Odcinek 22

15 1 0
                                    


  Nikola przewrócił oczami. Rzucił okiem na zegarek na ręku. Dochodziła godzina ósma wieczorem. Nie wiedział, dlaczego Kaśka chciała koniecznie się z nim spotkać. Z jednej strony nie miał co prawda ochoty, żeby z nią gadać, aczkolwiek wpojona mu od dziecka przyzwoitość nakazywała, iż kobiecie się nie odmawia, jeśli nalega. Nie wiedział, kto wymyślił tę idiotyczną zasadę, ale bądź co bądź stosował się do niej w pewnym chociaż stopniu. By jakoś zabić czas, a przy tym próbować popełnić zbrodnię na własnych nerwach, oddał się dywagacjom z dnia wczorajszego.
Zastanawiało go, dlaczego tak się denerwował przy Alicji. Fakt, podobała mu się od jakiegoś czasu, była paliwem dla jego myśli i prywatną muzą-natchniuzą, aczkolwiek zielone, a nawet blade pojęcie nie chciało do niego przyjść, żeby się wytłumaczyć z faktu zaistniałego. Zdenerwowanie nie było dla niego czymś zwyczajnym. Nie przypominał sobie, by przy jakiejkolwiek kobiecie kiedykolwiek przepływały w takim tempie impulsy elektryczne.
Odkaszlnął, widząc, iż w jego stronę zmierza jakaś postać. Z daleka można było już poznać, iż jest to Katarzyna. Tej figury klepsydry nie dało się pomylić z niczyją inną, nawet pomimo warstwy ubrań, które dziewczyna miała na sobie. Pomijając jednak to, wciąż wyglądała mega uroczo, jednak Nikola zdawał się być na to obojętny. Jakby Alicja stała się najpiękniejszą i najsłodszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek poznał.
- Cześć! - usłyszał jej głos.
- O, h-hej - uśmiechnął się lekko. - Eee...
- Przepraszam, jeśli musiałeś czekać - posłała mu przepraszające spojrzenie. Tyle w niej było niewinności, że to wydawało się aż dziwne, nawet w jej wypadku.
- Nie, nie czekałem długo - pokręcił głową chłopak. - Chodźmy się gdzieś przejść, w drodze pewnie masz mi do opowiedzenia, z jakim interesem do mnie przychodzisz.
- Masz rację. Chodźmy - zgodziła się i przylgnęła do jego ramienia. W chłopaku momentalnie coś skoczyło, aczkolwiek nie starał się tego okazywać.
Poszli spokojnie w górę miasta. Kasia wydawała się być jakaś niecodziennie rozszczebiotana, można było rzec, iż jest szczęśliwa w jego obecności. W głowie dorastającego mężczyzny zbierały się różne myśli, zaś w sercu kiełkowała dzika niepewność przed tym, co może się wkrótce stać lub co się właściwie dzieje.
- Powiedz mi, Kasiu, co właściwie chciałaś mi powiedzieć? - poprosił, czując, że nie wytrzyma dalej tego napięcia.
Dziewczyna nagle spaliła solidnego buraka. Odkleiła się od chłopaka i stanęła naprzeciwko niego. Starała się patrzeć w bruk, byleby nie prosto w oczy chłopaka. Nie była już taka pewna, czy chce mu to powiedzieć.
- Nik, ja... - zdenerwowanie dławiło ją w gardle, głowę wypełniała zjadliwa pustka, zaś serce zasuwało w tempie wyścigówki. - Nie... Właściwie... Chciałam... KOCHAM CIĘ! - wykrzyknęła, cała czerwona jak burak i zaciskając pięści.
- Chwila, czekaj, jesteś pewna tego, co mówisz? - zdziwił się chłopak. Wydawało mu się, że rzeczywistość wokół nich po tych dwóch słowach nagle zwolniła. Poczuł, jakby go ktoś solidnie zdzielił w łeb.
- Tak! Jestem tego pewna! Kocham cię! Kocham naprawdę! Kocham jak nikogo na świecie! - wyrzuciła z siebie. - Czy przyjmiesz moje uczucie? Będę ci wierna! Będę cię kochać! Tylko błagam, powiedz, czy mnie kochasz!
- Kasia, ja... Wiem, że to cię zrani, może nawet złamie... Ale posłuchaj. Będę z tobą szczery. Nie gardzę tym, co do mnie czujesz, akceptuję to, lecz proszę, wybacz mi to, co teraz powiem. Nie mogę ci dać w tej chwili wzajemności. To nie tak, że cię nie lubię czy coś, wręcz przeciwnie, uważam cię za naprawdę fajną i inteligentną dziewczynę, lecz nie mogę dać ci więcej aniżeli przyjaźń.
Na twarzy brązowowłosej malował się w tej chwili naprawdę smutny wyraz. Te słowa musiały ją zaboleć. I to bardzo mocno. Poczuła zbierające się pod powiekami łzy.
- Kasiu, pro...
- Nie, nie mów nic - poprosiła, niemal łkając. - Proszę, nie rań mnie bardziej. Pro... szę... - po każdym trzykropku następowały łzy.
- Kaśka, spójrz mi w oczy - powiedział. Posłusznie spojrzała w jego ciemne niczym grafit oczy, w których malowało się współczucie. Pociągnęła nosem. Kolejne kapki popłynęły z jej ślicznych oczek. - Posłuchaj mnie teraz. Chociaż nie mogę ci dać teraz wzajemności, mogę być przecież twoim przyjacielem. Jeśli będziesz czegoś potrzebowała lub chciała porozmawiać czy się z czegoś zwierzyć, wal prosto w dym. Jeśli będę mógł, pomogę ci. A co się zaś tyczy miłości to... no przykro mi z tego powodu, że nie mogę cię swoją obdarować. Jednak myślę, że kiedyś, może jutro, może za rok, spotkasz tego jedynego mężczyznę, który cię pokocha i będzie wiązał z tobą wspólną przyszłość. Musisz po prostu dać sobie trochę czasu. Z wymuszania uczucia nie wychodzi nigdy nic dobrego. Zostańmy przyjaciółmi, hm?
- Do... Dobrze... - odparła płaczliwym tonem. Pociągnęła nosem i przylgnęła do Nikoli. Już się nie wstrzymywała. Pozwoliła łzom płynąć nieprzerwanym strumieniem. On zaś objął ją.
- No już... Cichutko... - pogłaskał dziewczynę po głowie. - Odprowadzę cię do domu, chcesz? - zaproponował.
- M... Mhm... - mruknęła.
Zamknęła oczy i zasłoniła je rękawem.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej, dzisiaj coś krótszego i smutniejszego. Mam nadzieję, że jednak nie będzie to smutny okres w opowieści. Po prostu czasem musi być trochę poważniej. Spokojnej nocy ;)  

Szkolna komediaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz