Rozdział 7

146 7 2
                                    

Kaden

Siedziałem w salonie, czekając, aż wróci Jake z numerem telefonu do ojca Vee. Nie wiem, co z tego wyjdzie, ale pewnie zgodzi się na jedno spotkanie, które będzie dotyczyć jego córki. Po paru minutach czekania wreszcie przyszedł Jake z numerem.

Wyciągnąłem telefon i zacząłem wbijać cyfry na klawia-turze. Wciskając na słuchawkę, przycisnąłem telefon do ucha, czekając, aż pan Sky odbierze. Po paru sygnałach odebrał.

– Sky, słucham? – powiedział na wstępie.

– Dzień dobry, Kaden Black przy telefonie, czy ma pan może chwilkę? – spytałem, rozsiadając się wygodnie na fotelu.

– Tak mam chwilkę. Co się stało, że dzwonisz? Coś z tatą? Czy znowu wpakowałeś się w kłopoty? – spytał pan Sky lekko zdziwiony moim telefonem.

– Z moim tatą wszystko w porządku i nie wpakowałem się w żadne kłopoty. Dzwonie, bo muszę z panem o czymś ważnym porozmawiać, ale to nie jest rozmowa na telefon, moglibyśmy się spotkać? – spytałem.

Widziałem, jak Jake się niecierpliwi. Normalnie, gdyby oczy mogłyby wywiercić dziurę w czyimś ciele, to już dawno bym pewnie taką miał.

– Niestety nie będzie mnie przez weekend w mieście, ale w poniedziałek będę mógł przyjmować klientów. Przepraszam na sekundkę – powiedział i dźwięk troszkę ucichł. Czekałem z niecierpliwiony na kontynuacje rozmowy.                                                                                                                     

– Przepraszam, że przerwałem. Możemy zrobić termin na poniedziałek?

– Nie wiem, czy to może tak długo czekać.

– Dobrze to wyrwę się jutro i będziemy mogli się spotkać, jak jest to takie ważne. Wyślę ci adres w wiadomości, gdzie się spotkamy.

– Dobrze. Do widzenia.

– Do widzenia – powiedział i się rozłączył.

– Termin załatwiony – westchnąłem. Jake przytaknął i od razu było widać, że poczuł ulgę.                                                                                                                                
Po kilku minutach dostałem wiadomość z adresem i godziną od pana Sky.

– Nie wiem, jak mam się dobrze bawić na tej imprezie, po tym co się dzisiaj dowiedziałem.

Kompletnie o tym zapomniałem. Przez to wszystko zapomniałem, że Jake chciał dzisiaj robić imprezę.

– Damy jakoś radę. Przecież dla laski nie będziemy przepuszczać imprezy, nie? – spytałem, chociaż sam jakoś przestałem mieć na nią ochotę. Nie mogę przecież pokazać, że mnie też to tak ruszyło, jak Jake'a.

Nie wiem, co przez nią dzieje mi się w głowie, ale mam nadzieję, że szybko minię. Ona nie jest dla mnie ważna. Robię to wszystko tylko dla Jake'a, który by mi nie dał spokoju, gdybym nie pomógł.

On tylko przytaknął, wstając.

– No to czas przygotowywać chatę – powiedział bez emocji i zaczął kierować się do pokoju chłopaków.

Vee

Chwilę jeszcze czekałyśmy na rodziców, a gdy już weszli do auta, kierowaliśmy się do domu moich dziadków.

Przez całą drogę opowiadaliśmy sobie nawzajem żarty i śpiewałyśmy lub lepiej mówiąc, fałszowałyśmy piosenki, które leciały w radiu.

Tata oznajmił nam, że jutro niestety będzie musiał nas na chwile zostawić, bo ma ważne spotkanie, którego nie może odwołać. Taki już los adwokata.

Kiedy już dojechaliśmy, moi dziadkowie już czekali na nas na bujanej drewnianej huśtawce przed domem. Kiedy zaparkowaliśmy, babcia wstała i podeszła do nas, żeby się przywitać.

Wyszłam z auta razem z Lee, podchodząc do babci. Babcia zamknęła nas obie w szczelnym uścisku. Zaśmiałyśmy się, jak babcia zaczęła mówić jakie duże się zrobiłyśmy i że pewnie nie karmią nas w domu, bo takie chude przyjechałyśmy, ale coś na to zaradzi.

Dziadek już też do nas podszedł i pomagał tacie przy torbach, chrząkając, że przyjechaliśmy na jeden dzień, a wzięliśmy więcej rzeczy, niż powinniśmy.

Chyba za to lubię tu przyjeżdżać. Babcia zawsze wesoła, a dziadek kochający czasami sobie po zrzędzić.

Weszliśmy wszyscy do środka, udając się do wielkiego salonu, siadając na kanapie przy kominku.

– Mamo, a gdzie Stella? – spytała mama, pochylając się po herbatnika leżącego na stole.

– A gdzieś się szlaja po mieście, jak zawsze – powiedziała babcia, wzdychając. – Już nie mam do niej siły, wiesz? No, ale co mogłabym z nią zrobić – dodała babcia, masując czoło.   

Rozumiałam babcię, że jej ciężko, gdy wnuczka zamiast być poukładaną i pomagającą starszym dziadkom, woli tylko imprezować.

Posiedzieliśmy jeszcze tak trochę z nimi, a potem udałyśmy się spacerem do starego miasta. Tutaj często spędzałam czas, gdy byłam mała. Babcia zawsze zabierała mnie na stare miasto, gdzie wszystko było kolorowe o każdej porze roku.

Zawsze kochałam przyjeżdżać tu w czasie ferii jesiennych, bo wszyscy ładnie dekorowali miasto. A w czasie Halloween było wszędzie pełno dyń, które były pięknie powycinane.

Na następny dzień zapowiadała się piękna pogoda, dlatego rano po śniadaniu udałam się z Lee na plaże. Dobrze, że mogłam pożyczyć samochód od dziadków, bo gdybyśmy musiały iść tam na pieszo,  zajęłoby nam to wieczność.

Dangerous LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz