zapewniały, że mi zasmakuje, ale teraz musiałam przyznać im rację.

        Siedziałam na łóżku, obserwując, jak ze śmiechem przygotowują się do wyjścia i nie mogłam pozbyć się z twarzy szerokiego uśmiechu. Tego wieczoru czułam się jak zupełnie normalna dziewczyna, niezniszczona przez przeszłość, szczęśliwa i beztroska. Słuchałam ich śmiechu i sama mogłam się śmiać.

        Nic nie trzymało mnie w swoich sidłach, nic mnie nie ograniczało.

        Nie wiedziałam, co będzie dalej, ale byłam wdzięczna za tą niepozorną chwilę normalności, nawet jeśli miałaby być ostatnią taką chwilą.

        Razem z Phoebe wcześniej zamknęłyśmy kawiarnię, a potem zaczęłyśmy przygotowywać się do imprezy w moim pokoju. Sama myśl o nowym doświadczeniu była dla mnie bardzo ekscytująca, a sposób, w jaki się do tego przygotowywałyśmy, sprawił mi wiele radości. Dziewczyny pomalowały mi paznokcie u dłoni i stóp na piękny czerwony kolor, zrobiłyśmy sobie maseczki, peelingi i nałożyłyśmy balsamy na całe nasze ciała. Przysięgam, że większości z tych kosmetyków nigdy nie widziałam na oczy, ale przyjemnie było ich używać. Tak po prostu, dla siebie.

        Umalowały mnie, jako pierwszą, a następnie zakręciły moje długie, brązowe włosy w delikatne fale. Oczywiście dostałam zakaz przeglądania się w lustrze, dopóki wszystkie nie będziemy w pełni gotowe. Nie miałam z tym jakiegoś wielkiego problemu, zważając na to, że nigdy nie poświęcałam zbyt wiele czasu na swój wygląd, a co dopiero na jego podziwianie.

        Dlatego też teraz czekałam cierpliwie, aż obie się uszykują i wreszcie poznam strój, który miałam założyć. Do tej pory nie wiedziałam, co to będzie i szczerze trochę się obawiałam tego, w co mnie ubiorą.

        Byłam pewna, że w żaden sposób by mnie nie ośmieszyły, ale z pewnością nie byłam tak pewna siebie, jak Phoebe i Maddy, by nosić niektóre rzeczy.

        – Niech panienka już wraca z krainy swoich marzeń, czas na stroje.

        Z zamyślenia wyrwał mnie radosny głos blondynki, która rzuciła się na łóżko, siadając obok mnie. Miałam wrażenie, że chyba wypiła nieco więcej od nas i dlatego była taka radosna. A może po prostu jak to na nią przystało, była takim małym wulkanem pozytywnej energii.

        – Mam się bać?

        Nie odpowiedziała, a zamiast tego położyła mi na kolanach sukienkę.

        Opuściłam głowę w dół i niepewnie wzięłam w dłonie delikatny, szary materiał, pokryty koronką. W ten sposób nie byłam w stanie dobrze jej obejrzeć, ale od razu mogłam stwierdzić, że będzie piękna.

        – No już jej tak nie oglądaj, tylko ubierz się i powiedz czy ci się podoba. – Pośpieszyła mnie Phoebe, siadając po mojej drugiej stronie.

        – Już widzę, że jest śliczna, ale na pewno dużo kosztowała. – Zmartwiłam się.

        – Nie przejmuj się, to prezent od nas, a prezentu nie możesz odrzucić – mrugnęła do mnie.

        Uśmiechnęłam się delikatnie, czując dziwny, przyjemny ścisk w klatce piersiowej.

        – Wybaczcie, ale pójdę się ubrać do łazienki – powiedziałam i nie czekając na ich odpowiedź, zamknęłam się w łazience.

        Wiedziałam, że pewnie nie mam się czego przy nich wstydzić, ale nagość raczej źle mi się kojarzyła. Chociaż może nie tyle sama nagość, a poczucie wstydu, które zawsze jej towarzyszyło.

Jeden dzieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz