Odcinek specjalny #5 - Ślubna komedia, część II

11 1 0
                                    


Shiori, siedząca obok Alicji, przebywającej między nią a Nikolą, spojrzała w kierunku państwa młodych. Kasia była widocznie przeszczęśliwa, podobnie zresztą jak jej świeżo upieczony mąż.
- No, chyba czas opić szczęście młodych - stwierdził Jeremiasz, po czym zaczął nalewać przyjaciołom wódki.
- Gorzka wódka, gorzka wódka, nie będziemy pili, bo nam dzisiaj państwo młodzi jej nie osłodzili! - zaczął śpiewać.
- GORZKA WÓDKA, GORZKA WÓDKA, NIE BĘDZIEMY PILI, BO NAM DZISIAJ PAŃSTWO MŁODZI JEJ NIE OSŁODZILI! - zawtórował chór głosów. Wśród nich był i mocny baryton pana Tesli, łagodne głosy dziewcząt, a nawet lekko fałszujący i zgrzytliwy głos jakiegoś faceta z tyłu.
- GORZKA WÓDKA, GORZKA WÓDKA, TRZEBA JĄ OSŁODZIĆ! MŁODY MŁODĄ POCAŁUJE... - zawisły w powietrzu śpiewy, gdy Kasia nakryła ich oboje welonem, całując się z Tomkiem.
- Już wódeczka odrobinę koszerniejsza, ale - tu uniósł palec w górę główny wodzirej, patrząc z łobuzerskim błyskiem na chichoczące dziewczyny obok niego - ON JEST TEMU WINIEN, ON JEST TEMU WINIEN, POCAŁOWAĆ JĄ POWINIEN!
- ON JEST TEMU WINIEN, ON JEST TEMU WINIEN, POCAŁOWAĆ JĄ POWINIEN! ONA TEMU WINNA, ONA TEMU WINNA, POCAŁOWAĆ GO POWINNA! - i tak dalej śpiewali wspólnie wszyscy, aż dobrnęli do obietnicy, że już będą jedli i pili, bo: - MŁODZI WÓDKĘ OSŁODZILI!
Jeremiasz po pierwszym pokazie chlupnął brawurowo pierwszą setkę wódki, po czym sięgnął po korniszona, zagryzając nim alkohol.
- No, Wystrach, ty się na wodziryja nadajesz - klepnął go po kumpelsku w plecy Adam.
- Ej, tylko ja mogę bić mojego Jeremiego! - obruszyła się dla żartu Anastazja.
- I ja! - dorzuciła Alicja.
- Proszę się uspokoić, panie - uniósł pojednawczo ręce Jeremiasz. - No cóż, nie na darmo rozśmieszałem was w szkole przyśpiewkami z wesela - wyszczerzył się.
- To już wiemy, czemu Anastazja cię tak kocha - zarechotał Adam.
- Kobiety lubią facetów, którzy potrafią je rozbawić - stwierdziła Wera.
- Jeremiasz mnie przy okazji oszołomił - dodała Nastka.
- Cóż, jego legendarna technika Draconic fire potrafi niejedną kobietę zaskoczyć - zaironizowała Alicja.
- Czy jest coś, o czym nie wiemy? - zapytał Adam.
- Poza tym, że tą techniką uwiodłem moją Nasti? Nie, raczej - stwierdził.
- No no, bo jeszcze małe Naściątko się urodzi przez ten Draconic fire! - zaśmiała się Shiori.
- Dobra, dobra, moi drodzy, bo zaraz Jeremiasz zacznie wraz z Anastazją próbować swojego smoczego ognia - puścił do nich oczko siedzący obok nich pan młody. Parę dziewcząt podsłuchujących rozmowę zachichotało rubasznie.
- Kotleta? - zapytał Nikola, jakby chcąc rozładować atmosferę.
- A może być - odparł Adam i zaraz sobie jednego wziął. Weronika tymczasem nałożyła sobie kartofli. Później w ich ślady poszła reszta grupki. Przez chwilę nic nie mówili, zajęci konsumpcją.
Wkrótce jednak, gdy już skończyli, dało się słyszeć głos dzidzieja.
- Proszę państwa, proszę się nie bać, mamy tylko ważne ogłoszenia patafialne! Państwo młodzi chcą poprosić wszystkich obecnych gości o niegubienie wątków. Jeśli jednakowoż komuś zdarzy się zgubić wątek, będzie on do odebrania dopiero rano przy sprzątaniu! A teraz zapraszam naszych nowożeńców na parkiet! Proszę państwa, ćwiczyli to bardzo długo, poświęcili wiele wieczorów na to, żeby dojść do prawdziwej perfekcji w tym, co chcą wam teraz zaprezentować! Już nie wspomnę o okraszonych romantyzmem niczym potrawy przekleństwami Gordona Ramseya podejść do tego, co zaraz się będzie działo na państwa oczach! Tomku, Kasiu, prosimy serdecznie, a państwa proszę, wielkie brawa dla niiich!
Wkrótce państwo młodzi wśród burzy oklasków znaleźli się na parkiecie w pewnej odległości od siebie. Tomasz skłonił się po dżentelmeńsku, po czym z głośników popłynęła piosenka Willow w wykonaniu Jasmine Thompson. Kasia przyjęła wyciągniętą w jej stronę rękę i zaczęli ich pierwszy taniec. Wirowali spokojnie w takt muzyki, przeplatając to piruetami. Zdawali się płynąć w powietrzu, niczym dwa motyle. Byli niczym niebo i grom, ciągła zmienność losów. On był morzem, ona - lądem. Razem stanowili dwie odmienności, lecz po głębszym przyjrzeniu się byli tak naprawdę jednością. Miłość ich odnalazła bez przykładania się do poszukiwań. Nie prosili się o nią, lecz gdy zapukała do drzwi ich serc... wpuścili ją do ich życia. Zrobili to na złość innym, a także... wbrew Zaświatom. I dziś wieńczyła się ślubem obojga. Tego wieczoru był koniec narzeczeństwa i okresu docierania się, a początek nowego, wspólnego na wieki rozdziału ich życia.
- Kocham cię - szepnął Tomasz do ucha Kasi, krążąc wraz z nią niczym Mars i Wenus, nim uniósł ją w górę.
- Ja ciebie też - odszepnęła, pozwalając się unieść mężczyźnie, któremu oddała serce i duszę.
Gdy umilkł śpiew Jasmine, na sali zaległa cisza. Wszyscy wpatrzeni byli w oboje jak oniemiali. Dopiero po chwili dało się słyszeć burzę oklasków i okrzyki widowni. Najgłośniej darła się smarkateria płci obojga i wszelkiej możliwej proweniencji, obecna na sali i w różnych proporcjach wiekowych. Po chwili do gry wkroczył DJ, zapuszczając polskie disco. Nikola porwał ze sobą Alicję, Weronika wraz z Adamem wkroczyła śmiało na parkiet, a za nimi dyskretnie wemknęli się Jeremiasz z Anastazją. Rozpoczęto tańce.
Alicja i Nikola wirowali razem wokół własnej osi. Ich roziskrzone, rozkochane w sobie nawzajem spojrzenia powodowały, iż każde tonęło w oczach swojego partnera. Nie liczyło się nic i nikt. Tylko oni oboje. Kochali się do szaleństwa i doprowadzali do niego siebie nawzajem.
- I jak się bawi mój skarbek? - szepnął jej do ucha.
- Wspaniale, kochanie - odparła z szerokim uśmiechem dziewczyna, po czym zakręciła się jak fryga. Nikola natychmiast przechylił ją do przodu.
Shiori tymczasem z błogim uśmiechem na twarzy znajdowała się w objęciach pana Tesli. Wykwalifikowany biolog okazał się nie tylko wspaniałym nauczycielem, ale również świetnym tancerzem. Potrójny piruet okazał się dla niej miłym zaskoczeniem. Nawet nie wiedziała, kiedy dokonał półpiruetu. Przez jedną magiczną chwilę tkwiła w objęciach jego mocnych rąk. Po chwili zakręcił nią niczym frygą, aż zawirowała jej spódniczka, ukazując połowę całkiem ładnych ud.
- A gdzież profesor nauczył się tak tańczyć? - zapytała.
- Za moich lat w liceum chodziliśmy z kumplami na balety dziewczęta podrywać - odparł mężczyzna, przechylając swoją partnerkę.
- A udało się panu jakąś wyrwać? - spojrzała na niego zadziornie.
- Nie. Do dzisiaj kawalerka - uśmiechnął się nauczyciel, po czym po raz kolejny zakręcił nią jak frygą.
W tym samym czasie Weronika i Adam szaleli na parkiecie. Blondyn starał się jak mógł nadążyć za swoją dziewczyną i potencjalną kandydatką na żonę. Jaka ona w tym tańcu niesamowita, pomyślał. Z drugiej strony jednak był zaszokowany, rudowłosa bowiem tańczyła z taką werwą, że Adaś miał małe kłopoty z dopędzeniem jej w tańcu. Po chwili jednak zaświtała mu w głowie myśl na to, by obdarować ją czymś przyjemnym.
Powoli, aczkolwiek konsekwentnie zaczął ze swoją wybranką zmierzać w kierunku najbardziej oddalonego miejsca parkietu.
- Ej, amancie, gdzie ty mnie... - już chciała zapytać, gdy nagle szok uderzył ją z całą mocą. A po chwili doszło do niego dziwnie przyjemne mrowienie i motylki, latające w jej brzuchu. Gorąco rozlało jej się po całym ciele, zaś serce zaczęło walić jak oszalałe. Utonęła w oceanie rozkoszy, który nagle sprawił jej Adam. Jego twarz znajdowała się niebezpiecznie blisko, lecz nie przeszkadzało jej to. Zarzuciła mu ręce na barki. Zapragnęła oddać mu to samo. Zamknęła oczy, topiąc swoje usta w tych jego. Przeniosła powoli dłoń na jego pierś, zaś on przycisnął ją do siebie delikatnie.
Miłe mrowienie ponownie rozeszło się po jej ciele, gdy jego palce musnęły linię pośladków i spoczęły na jej całkiem atrakcyjnym udzie. Jednocześnie zaczął schodzić z pocałunkami w stronę brody, by następnie dotrzeć do jej szyi, sprawiając, że cała zesztywniała. Dostała gęsiej skórki.
Wkrótce poczuła coś dziwnie przyjemnego między swoimi nogami. Ścisnęła je ze sobą, czując, jak dłoń jej chłopaka drażni to jedno miejsce. Jęknęła cicho i splotła ręce na jego plecach.
- Ahh... Adaś... - jej powieki samoczynnie się zacisnęły. - Proszę...
- Ćśśś - ponownie ją pocałował w usta.
Nie wytrzymała. Poddała się mu całkowicie.
Wkrótce jednak musieli przerwać słodkawą idyllę. Zabrzmiało bowiem swojskie, weselne A teraz idziemy na jednego. I zgodnie ze słowami goście weselni szli, niektórzy nawet beztrosko hopsasając na myśl, że będą pić wódkę. Biesiadnicy wkrótce zajęli miejsca. Anastazja oparła się o Jeremiasza, Weronika o Adama, Alicja o Nikolę, a Shiori o swoje pięści. Państwo młodzi natomiast rozprawiali o czymś z profesorem Teslą i panią Eulalią.
Po chwili rozbrzmiał odgłos metalu stukającego o kieliszek. Ze swojego siedziska podniósł się potężny, wysoki i barczysty mężczyzna o rudej, irlandzkiej brodzie i oczach jak dwa bursztyny, tak podobnych do oczu Kasi. Miał na sobie białą garnitur.
- Córeczko, zięciu, wasze zdrowie! - poniósł się jego donośny, dudniący głos. Po chwili pociągnął łyk wódki i ciągnął dalej. - Moja córka uczyła się pilnie, nie szlajała się po przystankach, wyrosła z DOBREGO KORZENIA - po czym zacisnął pięść, dając znać o tym, jak dobry był to korzeń. Następnie wskazał na Tomka. - A ciebie to nie znam.
Tomasz zrobił naprawdę głupią minę, Kasia zasłoniła usta dłonią, zaś zebrani goście ryknęli śmiechem, aż echo poniosło się po namiocie. Niektórzy nawet zwijali się z radości i uciechy na ziemi. Wkrótce również i czarnowłosy zaczął się chichrać.
Wkrótce Jeremiasz polał kolejną kolejkę, pomijając siebie.
- Drugi raz nie wygolę, bo zgona zaliczę - wyjaśnił z uśmiechem.
Alicja parsknęła śmiechem. Anastazja zresztą też.
- Czy jest coś, o czym nie wiemy? - zapytał Adam.
- Z pewnością - zarechotał Tomek. - Nasz Jeremi Wiśniowiecki ma tyle tajemnic, że Nastka nie nadąży za zgłębianiem ich. Choć kto wie, czy nie zgłębiła wielu?
W odpowiedzi wszyscy zaczęli się śmiać.

***

Było już dobrze po północy, gdy pod namiotem pojawiło się znikąd kilka postaci. Coś zaszumiało, zaświszczało, zagwizdało i po chwili przy stole zjawił się postawny mężczyzna o bursztynowych oczach i czarnych włosach. Ubrany był w czarną kurtkę skórzaną, czarne spodnie i czarną koszulę, na której o dziwo odcinał się czerwony krawat. Towarzyszył mu nieco niższy i mniej postawny, acz równie przystojny wąsacz w eleganckim paltociku i niezwykle ekstrawaganckim kapelusiku z piórem czapli. Obaj panowie nie umknęli uwadze pań stanu wolnego zamieszkałych w różnych miejscowościach. Niemalże od razu obsiadły ich niczym muchy.
 - Proszę Państwa! - wszyscy usłyszeli młodzieńczy, aczkolwiek nieco szeleszcząco brzmiący głos. - Zapraszamy na parkiet!
 Po chwili zza sprzętu do dyskdżokejowania wyskoczył gibki, szczupły chłopak o słomianych włosach, dziwnym trafem mający w nich słomę, która łączyła się z jego owłosieniem głowy w iście szopowatą fryzurę. Spod kamizelki ów pomocnik DJa wyjął kolejarską czapkę z daszkiem i zielony lizak. Państwo młodzi od razu wyszli na parkiet. Kasia od razu dostała na głowę czapeczkę, zaś Tomek otrzymał lizaka. Za nimi pojawili się kolejni uczestnicy całej imprezy. Dołączył do nich również jakiś Ukrainiec o miotłowatej brodzie oraz ubrany w czerwień niziutki wąsacz. Po chwili z głośników popłynął utwór Ryszarda Rynkowskiego. Wszyscy utworzyli długi korowód który - niczym prawdziwy pociąg - wyruszył z jednego punktu sali weselnej i tak jak wąż ma w zwyczaju, zaczął poruszać się wężykiem. Oczywiście, nie obyło się bez - a jakże - śpiewania.
 - JEDZIE POCIĄG Z DALEKA! NA NIKOGO NIE CZEKA! KONDUKTORZE ŁASKAWY, BYLE NIE DO WARSZAWY! - grzmiał namiot śpiewami. Po chwili wszyscy tanecznie wyszli spod ogromniastej płachty, śpiewając i bawiąc się razem. Kasia zebrała fałdy sukni, po czym zaczęła raźno pląsać, a za nią podążył chyżo jej świeżo upieczony mężulek. Wszystkiemu z nieodległej górki przyglądał się blady blondas, ubrany w poplamioną krwią chłopską sukmanę. Obok niego zaś stał grubas z wąsikiem oraz galopującą łysiną. W dłoni trzymał hetmańską buławę.
 - A nas to nie zaprosili - stwierdził.
 - Masz pan wódkę na pocieszenie - odparł bladziak, błyskając spiczastymi kłami. Hetman przyjął piersiówkę z wódką ZEMSTA BURAKA, po czym wychylił dwa łyki. Jego towarzysz pociągnął zaś przez słomkę z torebki trochę medycznej, chłodzonej krwi. Weselnicy tymczasem bawili się w najlepsze do białego rana. Po czym nastąpiło kilka dni tak zwanych poprawin - na których na zmianę pojawiali się przyjaciele pary młodej - i dopiero potem małżonkowie mogli razem spocząć po raz pierwszy w małżeńskim łożu. Było jasne, że czas przystąpić do wspólnego działania, co też oboje skwapliwie zaczęli robić. Dawało to obojgu niesamowitą przyjemność.

Szkolna komediaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz