Tomek spojrzał w lustro. Poprawił krawat w kolorze ecru. Przyjrzał się sobie jeszcze raz, czy na pewno aby wszystko jest jak należy. Przygładził czarny garnitur. Westchnął cicho, aczkolwiek z zadowoleniem.
- Co za przystojniak z ciebie - usłyszał głos.
Odwrócił się. Za nim, swobodnie oparty o framugę drzwi, stał Jeremiasz, jego przyjaciel i jednocześnie drużba. Przez ramię miał przewieszony pokrowiec na gitarę. Ubrany był w marynarkę w kolorze grafitu, tej samej barwy spodnie, czarną koszulę i - o dziwo - biały krawat. Włosy miał mniej zmierzwione niż zwykle. Na szyi dyndał mu srebrny krzyżyk, będący w jego rękach od bierzmowania. Przypominał trochę przedsiębiorcę pogrzebowego.
- No kurde, braciak, taka okazja? - uniósł ironicznie brew chłopak.
Chłopak w czerni roześmiał się. O tak, było na co przyjść i patrzeć. Po raz pierwszy w ich klasie odbywała się ceremonia zaślubin. I to żenili się nastolatkowie!
Na ten dzień wakacyjny czekali od czasu, gdy okazało się, że Tomek oświadczył się Kasi. Nastąpiło to zaraz po tym, jak podostawali informacje o pomyślnym dostaniu się do szkół policealnych. Nigdy nie zapomnieli, jak zbombardowała ich wiadomość o zaślubinach na początku wakacji. Alicja i Anastazja prawie płakały ze szczęścia, Jeremiasz, Adam i Nikola podrzucali Tomka w górę, a Shiori i Weronika ściskały szczęśliwą narzeczoną. Potem skądś wytrzasnęli flaszkę gazowanej Mirindy i obalali ją raz za razem.
- Nie może być inaczej - odparł z wariackim uśmiechem gitarzysta. - W końcu, żenisz się, przyjacielu.
- Taaa - ledwie ruchomy, rozanielony wyraz zagościł na twarzy pana młodego.
- A panowie co tu robią? - usłyszeli głos Alicji. Miała na sobie elegancką czerwoną sukienkę, kremowy szal i utrzymane w ładzie opaską długie, srebrno-białe włosy. Ona również była uśmiechnięta. W końcu, tak jak jej przyjaciel oraz bliźnięta i Weronika, była świadkiem na ślubie. Nie czekając nawet na odpowiedź, podeszła do Tomasza i przygładziła jego kruczoczarne włosy. Zlustrowała twarz chłopaka, uważnie śledząc każdy milimetr kwadratowy jego oliwkowej facjaty.
- A gdzie masz pozostałych świadków? I Anastazję? - zapytał drugi czarnowłosy.
- Są z panną młodą, kapelmajstrze - odparła, puszczając filuternie oko do niego. - Byś Nasteńkę widział, ma śliczną śliwkową sukienkę, opinającą każdy cal jej ciałka, szpileczki, a włosy związane w piękny warkocz. Zapomniałam dodać, że...
- Weź, bo już ją sobie zaczynam wyobrażać - roześmiał się Jeremiasz. - Mówiła mi, że się farbowała na burgundowo i jestem ciekaw, jak jej to wyszło.
- Normalnie nic, tylko się za nią bierz, jak będziecie sami - zażartowała Alicja. - Ale ale, my tu gadu gadu, a czas ucieka. Pamiętaj, Tomek, przede wszystkim spokój. Nie nerwicuj się, zachowuj się spokojnie, a wszystko będzie dobrze. Winszujemy wam wszyscy i dopingujemy w waszym pożyciu. Nie mogę się doczekać ślubu i widoku waszych maluszków.
- No na to to musisz poczekać, Alisa - wzniósł oczy do sufitu Jeremiasz. - Dobra, ja zmykam do samochodu. W końcu, powinniśmy już się zbierać.
- To się szykujcie - poleciła dziewczyna. - Potem podwiozę do was państwo młodych.
- Okajeczka - żartobliwie przyłożył do czoła dwa palce Jeremiasz, po czym wyszedł.
- Denerwujesz się? - zapytała, gdy zostali sam na sam.
- Trrrochę - przyznał chłopak.
- Luzik - kiwnęła głową srebrnowłosa. - Oby wam małżeństwo się udało. Wszyscy w was głęboko wierzymy.
- Dzięki, Alisa. Za to i... za wszystko. Wspaniała z ciebie kobieta - uśmiechnął się niepewnie Tomek.
- Nie ma za co, tak naprawdę. Wszyscy się staraliśmy - wyszczerzyła się. - Najważniejsze, żebyście byli teraz oboje szczęśliwi. Wszyscy się cieszymy razem z wami.
Przez chwilę nic nie mówili, aż w końcu dziewczyna spojrzała na zegarek.
- Mój Boże! - złapała się za głowę. - To już ta godzina? Chodźmy, już czas! - po czym wybiegła z pokoiku.
Po chwili Tomek i Kasia, a z nimi też Wera siedzieli już we wnętrzu auta Alicji. Pięcioosobowy volkswagen sharan mknął w kierunku miejsca, gdzie miał odbyć się ślub. Panna młoda miała na sobie przepiękną, białą suknię, białe rękawiczki, śnieżnobiały welon oraz bukiet róż w ręku, a na szyi naszyjnik z sercem utworzonym z dwóch łabędzich skrzydeł.
- Wyglądasz prześlicznie - przyznał jej przyszły współmałżonek.
- Dzięki - szepnęła dziewczyna. Była czerwona jak piwonia.
Nagle zatrzymali się. Alicja założyła okulary przeciwsłoneczne na nos.
- Proszę państwa, przedstawienie czas zacząć! - uśmiechnęła się zawadiacko siedząca obok niej Weronika, również w ciemnych oksach.
- Odsłoń szyby! - zawołał ktoś z zewnątrz.
Nagle okna od strony pasażerów zaczęły się opuszczać. Kilka głosów wrzasnęło: SZWAGIER, DAWAJ SZLAGIER! i ze stojącego naprzeciwko srebrnego forda popłynęły nuty wygrywane na keyboardzie. Stojące na zewnątrz postacie zaczęły się gibać, dwie z gitarami nawet udawały, że na nich grają.
- Dziś zadzwonił do mnie kumpel i melduje, ŻE TOMEK SIĘ ŻENI! - zaśpiewało kilka głosów. Tomasz aż z wrażenia wystawił głowę przez szybę. Wytrzeszczył oczy ze zdziwienia i zaczął zanosić się śmiechem. Kasia spojrzała na niego z niedowierzaniem.
- Kto tam stoi? - zapytała.
- Nie uwierzysz! - śmiał się chłopak.
Kasia sama wyjrzała za szybę. Ujrzała Adama pomykającego raźno na klawiaturze, Nikolę i Jeremiasza rzępolących na gitarach oraz Shiori, uderzającą pałeczkami w perkusję. Na przodzie stała Anastazja, ściskająca w palcach mikrofon. Nagle cała kapela dalej zaczęła ciągnąć utwór.
- Tomek, TOMEK SIĘ ŻE-NI! Tomek, TOMEK SIĘ ŻE-NI! - ryczeli wniebogłosy refren Nikola i Jeremiasz.
- Ja nie wierzę w to do dzisiaj, że... - zaczęła kolejną zwrotkę Anastazja.
- TOMEK SIĘ ŻENI! - dokończyli wszyscy razem.
- On pił kawę, słuchał rocka...
- I LUBIŁ SIĘ BIĆ!
- Ale Kasia go kocha...
- I KASIA TO ZMIENI!
- Bo w tresera rękach nawet dziki tygrys jest smutny jak pies - zakończył Adam. I potem zaczęli raźno wszyscy śpiewać refren. Tymczasem nowożeńcy, dla których robiona była ta brama, zaśmiewali się na tylnych siedzeniach do łez. Kierowcy i jej towarzyszce również daleko było do powagi. Weronika aż ocierała pod okularami łezki. Alicja, choć wiedziała, co przygotowała kapela koleżeńska, ochrzczona zabawną nazwą Przyśpiewki do kotleta, nie mogła się nie roześmiać, widząc, jakie jej przyjaciele wyczyniają harce z gitarrami, perrkusją i keyboarrdem. Wkrótce muzyka się skończyła. Pan młody, szczerze ubawiony, wysiadł z samochodu.
- Historyja bywa śmiszna - stwierdził Nikola, podchodząc do niego z piersiówką słynnej wódki Dupensztajn.
- Raz jest liter, raz pół litra - puścił do niego oczko Tomek. - Bajlando ta wasza brama. Świetni byliście.
- E tam - machnął ręką Nik. - To jeszcze nie koniec, stary. Na slavu, na szczastie vodka - uśmiechnął się, wręczając mu Dupensztajna.
- Dzięki - uścisnął mu rękę czarnowłosy.
- No, stary, wsiadaj do bryki - powiedział gitarzysta. - ZA CHWILĘ SIĘ ŻENISZ! - dokończył w rytmie piosenki.
Po chwili znów jechali volkswagenem do miejsca docelowego. Kasia ucałowała swojego przyszłego małżonka w szczękę. Ten odpowiedział jej całusem w nos.
Wkrótce zajechali w okolice jeziora, gdzie miał odbyć się ślub. Rozstawiono już przepiękną altankę, pod zdobioną różami bramą zaś czekał duchowny, a wraz z nim świadkowie i jednocześnie członkowie kapeli. Na białych, rozkładanych krzesłach siedzieli goście, zaproszeni na ślub. Anastazja, stojąca obok Jeremiasza, popłakiwała w chusteczkę. Jej chłopak zaś uspokajał ją i obejmował. Pan Wiktor Tesla patrzył ze wzruszeniem w oczach na przyszłych nowożeńców, wysiadających z samochodu i dwoje świadków, którzy prowadzili ich oboje. Pani Eulalia, ich dawna wychowawczyni, ocierała łzy radości. Rodzice z obojga stron z dumą, szczęściem oraz poruszeniem obserwowali swoje dzieci, zmierzające w kierunku altanki. W niedalekim lasku świergotały radośnie ptaszki, zaś dwa białe gołąbki przysiadły nad duchownym, gruchając po cichu. Wszystko to stwarzało jakąś niesamowitą, emocjonalną atmosferę.
Po chwili państwo młodzi stali już przed kapłanem. Muzycy, świadkowie, rodzina i przyjaciele wsłuchiwali się w słowa przysięgi, którą składali nowożeńcy. Nakładali na palce złote obrączki, ślubując sobie miłość, wierność i uczciwość małżeńską, w zdrowiu i w chorobie, w szczęściu i w nieszczęściu, na zawsze i na wieczność.
- Co Bóg w niebie złączył, na ziemi człowiek niech nie rozdziela - zakończył duchowny. - Możesz pocałować pannę młodą.
Zadrżeli oboje. Na ich twarze wystąpił ceglasty rumieniec. Po chwili Tomek ujął dłoń swojej małżonki, zaś ona objęła go, kładąc mu rękę na plecy. Powoli zbliżali do siebie swoje twarze. Wszyscy zastygli w oczekiwaniu. Serca zabiły, zaś oddechy uwięzły w płucach.
Wkrótce nadszedł ten oczekiwany przez wszystkich moment. Usta zakochanych złączyły się w długim pocałunku. Dało się słyszeć wiwaty i okrzyki. Jeremiasz, Anastazja Adam, Shiori i Nikola doskoczyli do instrumentów, zaś Weronika i Alicja przytuliły się do siebie, zanosząc łzami szczęścia. Również niektórzy goście popłakiwali.
Wkrótce z wnętrza gitar, spod klawiszy i dziewczęcych krtani popłynęła piękna pieśń o miłości, dodając uroczystości jeszcze radośniejszego charakteru. Delikatne brzmienia strun harmonizowały się z głosami Anastazji i Shiori oraz dźwiękami keyboardu. Oddawały one piękno i nieskalaną konwenansami czy sztywnymi regułami czystość uczucia, które od wieków łączyło i będzie łączyć ludzi na świecie.
- Miłość jest piękna, Ty dobrze o tym wiesz, gdy ktoś Cię kocha i Ty go kochasz też - obie dziewczyny śpiewały niczym dwa anioły.
Wkrótce nowożeńcy przeszli pomiędzy rzędami, zewsząd oklaskiwani, obrzucani płatkami kwiatów, a nawet życzeniami, padającymi z różnych ust. Wkrótce panna młoda rzuciła za siebie bukiet. Niezamężne kobiety wyciągały ręce w górę, by pochwycić spadające białe róże. Trafiły one w ręce jednej dziewczyny o błękitnych oczach i rudych, zaplecionych w warkocz włosach. Weronika zapiszczała z radości i wskoczyła na ręce Alicji. Srebrnowłosej na chwilę się nogi ugięły, po chwili jednak również zaczęła się cieszyć wraz ze swoją przyjaciółką. W oczach obu panien i kapeli ponownie stanęły łzy wzruszenia.
Tomek spojrzał na swoją ukochaną. Uśmiechnął się, widząc, jaka jest szczęśliwa. Teraz i na zawsze będą razem. W zgodzie i niezgodzie. Miłości i nienawiści. Szczęściu i nieszczęściu. Zdrowiu i chorobie. Do śmierci i na wieczność. Przywarła do niego mocniej i oparła głowę na jego ramieniu.
Następnie na zakochanych spadł istny deszcz. Kasia zapiszczała z wrażenia i wskoczyła na ramiona Tomkowi. Ów z wrażenia nieco się zachwiał, ale nie stracił rezonu. Tymczasem kolejna fala opadu zaczęła na nich spadać.
- Ej, to monety - stwierdził nagle pan młody.
- No to do dzieła, coby tradycji stało się zadość - ucałowała go w policzek panna młoda. I zeskoczyła z ramion swego świeżo upieczonego męża. Schyliła się i zaczęła zbierać pieniążki. Czarnowłosy nie pozostał dłużny i skoczył jej na pomoc, żeby sama nie zbierała.
Wkrótce wszyscy goście poszli razem z nowożeńcami do wielkiego, stojącego nieopodal białego namiotu. DJ już szykował sprzęt na weselisko. Roznoszono na stoły przyrządzone potrawy i koszyki z wódką. Państwo młodzi zaś przyjmowali życzenia oraz prezenty, które piętrzyły się całym stosem w specjalnie przeznaczonym do tego miejscu.
- No, to teraz pijemy wszyscy razem za zdrowie młodej pary! - zawołał DyskDżokej, przynosząc im tacę z kieliszkami szampana. - Tylko niech poza naszymi dzisiejszymi bohaterami nikt nie rzuca!
Po chwili dało się słyszeć brzęk tłuczonego szkła i za nowożeńcami utworzyła się mała kupka szkła. Natychmiast podbiegło dwóch kelnerów ze zmiotką i szufelką. Rozległy się oklaski na cześć państwa młodych, po czym wszyscy zasiedli do stołu.
Jeremiasz natychmiast zdjął grafitową marynarkę.
- No przystojniaku mój, już się rozbierasz? - uśmiechnęła się figlarnie Anastazja. Czarnowłosy poprawił biały krawat i odwzajemnił uśmiech.
- Bo wiesz, Nasti, miłość do ciebie go tak rozpala - mrugnęła okiem Alicja. - Co nie, Wera?
- Y, co? A, tak, tak - potwierdziła rozmarzona rudowłosa, bawiąc się rąbkiem błękitnej sukienki.
- Coś ty taka wniebowzięta? - zdziwił się Nikola, splatając palce.
- Złapała bukiet panny młodej - wyjaśniła srebrnowłosa. - Możliwe więc, że następni będą brali ślub ona i Adam.
- Nie miałbym nic przeciwko - dołączył się Słowacki. - My z Weroniką kochamy się jak dwa osiołki, prawda kochanie?
- Och, Adaś - oparła się o jego ramię uśmiechnięta dziewczyna, wstrząsana śmiechem. Płowowłosy pogłaskał ją po szafranowej czuprynie i ucałował w czoło. Marzenie o ślubie było dla nich - można przypuszczać - spełnieniem najgłębszych marzeń. Tym bardziej, że snuli już plany, żeby na studiach mieszkać razem w jednym domu.
- A co to szkodzi? - zapytał Jeremiasz. - Chcą być szczęśliwi to będą, kto zakochanym zabroni?
- Lepiej, Jeri, strzel sobie małego na rozluźnienie - poradziła Alisa.
- Popieram. Dzisiaj masz się popisać - dodała Nasti.
- Tylko nie za dużo, żebyś nagle przy drugim zgona nie zaliczył - roześmiał się Nikola. - Bo na wieczorku kawalerskim żeś przy drugim padł.
Grupka parsknęła śmiechem.
- Taa, a jak rozmawiałem z Alicją w barze kiedyś to też mi się przy drugim film urwał - stwierdził.
- Że też musisz mieć taki słaby łeb - pokręciła głową Anastazja.
- No cóż, nie potrafię pić i tyle - zażartował.
- Nie martw się, Nastka i ja cię na studiach nauczymy, jak się pije - mrugnęła porozumiewawczo do niego przyjaciółka.
- O, już się boję - zażartował chłopak. - Co też mogłoby się z tobą, kochanie, stać, gdybyś się niechcący upiła? O Alicję się nie martwię, wiem, że ma mocną głowę, ale co z tobą? - zwrócił się do Anastazji.
- Pomyślmy - zadumała się fiołkowooka. Po chwili coś zabłysło w jej źrenicach, gdy spojrzała mu prosto w oczy.
- Może zabierzmy się za ten rosół? - zaproponowała Shiori. - Kiszki mi marsza weselnego grają.
- Tam ta ra ta tam tam tam ta ra ta ta tam- zanucił utwór Mendelssohna Nikola, uśmiechając się zgryźliwie. Po chwili cała grupka ze smakiem zjadała tradycyjną, polską potrawę. Łyżki dzwoniły chwilami o ceramiczne naczynia, zaś po chwili paczka wróciła do rozmowy.
CZYTASZ
Szkolna komedia
HumorOpowieść, która zabija... śmiechem! Czyli jak zabawna czasami potrafi być szkolna rzeczywistość. Uwaga! Zanim zaczniesz czytać, skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą, gdyż czytane opowiadanie może grozić wybuchami śmiechu. Odradza się czytania w...