Rozdział 32

101 3 0
                                    

Zaparkowałam na parkingu przy knajpce i wyłączyłam auto.

– Kto nauczył cię tak jeździć?

– Mój przyjaciel i ja, chcieliśmy być w czymś dobrzy, czego nie można by było się po nas spodziewać. Jeździliśmy więc na pas startowy, gdy nie było samolotów i po prostu jeździliśmy. No i chyba się udało – powiedziałam, śmiejąc się pod nosem.

– Serio? Nieźle. Nigdy nie widziałem dziewczyny, która by tak jeździła.

– Widzisz – uśmiechnęłam się, zadowolona.

Chłopak odwzajemnił uśmiech.

– Chodźmy, tu mają najlepsze naleśniki w mieście – powiedziałam i podałam mu kluczyki.

– Możesz prowadzić do domu, jeśli chcesz – powiedział.

– Serio mogę? – spytałam zdziwiona.

– Jasne. Umiesz dobrze jeździć, wiec nie boję się, że coś się stanie mojemu maleństwu, tylko proszę cię już nie tak szybko – powiedział.

– Dzięki, że mi ufasz – powiedziałam, uśmiechając się w jego stronę.

– Proszę – powiedział, odwzajemniając uśmiech.

Odpięłam pasy i wyszłam z auta. Zamknęłam drzwi i widząc, że Damen wyszedł, zamknęłam auto. Schowałam kluczyki do kieszeni kurtki i zaczęłam iść w stronę wejścia do knajpki. Kiedyś, gdy byłam mała, byłam prawie co weekend u dziadków.

Wtedy jeszcze mama i tata tak dużo nie pracowali, więc takie wyjazdy były możliwe. Co weekend jedliśmy właśnie w tej knajpce.

Można powiedzieć, że to była nasza tradycja, która się skończyła, gdy tata zaczął więcej pracować, a potem mama. Właściciele są nawet przyjaciółmi rodzinny.

Kiedyś zaprosiliśmy ich na spędzenie z nami świąt. Wtedy zaprzyjaźniłam się z ich córką, ale niestety przez to, że nie przyjeżdżałam już tak często do dziadków, nasz kontakt się urwał. Byłyśmy małe i wtedy jeszcze nie używałyśmy telefonów. Pewnie dziś bym jej nie poznała, a ona mnie.

Weszłam do środka i od razu na mojej twarzy zagościł uśmiech. Moje ulubione miejsce było wolne, więc od razu się tam udałam. Usiadłam przy oknie, a Damen naprzeciwko mnie.

– Jak ja dawno tu nie byłam – powiedziałam. Zaczęłam się rozglądać. Nic się nie zmieniło. Chociaż ściany mają inny kolor, ale stoliki i wystrój dalej pozostał taki sam.

– Co mogę podać? – spytała starsza pani.

Od razu ją poznałam. To Gabi, właścicielka.

– Dzień dobry Gabi – powiedziałam i się do niej uśmiechnęłam. Gabi się zdziwiła. Chwile na mnie patrzała, nic nie mówiąc, a potem jak gdyby nigdy nic usiadła koło mnie i mnie przytuliła. Zaśmiałam się cicho i odwzajemniłam uścisk.

– Ależ ty wyrosłaś słonko! Na pierwszy rzut oka cię nie poznałam! Jesteś u dziadków? – spytała, puszczając mnie z uścisku.

– Tak, przyjechałam trochę odpocząć – powiedziałam.

– A to twój chłopak? – spytała, pokazując na Damena.

– Nie, to tylko mój kolega – powiedziałam, zawstydzając się.

– Tak, tak tylko kolega, moja córka też tak mówi, a potem się okazuję, że są razem.

– Nie Gabi serio, to tylko mój kolega – powiedziałam.

– No dobrze już dobrze. Tylko się droczyłam. Muszę niestety już wracać do pracy. Musisz przyjść, jak będę miała przerwę i sobie wtedy dłużej pogadamy. A teraz powiedz mi kochanie, to co zawsze? – spytała. Pokiwałam głową.

Dangerous LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz